3. Zaproszenie napisać?

199 10 0
                                    

W szkole atmosfera była różna. Zdarzał się dzień kiedy to wszystko mijało spokojnie, otrzymywałam anonimowe kartki z obelgami, lecz nie przejmowałam się nimi. Często chodziłam na rozmowy z pedagog, odkąd szkoła dowiedziała się o incydencie zaistniałym w wakacje dostałam wytyczne, żeby pojawiać się tam przynajmniej raz w tygodniu. Ciekawe jak się dowiedziała? Pytam czysto ironicznie.
Nowy tydzień, wizyta u pedagoga szkolnego. Traktowali mnie trochę jak psychopatkę, która posiadała bombę i w każdym momencie może ją uruchomić. Zasiadałam przy biurku. Naprzeciw siedziała pani pedagog. O brązowym włosach kobieta w okularach, dosyć bojaźliwa. Bardzo wierząca, z różańcem na nadgarstku i na szyi. Uważała, że moje działania powodował szatan. Za każdym razem kazała mi się modlić wieczorem o przywrócenie duszy. Tego dnia przyniosła test, który miałam rozwiązać. Miał wykazać, czy mam myśli psychopatyczne. Cierpliwie czekałam na wyniki, oglądałam salę mogącą uchodzić jako religijną. Gdzieniegdzie pojawiały się obrazy ukazujące Jezusa lub Maryję. Swobodnie oparta o krzesło z nogą założoną na nogę i rękami na klatce piersiowej wpatrywałam się obojętnie w Panią Drzewczyk. Ta podniosła głowę by na mnie spojrzeć. Uśmiechnęłam się sztucznie. Poprawiła okulary i wyprostowała się.

- Wygląda na to, że wszystko jest w normie. - powiedziała zaplatając palce u dłoni na biurku. Przytaknęłam zrozumiale. - Modliłaś się po naszej ostatnie wizycie?

- Tak. - skłamałam. Byłam chrześcijanką ale bez przesady. Gdyby szatan mnie opętał to spaliłabym tę budę od razu. - Matko Boska miłosierna i tak dalej.

Zadzwonił dzwonek na lekcję. Podniosłam się błyskawicznie.

- Miło było, ale trzeba się uczyć. - wzruszyłam ramionami. - Do widzenia.

Wyszłam czym prędzej. Stanęłam przy ścianie zaraz przy drzwiach łapiąc powietrze. Zerknęłam na godzinę, musiałam czym prędzej pędzić do roboty. Pospieszyłam, by odpiąć rower i najszybciej jak to możliwe dostałam się do sklepu. Zdyszana wpadłam do sklepu potykając się o framugę drzwi. Finalnie stanęłam prosto i złapałam równowagę. W środku było pusto.

- Dzień dobry. - powiedziałam na głos. Nikogo nie było. Wypuściłam powietrze i weszłam wewnątrz sklepu oglądając asortyment. Na jednej półek zauważyłam klucze różnego rodzaju, przypatrywałam się z zaintrygowaniem na nie. Podniosłam dłoń, jeden chciałam chwycić w dłoń.

- W czym mogę pomóc? - podskoczyłam i upuściłam metalowy klucz. Dźwięk rozległ się po budynku.

- Przepraszam. - cicho odrzekłam schylając się i podnosząc klucz. Odwróciłam się do pracownika i zobaczyłam jego. Okularnik o brązowych włosach długości do uszu, wysoki i w swojej postawie arogancki. Uniósł brwi widząc mnie.

- Czyżbym wpadł ci w oko? Drugi raz się widzimy.

Brzmiał cwaniacko, jak typowy podrywacz. No może był atrakcyjny, ale bez przesady. Przewróciłam oczami i z niechęcią popatrzyłam na niego.

- Ja... - zaczęłam niepewna. - Pracuję tu od dzisiaj. Na okres dwóch miesięcy. - wyjaśniłam. Chłopak zaśmiał się, z niewiadomych przyczyn rozbawiło go to.

- Jeśli się zabujałaś, to powiedz. Nie musisz wymyślać takich historii. - rozbawiony chichotał i odszedł do buzi po drodze wkładając gumę do żucia. Prychnęłam. Ja? Zabujać się? W takim arogancie? Zabawne! Chętnie bym stąd wyszła, ale nie mam czym zapłacić, więc...

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz