32. To nie było realne.

111 5 0
                                    

- O matko. - wyprostowałam się czując ból kręgosłupa. - Ile tego jeszcze?

Okularnik przyniósł następny karton i odłożył go na podłogę. 

Jego nagła decyzja o wyprowadzce nie była mu na rękę. Znalazł na krótko schronienie u przyjaciela, Damiana. Posiadał On pokój dla gości i zgodził się na tydzień pobytu chłopaka.

Rzecz w tym, że wnosiliśmy jego rzeczy już ponad dwadzieścia minut i ciężkie kartony z ciuchami dawały mi w kość. Hubert gonił oddech po odstawieniu kartonu.

- Damian niesie ostatni. - założył ręce na biodra. Przytaknęłam rozglądając się po pokoju. - I co myślisz?

- Cóż...jak na tydzień to i tak luksusowy. - uniosłam kącik ust. On złapał mnie za obie dłonie, przyciągnął do siebie. - Jesteś pewien, że dobrze zrobiłeś?

- Mam ciebie, co może pójść źle?

Zaśmiałam się, romantyk się znalazł. Szatyn ucałował mnie w usta.

- To ja ten...pójdę zobaczyć czy nie ma mnie w kuchni. - powiedział Damian z widoczną niezręcznością ale także z rozbawieniem. Odkleiliśmy się od siebie.

Zeszliśmy na dół i przyjaciel Huberta zrobił nam kawę. Gawędziliśmy stojąc i popijając ciepły napój.

- A masz upatrzone mieszkanie? - odrzekł Damian dolewając do swojej kawy mleka.

- Um... tak jakby.

Zmarszczyłam brwi zaskoczona. Hubert nic mi nie mówił, ale to nie było dla mnie jakieś bardzo zaskakujące. Jego zakłopotanie wprawiło mnie w taki stan emocjonalny. Zerknął na mnie i opuścił wzrok.

- Emilia, myślałaś nad studiami? - zaczął okularnik.

Od czasu odebrania papierka przeglądałam uniwersytety, ale każdy z nich jest w większych miastach. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że mieszkam z babcią. Starsza kobieta nie może zostać sama. Mimo wielkiej chęci zobaczenia większego świata i dalszej nauki języków, byłam przywiązana do Rokoszy.

- Tak, chciałam studiować lingwistykę. Wszystkie uniwerki znajdują się poza Rokoszami, i to całkiem daleko a ja... nie mogę nigdzie ruszyć. - wzruszyłam ramionami. Upiłam łyk kawy.

- Co? Dlaczego? - wtrącił Damian zaintrygowany.

- Mieszkam sama z babcią. Nie mogę jej zostawić.

Przytaknął zrozumiale.

- A co mieszkanie ma wspólnego z moimi studiami? - zwróciłam się do Huberta. Oblizał wargi.

- Myślałem, żeby przeprowadzić się do większego miasta. Z tobą.

Trochę mnie zagięło, przyznaję. Wspólne mieszkanie to duży krok, ogromny. I o dziwo jakoś...

Chciałam spróbować. 

Opanowałam swoje wewnętrzne emocję i wypuściłam powietrze.

- Niestety. Nici z tego. - skupiłam się na kawie. Nastała kilkusekundowa cisza i Damian zmienił temat.

Hubert odwiózł mnie do domu. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem. To nie tak, że byliśmy na siebie źli. Oboje mieliśmy podobne plany na przyszłość, tylko byliśmy w stosunku co do nich bezsilni. 

Silnik zgasł. Szatyn przegryzał dolną wargę, a ja bawiłam się palcami u rąk.

- Może porozmawiaj z ojcem. Rozumiem, że musisz zajmować się babcią ale prawdopodobnie tracisz okazję życia. - ponowił próbę.

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz