"Dawaj z siebie wszystko, nawet jeśli już nie możesz."
Tak cały czas mówił mi Brzeski, kiedy traciłam siły i jedyne czego chciałam to się poddać. Zapewniał mnie, że wszystko pójdzie dobrze i zaskoczę nie tylko siebie, ale też innych. Okropne zakwasy nie dawały mi ukojenia. Jedyny ich plus był taki, że zapominałam o stresie. Ten dzień miał się zapowiadać szalenie. O szesnastej miał po mnie przyjechać Hubert i jego siostra miała zrobić mnie na bóstwo. Z początku przeciwna drastycznym przemianom, powiedziałam sobie potem, dlaczego nie?
Rano tylko umyłam włosy, by mieć choć trochę lepszy wygląd. Niestety nawet po umyciu ich, nic się nie poprawiło. Zrezygnowałam i pospieszyłam do Huberta, który czekał zniecierpliwiony pod domem. Zabrałam torbę treningową. Wsiadłam do auta. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Idziesz na bal a nie na trening. - powiedział marszcząc brwi.
- Muszę mieć wszystko.
- Kobiety... - westchnął. Odetchnęłam z ulgą. Wyruszył i niedługo potem byliśmy u niego. Zagięło mnie, bo okazało się, że chłopak był bogaty. Dom wyglądał jak willa i wtedy zrozumiałam co Amelia miała na myśli kiedy mówiła zdziwiona, że pracuje w sklepie. Po co? Przecież nie wygląda na osobę, która potrzebuję pieniędzy. Parę schodków na taras i zaraz miałam zobaczyć wnętrze. Uciekając z jego domu nie zwracałam uwagi gdzie on mieszka.
- Jesteś...bogaty? - zapytałam niepewna.
- Ta. - powiedział obojętnie. Otworzył mi drzwi. W środku było o wiele bardziej luksusowo niż sądziłam. Ogromna przestrzeń i tyle drogich rzeczy. - Amelia! - zawołał.
- Amelia to twoja siostra? - złapałam go za dłoń zszokowana.
Spojrzał na mnie jak na obłąkaną.
-Nie, moim bratem. - zaśmiał się po nosem. - Ameliusz, rusz dupę!
Dziewczyna zeszła z gracją po schodach.
- Zamknij japę. - powiedziała oburzona. - Hej, Emilia.- dodała milej.
- Hej. - odpowiedziałam speszona.
Zaczęłam wątpić w to, czy dziewczyna mi pomoże. Co taka młoda dziewczyna mogła wiedzieć o makijażu i wszystkim innym?
- To ja jestem u siebie jak coś. - powiedział Hubert i odwrócił się.
- Czy ty jesteś pewny, że to dobry pomysł? - zapytałam gorączkowo zanim mogłam przepaść na amen.
- Nie bój żaby. Będzie dobrze. - powiedziała optymistycznie Amelia.
Okularnik uśmiechnął się widząc moją nagłą obawę i zniknął we wnętrzu domu. Odwróciłam się przerażona w stronę dziewczyny. Uśmiechnęłam się blado. Pociągnęła mnie za sobą po schodach a potem w niezliczoną ilość zakrętów. Spieszyłam za nią potykając się miliony razy. Na co ja się zgodziłam?! Wprowadziła mnie do wielkiego jasnego pomieszczenia z elementami różu. W środku były jeszcze inne drzwi i pomieszczenie z garderobą. Podążyłam za nią do środka. Jedna ściana pełna butów, po drugiej stronie kącik do malowania i niedaleko wieszak z ubraniami. Rozglądałam się zafascynowana. Ile ona miała lat?! Nienawidziłam bogaczy właśnie dlatego. Mieli wszystko czego chcieli, zazdrościłam im tego.
- No dobrze moja droga. Zaczniemy od...włosów. - popatrzyła na mnie z rozwagą. - Siadaj. - wskazała krzesło przy kąciku do malowania. Zasiadłam niepewnie.
- Jesteś pewna, że potrafisz?
- Podważasz moje kwalifikację?!
Wzdrygnęłam się. Uniosłam ręce w geście kapitulacji.
CZYTASZ
Walcząca z ogniem ✔️
Romance- Podaj śrubkę 102. - powiedział z głębi sklepu. Pospieszyłam szukać metalowego elementu. Przeszukałam większość półek. Gdzieś musi być...Może tu? Nie. Może tam? Też nie. Podeszłam do lady, okularnik żegnał klienta. - Już nie ważne, sam znalazłem. G...