- Nie próbuj. - wypowiedziałam niemo.
- Słucham, Pamelo. - odrzekła matematyczka.
- Emilia Danielak.
Spojrzenia pozostałych zwróciły się na mnie. Nauczycielka uniosła brwi pytająco i tak jak pozostali czekała na moje potwierdzenie. Zaśmiałam się niezręcznie.
- Nie jestem dobrą kandydatką na to stanowisko. - powiedziałam pod naciskiem.
- To nic takiego, zbierasz a potem liczysz. - zachęcała starsza kobieta.
Otworzyłam buzię by zaprotestować, ale nauczycielka zadowolona klasnęła dłońmi i podsumowała z radością, że znalazła kogoś na stanowisko. Wypuściłam bezsilnie powietrze. Gotowało się we mnie. Postanowiłam coś z tym zrobić.
Po dzwonku wszyscy już wyszli, ja wciąż stałam przed biurkiem.
- Tak, Emilio?
- Także chciałam zgłosić kandydatkę.
Zmarszczyła brwi.
- Pamela Jastrzębiak.
Kobieta zanotowała i z uśmiechem pożegnała mnie. Od ucha do ucha uśmiechnięta wyszłam z sali. Zaczęłaś to Pamelo, a ja to zakończę.
Następnego dnia wymieniałam książki. Zamknęłam szafkę i rozległo się:
- Co?! - głośno zdziwiona Pamela na końcu korytarza dowiedziała się w czym bierze udział. Wściekła od razu pospieszyła do mnie. Czekałam z lekkim uśmiechem i rękami trzymającymi książki. - Ty jesteś jakaś nienormalna?! - krzyknęła kipiąca ze wściekłości.
- Myślałam, że dzięki Tobie wszyscy już to wiedzą.
- Myślisz, że jesteś taka cwana?
Pokręciłam przecząco głową udając niewinną.
- Gram dokładnie twoją strategią, kochana. - powiedziałam ciszej i odeszłam zadowolona.
Tak smakuje wygrana.
W pracy robiłam to co zwykle. Zajęłam się rozpakowywaniem zamówień. W międzyczasie obsługiwałam klientów. Hubert kompletował kolejne zamówienia i wpisywał dane wcześniejszych. Głównie zajmował się papierami. Pomagał mi często z rozpakowywaniem, lub jeszcze częściej obsługą klientów.
Tego dnia humor mi dopisywał dzięki między innymi wygraną z Pamelą. Wciąż myślami powracałam do tej chwili i powtarzałam ją w kółko. Skończyłam rozkładanie kartonu i podeszłam do lady by chwilę odsapnąć.- Dużo tego jeszcze? - zapytałam widząc cały blat papierów. Podniósł na mnie zmęczone oczy. Przetarł powieki i wyprostował się.
- Już prawie koniec. - wyciągnął się jak kot. - Jak było? - zbierał niektóre kartki.
- Jeśli pytasz o to o co myślę, że pytasz. To nie mam nic do powiedzenia.
Popatrzył na mnie zdziwiony. Poprawił okulary. Odłożył kartki i założył ręce na klatkę piersiową.
- Tak źle?
- Olał mnie.
Zamilkł doskonale znając swojego kumpla. Nie zaskoczyło go to. Wypuścił powietrze. Podszedł i dupą przysiadł na ladzie. Przeczesał włosy do tyłu. Ręce oparł za siebie o blat.
- Mimo to nie jesteś przybita.
- Przez niego mam być jeszcze przybita? - zaśmiałam się. - Ja nie potrzebuję faceta do szczęścia. Jestem za mądra, by przejmować się jakimś flirciarzem.
CZYTASZ
Walcząca z ogniem ✔️
Romansa- Podaj śrubkę 102. - powiedział z głębi sklepu. Pospieszyłam szukać metalowego elementu. Przeszukałam większość półek. Gdzieś musi być...Może tu? Nie. Może tam? Też nie. Podeszłam do lady, okularnik żegnał klienta. - Już nie ważne, sam znalazłem. G...