11. Randka.

163 9 0
                                    

Słońce waliło mi po twarzy, co było dziwne, przecież nie miałam łóżka przy oknie. Leniwie zmieniłam bok i ułożyłam się wygodniej. Materac zachęcał do dalszego snu. Pachniał niesamowicie. Obco i tak uzależniająco. W pokoju rozbrzmiał mój telefon. Ręką próbowałam go wymacać. Jęczałam zdenerwowana nie mogąc znaleźć urządzenia. Złapałam i odebrałam.

- Halo? - odezwałam się od niechcenia. Wciąż dzwonił. Zerknęłam na ekran. Dzwonił alarm. Aha. Miałam jeszcze godzinę do treningu. Jeszcze pół godziny leżenia i mogę zacząć się ogarniać. Okropnie mnie suszyło. Przewróciłam się na plecy i przetarłam oczy. Zmęczone gałki oczne szczypały. Usiadłam i podrapałam się po głowie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś do picia. Ujrzałam ładne biurko, pierwszy raz widziałam takie biurko na oczy. Półka z albumami i książkami, ramka ze zdjęciem, na którym był Hubert i jakaś starsza babka. Wyglądali całkiem dobrze. I komputer...Zaraz! Zdjęcie Huberta?! Biurko, dywan i łóżko. Łóżko, w którym leżałam nie było moje! Co się stało?! W dodatku nie miałam na sobie swojej bluzki i koszuli, tylko jakiś za duży T-shirt. Cholera! Spanikowana rozglądałam się po pokoju. Hubert z butelką wody i talerzem z jajecznicą wszedł do środka, nogą przymknął drzwi i spojrzał na mnie. Skrzywiona wymieniłam z nim spojrzenie.

- Masz. - rzucił mi wodę, zajął miejsce na krześle obrotowym i jadł jajecznicę. Nie mogłam patrzeć na jedzenie. Miał mokre włosy. Wywnioskowałam, że był po prysznicu.

- Dzięki.

Upiłam pół butelki, odłożyłam ją na podłogę i zakryłam kolana ramionami.

- Jak źle było? - zapytałam oczekując najgorszego.

- Jakby ci to... - odrzekł po przełknięciu jedzenia. - Oficjalnie jesteśmy parą i...prawie zarzygałaś mi auto.

Zakryłam dłońmi twarz i zerkałam na niego przez palce.

 - Jaką parą do cholery?

- Chciałaś, żeby Barti się od ciebie odczepił, więc powiedziałaś mu, że masz chłopaka. Potem mnie pocałowałaś. Trochę mnie zagięło, przyznaję.

Schowałam głowę między kolana. Jedyne na co miałam ochotę to schować głowę w piasek. Jak mogłam się tak upić? Całować Huberta? Prędzej spodziewałam się go uderzyć czy coś.

- Kolejne pytanie, jak ja mam twoją bluzkę na sobie?

Uśmiechnął się uwodzicielsko i unosił znacząco brwi. Co za zbok! Ile ja właściwie wypiłam? Już nigdy więcej nie idę na żadne imprezy. Postanowione. Uniosłam gwałtownie głowę do góry i zerknęłam na godzinę. Po jedenastej. Zbierałam się gorączkowo.

- Gdzie moje rzeczy?!

- Gdzie idziesz?

- Muszę iść do szkoły!

Zmarszczył brwi niezrozumiale. Chłopak podał mi mój telefon i uprane górne części odzieży. Wybiegłam z domu Huberta, nie do końca wiedziałam gdzie mam iść. Jego dom był ogromny! Poza podwórkiem nie wiedziałam gdzie jestem.

- Podwiozę cię. - zaoferował się wychodząc z domu z kluczykami.

Nie wahałam się. Poganiałam chłopaka, który kompletnie nie miał pojęcia czemu w niedziele spieszę się do szkoły. W kilka minut dostaliśmy się do niej. Wybiegłam z auta. Akurat z budynku wychodziła Adrianna. Ze zniechęceniem popatrzyła na mnie. Była zła, że zostawiłam ją samą sobie. Zmrużyła oczy groźnie.

- Ja...

- Nie obchodzi mnie to. - wtrąciła zakładając ręce na klatkę piersiową. - Wisisz mi za to, że cię nie wydałam dyrciowi.

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz