Epilog.

245 6 4
                                    

Być na zawsze razem. Czy to jest możliwe? 

Zadaje sobie to pytanie od początku mojego związku z Hubertem. Od kiedy pokochałam go i dzięki niemu stawałam się lepszą osobą. Bo tak powinno być, prawda? Dzięki osobie, którą kochamy powinniśmy zmieniać się. Na lepsze. I tak było ze mną. 

W dodatku z każdą chwilą coraz bardziej uzależniałam się od niego. Każde wyznanie, jak i każda kłótnia zbliżała nas do siebie. Sama nie wiem jak, ale przy nim traciłam głowę. Moje serducho szalało, a w brzuchu było więcej i więcej motylków. Motylki mogły mieć ADHD, bo naprawdę latały jak pokręcone. Nie wspominam o tym jak jego słodki uśmieszek na mnie działał. I jego smutny wzrok jak bardzo mnie bolał. Tak jak wtedy gdy wyszedł, bo powiedziałam, że jest podobny do ojca. Tak nie jest. On w żadnym calu go nie przypomina. Jest dobrym człowiekiem. Dla niego pieniądze nie mają znaczenia. On taki nie jest.

Czemu to powiedziałam? Zdenerwowałam się, że wygadał mojego tacie o szkole wyższej w stolicy. Wiecznie musiał maczać w czymś swoje paluchy. I pomyślałam, dlaczego by mu nie utrzeć nosa? Tylko jak zwykle musiałam polecieć za ostro. Cała ja. Na przypale albo wcale.

Siedziałam na łóżku, owinęłam nogi rękoma. Miałam okropne wyrzuty sumienia. Zasłużone zresztą. Od mojego odejścia od stołu minęło trochę czasu. Uroniłam parę łez, opanowałam emocje. 

Potem jedynie znajdowałam się na łóżku i rozmyślałam.

Pukanie do drzwi obudziło mnie. Głowę zza nich wychylił ojciec.

- Mogę?

Przytaknęłam. Zmieniłam pozycję, usiadłam na kokardkę. Ojciec zasiadł zaraz obok mnie.

- Jak się czujesz?

Wzruszyłam ramionami.

- Będziesz płakać? Krzyczeć, czy coś? Matko nie jestem na to przygotowany! - mówił rozemocjonowany. Popatrzyłam na niego jak na obcą formę życia.

- Tato. Opanuj się.

Przytaknął zdeterminowany. Między nami nastąpiła chwila ciszy.

- Dlaczego nie mówiłaś mi o studiach?

Zagryzłam dolną wargę.

- Nie mogłam zostawić babci tutaj samej. Sam wiesz, że jest emerytką i jej zdrowie nie zawsze jest dobre. - bawiłam się palcami.

- Zawsze coś by się wymyśliło. Kocham cię i chcę żebyś spełniała swoje marzenia.

- To nie takie proste.

Sięgnął po moją dłoń i ścisnął ją. Podniosłam spojrzenie. Z jednym kącikiem ku górze zerkał na mnie.

- Nic nie jest proste. Ale jeśli nie spróbujesz zawalczyć o swoje marzenia, to będziesz żałować. Nie możesz się poddawać, choćby się paliło. Z powodowaniem kłopotów jakoś ci łatwo szło.

Rzuciłam mu spojrzenie pełne dezaprobaty. Zaśmiał się tylko z ręką uniesioną w geście poddańczym.

Ekran mojego telefonu zaświecił się. Widniało na nim zdjęcie moje i Huberta. On marszczył nos w uroczy sposób, trzymał moje policzki jedną ręką przez co wyglądałam jak ryba. Ciepło mi się zrobiło na serduchu. 

Mój rodzic na widok zdjęcia rozpromienił się. Zerknął na mnie i trochę spoważniał.

- I co dalej? - zapytał ojciec.

- Jestem kiepska w sprawach miłosnych.

Zaśmiał się cicho.

- Kochasz go?

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz