25. Niezapomniana noc.

138 8 2
                                    

Mokra i pełna emocji zamknęłam drzwi. Oparłam się o twardą drewnianą powierzchnię i oddychałam odpoczywając po maratonie na rowerze. Babcia Irenka przechodziła przez korytarz kierując się do swojego pokoju, zerknęła na mnie przelotnie, lecz zaraz od razu się wróciła i z zszokowanym wzrokiem podeszła do mnie. Złapała za bluzkę i szukała słów by opisać to co chcę powiedzieć.

- Co się stało?

- Nic, tylko wpadłam do jeziora. - powiedziałam neutralnie jeszcze żyjąc wydarzeniami jakie miały miejsce jakiś czas temu.

- Dziecko jesteś cała przemoczona! - mówiła rozemocjonowana starsza kobieta. Zerknęłam na morką bluzkę i wydałam z siebie krótki śmiech.

- Faktycznie.

Babcię zagięło, pewnie sądziła, że oszalałam. Patrzyła na mnie zdezorientowana.

- Przebierz się lepiej. Oby cię nie przewiało, jechałaś rowerem? - wolniej wypowiadając słowa przyglądała mi się.

Przytaknęłam z uśmiechem.



No i mnie przewiało. 

Następnego dnia obudziłam się z katarem i bolącymi zatokami. Chłodny wietrzyk, który towarzyszył mi podczas podróży powrotnej pozostawił ślad na moim zdrowiu, bo dlaczego nie? Tata widząc mnie zakatarzoną powiedział, że lepiej abym została w domu. Miał rację, co kilka minut wycierałabym nos i smarkałabym w sali lekcyjnej. Nauczyciele, jak i reszta uczniów patrzyłaby na mnie krzywo. Po wielu razach czyszczenia nosa z kataru, nos miałam czerwony jak Rudolf. Przeleżałam wolny czas w łóżku, chusteczki pełne moich smarków leżały wokół niego. Nie miałam siły z każdą latać do kosza na dół. Tata w południe wszedł do mojego pokoju przynosząc kanapki i herbatę.

- No jeszcze tu nasrać na środku. - powiedział oburzony. Złagodniał zauważając moją mizerną twarz. Czerwony nos i podkrążone oczy mówiły wystarczająco o tym, jak się czułam. Usiadł na łóżku obok mnie i pogładził mnie po twarzy. - Do jeziora powiadasz?

Wysiliłam się na zachrypnięty śmiech. Pokręcił niedowierzająco głową rozbawiony. Przeżył ze mną wystarczająco, dlatego ta akcja go nie zaskoczyła.

- Zjedz coś. Zrobiłem ci ciepłej herbaty. Na wieczór zrobię ci mleko z miodem i czosnkiem. - przytaknął jakby sam do siebie potwierdzał, że dobrze robi. Wstał i chwycił dwoma palcami za jedną ciężką i brudną już chusteczkę, powstrzymał odruch wymiotny i pokręcił głową.

- Nie, nie dam rady. Musisz to sama pozbierać. No chyba, że chcesz żebym tu ci zrobił tęcze na podłodze.

- Posprzątam. - zapewniłam mężczyznę. Za kilka minut otrzymałam torebkę plastikową, która miała służyć jako kosz. Usiadłam na łóżku i zbierałam się do wstania. Ciężko uniosłam pupę i pozbierałam wszystkie chusteczki porzucone na podłodze. Wypuściłam powietrze. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Dwie wiadomości. Jedna przyszła około dziewiątej, druga po dziesiątej. Obie napisane przez Huberta. Pierwsza brzmiała:

„Czyli widzimy się dzisiaj?", natomiast druga „Powiedz, że tak". 

Uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam nosem czując spływający katar. To ja miałam kontrolę, potrafiłam chociaż tyle. Wczorajsza rozmowa była dla mnie trudna, jednak nie dałam się rozgryźć jak Julitka.

- Dam ci odpowiedź jutro. Muszę nad pomyśleć, czy to ma rację bytu. - odrzekłam z poważną miną. Taką odpowiedź rzuciłam mu na odchodne, potem zabrałam rower i odjechałam. Na ustach miałam uśmiech, a samo to, że prosił mnie o byśmy spróbowali jeszcze raz dodał mi pewności siebie. Sądziłam, że się z nim spotkam, jednak przewiało mnie i wyglądałam jakby mnie wykopali z trumny. W łazience sprawdzałam swój stan i przeraziłam się.

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz