6. Ja byf fe safanofil.

166 7 2
                                    

- Drogie Panie! Miotły w dłonie, ta sala ma dzisiaj błyszczeć.

Popatrzyłam po dużym pomieszczeniu pełnym bibelotów. Sala od polskiego, jakby nie inaczej? Duża biała tablica z kolorowymi markerami ścieralnymi położonymi na metalowej półeczce. Niedaleko biurko polonistki. Za nami ławki i krzesła. Blaty pomazane długopisami, a pod nimi gumy,które zaschły pod wpływem czasu. Porzucone przed właścicieli obumarły i obrzydzały nowo przybyłych. Dyrektor przywitał nas przy drzwiach wejściowych o godzinie ósmej. Co za zły człowiek nie pozwalał wyspać się w weekend! Ale co ja mogłam powiedzieć? No właśnie nic. Coraz bardziej rozważałam, czy nie lepiej było wtedy dało się zlać po tej mordzie?

- O mopy poproście Panią Basię. Ściereczki leżą na parapecie. Coś jeszcze? - zamyślił się. - Chyba nie. Jakby co, wszelkie pytania kierujcie do Pani Basi. Miłej zabawy, dziewczyny. - odrzekł dyrektor i opuścił pomieszczenie z zadowoleniem. Z korytarza można było usłyszeć pogwizdywania mężczyzny. Wypuściłam powietrze. Zero chęci. Adrianna zasiadła na krześle z nogami ułożonymi na ławce uczniowskiej. Ręce założyła za głowę. Uniosła jedną brew do góry patrząc na mnie.

- To zabieraj się do roboty. - powiedziała chytrze. Myślałam, że żartowała. Okazało się, że nie. Jeśli ona podejrzewała, że będę za nią odwalać całą robotę to grubo się myliła. Zaśmiałam się ironicznie i otrzymaną od dyrcia zmiotkę upuściłam na ziemię. Ułożyłam się wygodnie na krześle podobnie jak moja rówieśniczka.

- Chyba śnisz.

Zmierzyła mnie wzrokiem. Jej twarz nabrała groźnego wyrazu. Górna warga drgała. Zdjęła nogi z blatu a ręce oparła o kolana.

- Masz się wziąć do roboty zanim znowu ci przyłoże. - mówiła ciszej i wydawałoby się z poważniejszym tonem.

- A co ja jestem? Robol? Ty wyglądasz jak chłop. Zgodnie z zasadami panującymi od wielu stuleci, damy siedzą a chłopy robią. - swobodnie siedząc wybroniłam się mądrą wypowiedzią. Dziewczyna brutalnie wstała, jej krzesło odleciało do tyłu. Złapała mnie kurczowo za kołnierz bluzki. Zrobiłam to samo. Trzymałyśmy się wściekle za materiały bluzek i rzucałyśmy na siebie pełne nienawiści spojrzenia.

- Przyniosłam wam płyn. - weszła do środka Pani Basia, sprzątaczka. Błyskawicznie się od siebie odsunęłyśmy i zupełnie jak aniołki uśmiechałyśmy głupio, by tylko nie nagrabić sobie jeszcze bardziej. Popatrzyła na nas zdezorientowana, położyła płyn na biurko nauczycielki. Zaśmiała się cicho i zniknęła za drzwiami. Wzięłam z parapetu szmatkę. Usłyszałam odchrząknięcie. Zmarszczyłam brwi oczekując wypocin koleżanki.

- Rzuć mi jedną. - powiedziała unikając mojego spojrzenia. Początkowo niechętnie, potem jednak rzuciłam jej ją bez ogródek. Zabrałyśmy się bez większych chęci do sprzątania. Unikałyśmy się w pobliżu, by nie powodować kolejnych konfliktów. Najpierw wytarłyśmy krzesła. Potem zdrapałyśmy metalowymi blaszkami gumy spod ławek, choć nie raz chciało mi się rzygać. Helga śmiała się z moich cierpień. Wtedy nie zwracałam na nią uwagi, bardziej interesowało mnie, żeby nie pobrudzić podłogi swoimi treściami żołądkowymi. Po dzielnym pozbyciu się gum spod drewnianych mebli przetarłyśmy wszystkie blaty. Te czynności zabrały mi godzinę z życia. Z trudem dzieliłyśmy się płynem.

- Skończyłaś już? - zapytałam zirytowana widząc jak dziewczyna specjalnie trzymała butelkę w dłoni, mimo że jej nie używała. Potem szarpałyśmy się o nią i skończyło się na wylaniu całej. Zawartość butelki wylądowała na nas dwie. Potem poprosiłyśmy Panią Basie o drugi. Sprawa z płynem została zakończona, już normalnie dzieliłyśmy się nie pomijając zniechęconych min oczywiście. Na tym się nie skończyło. Ostatnie co nam zostało to mycie podłóg. Mopem nasączonym wodą z płynem do podłóg powolnie i dokładnie przejeżdżałam po powierzchni. Wycofywałam się powolnie po każdym machnięciu patykiem. Z tyłu coś się pojawiło i upadłam na dupę. Zdezorientowana zerknęłam na Adriannę. Rozbawiona odchodziła z mopem na swoją połowę. Postanowiłam pójść o krok dalej. Swoim mopem przeleciałam jej po włosach. Stanęła zszokowana i ze zdumioną miną odwróciła się. Podniosła swój patyk i kierowała na moją twarz. W ten o to sposób utworzyła się bitwa na szable, a w tym przypadku na mopy. Dźgałyśmy się mokrymi mopami niczym dzieci plastikowymi patykami. Starałyśmy się unikać ich jakby parzyły. Każde dźgnięcie prowadziło do śmierci godności.

Walcząca z ogniem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz