[𝐂𝐨𝐦𝐩𝐥𝐞𝐭𝐞𝐝]
[𝐰𝐨𝐫𝐝 𝐜𝐨𝐮𝐧𝐭: 𝟔𝟏,𝟐𝟑𝟐]
Druga część trylogii "Różany zapach szczęścia".
🌸 Madeline i Nicky muszą zmierzyć się z problemami dorosłego życia...
[𝐍𝐢𝐜𝐤𝐲 𝐇𝐚𝐫𝐩𝐞𝐫 × 𝐎𝐂]
[𝐎𝐂 - 𝐌𝐚𝐝𝐞𝐥𝐢𝐧𝐞 𝐒𝐦𝐢𝐭𝐡]
[𝐆...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
🌸
Nicky przebudził się około siódmej rano, ponieważ ktoś dzwonił do drzwi. Kenzie całą noc nie spała, płacząc z powodu kolki. Małżeństwo oraz Michael również w ogóle nie wypoczęli, dlatego rano wyglądali niczym jak trupy.
Madeline ubrała kapcie oraz szlafrok i wyszła z pokoju, schodząc po schodach do holu. Ziewnęła szeroko, przeciągając się. Otworzyła drzwi wejściowe, widząc dwóch funkcjonariuszy policji.
— Dzień dobry, mogę w czymś pomóc?— zapytała zdziwiona, gdy policjanci pokazali jej swoje odznaki. Zawsze była uczona, aby legitymować policjantów, którzy mogliby okazać się złodziejami.
— Dzień dobry. Tak, jest Nicholas Harper?— zapytał jeden z nich, a różowowłosa pokiwała głową, zagryzając wargę. Mocno zacisnęła rękę na drewnie, zaczynając się pocić. O co mogło chodzić?
— Mogłaby go pani przyprowadzić?— zadał pytanie drugi, a Madeline pokiwała głową drugi raz. Zostawiła drzwi otwarte, a sama podreptała szybkim krokiem do swojej sypialni.
— Nicky! Wstawaj, policja do ciebie!— wykrzyczała szeptem, mocno potrząsając ramieniem męża. Nicky jęknął niezadowolony, marszcząc brwi.
— Policja? Po co?— zapytał, unosząc głowę znad poduszki, a Madeline wzruszyła ramionami.
— Rusz dupę i idź się dowiedzieć!— warknęła na niego, a brunet pokiwał głową, wstając z materaca. Szybko ubrał jakieś przypadkowe spodnie oraz koszulkę, zbiegając na dół.
Madeline, Nicky i Michael, który obudził się, zeszli na dół, nie wiedząc, czego mają się spodziewać...
— Dzień dobry. Czemu panowie złożyli wizytę w moim domu?— zapytał Nicky, który naprawdę nie wiedział, o co chodzi. Był grzeczny, nie wdawał się w bójki – nigdy nie miał do czynienia z policją.
— Jest pan aresztowany pod zarzutem zabójstwa Crescentii Collins. Zabieramy pana na komisariat.— odpowiedział szybko jeden z nich, a drugi rzucił Nicky'ego na ścianę, zakuwając w kajdanki.
Madeline pisnęła rozpaczliwie, zakrywając usta dłonią, a Michael złapał się za głowę. Oboje nie mogli uwierzyć w to, że Nicky byłby zdolny do tego, żeby zabić człowieka.
— Ale panowie, to jakaś pomyłka.— wymamrotał w ścianę, ale funkcjonariusze nic sobie z tego nie robili, jakby go nie słysząc.
— Nicky, nie odzywaj się. Do przyjazdu twojego prawnika możesz zachować milczenie, takie jest twoje prawo. Nie odzywaj się, to wszystko może zostać użyte przeciwko tobie.— powtórzył Michael przez zaciśnięte zęby, jednak on także był zdenerwowany.