Niepamięć: Rozdział Piętnasty

58 7 3
                                    

Kolejny dzień okazał się nerwowy. I przypomniał Jaskółczej Łapie o wszystkich jego powinnościach względem rodziny. Rankiem Cienista Łapa wydał wojnę pozostałym uczniom, budząc resztę klanu. Wrzaski były tak głośne, że nawet Krępa Gwiazda wyjrzał z swego legowiska i dopiero to uświadomiło przyszłym wojownikom, że kłócą się nieco za ostro. Pełen furii Cienisty wybiegł z obozu, gdy tylko zamilkli, nie chcąc dać się zatrzymać ani Jaskółczej Łapie, ani Ciemnemu Uchu, swojej mentorce.

– To nie będzie dobry dzień – mruknął nad uchem Jaskółki Ziołowy Nos. Wzrok przyszłego medyka odruchowo powędrował w stronę Roziskrzonej Skóry, który przyglądał się całej sytuacji z dezaprobatą, ale nie zamierzał prawić żadnych kazań. Jakby wierzył, że uczniowie zrozumieli, że nie zrobili zbyt dobrze, wdając się w otwarty konflikt pod okiem przywódcy.

Przez chwilę Jaskółcza Łapa zastanawiał się czy nie powinien podejść do swoich przyjaciół, zapytać o co poszło, może udzielić wsparcia. I postawił nawet pierwszy krok w ich stronę, ale szybko się zatrzymał, rozumiejąc, że jest niepotrzebny, bo rozsierdzoną Paprociową Łapę próbował uspokoić Zimna Łapa, choć również było widać po nim oznaki gniewu, a Nocną Łapą zajął się Świetlikowa Łapa, posyłając jej łagodny uśmiech i wyprowadzając z obozu. Trochę zakłuło go w klatce piersiowej na myśl, że dopóki nikt się porządnie nie pokaleczy, nie będą szukać u niego pomocy. Zabolał go też fakt, że Paprotka zamiast jak zwykle szukać wsparcia u niego, nawet na niego nie spojrzała, skupiając się na szarym kocurze, z którym już po chwili chichotała złośliwie. Westchnął ciężko, wpatrując się we własne łapy.

– Ale Cienistej Łapie na pewno przejdzie – stwierdził łagodnie Ziołowy Nos, trącając ucznia nosem w ucho. – I jutro znowu będzie dobrze.

– Nie to mnie martwi. – Westchnął ponownie i podniósł na niego wzrok, niepewnie. – Czułeś się kiedyś niepotrzebny, Ziołowy Nosie?

– W jakim sensie niepotrzebny?

– No wiesz, Paprociowa Łapa teraz kręci z Zimną Łapą, Nocna Łapa ma Świetlikową Łapę, a Cienista Łapa tylko na mnie nawarczał... Dobrze sobie beze mnie radzą.

– Jeszcze przyjdzie taki czas, że życia nie będą sobie bez ciebie wyobrażać – stwierdził z przekonaniem. – Spójrz choćby na maluchy Roziskrzonej Skóry. Już teraz świata za tobą nie widzą, a pomyśl tylko co będzie jak dorosną. Nawet jeśli będą mieć dobry kontakt z mentorami, będą co chwile do ciebie przylatywać, żeby się przywitać. A potem przyprowadzą do ciebie swoje kociaki, a one swoje...

– Nikt w stosunku do ciebie tak nie robi, dlaczego mieliby do mnie?

– Bo, Jaskółcza Łapo, nie jesteś mną. – Uśmiechnął się i trąciwszy go łapą, wrócił do legowiska. – Zrobię obchód, a wieczorem poszukamy ziół, w porządku?

Jaskółcza Łapa skinął głową. Słowa mentora trochę go pocieszyły. Ale tylko trochę. Nie czuł się specjalnie uskrzydlony po tej rozmowie, ale wiedział, że jeśli tylko się postara, będzie dobrze. I nie tylko kociaki, będą mu ufały, reszta klanu także. Odetchnął głęboko i ruszył w stronę siedzących przy wyjściu rodziców, mając nadzieję na chwilę rozmowy z nimi. Głupio było myśleć, że akurat oni by mieli chcieć od niego pomocy, ale teraz nie miał dla siebie lepszego zajęcia. Poza tym za mało czasu spędzał z rodziną.

– Cześć – miauknął, przysiadając tuż obok nich. Dryfująca Gałązka przywitała go miłym usmiechem, Nocny Kwiat kiwnął jedynie głową. – Co u was?

– Cieszymy się świeżym powietrzem – stwierdził posępnie czarny kocur, wystawiając pyszczek w stronę wiatru na potwierdzenie swoich słów. Jaskółek zmarszczył nos.

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz