Lament Jaskółki: Rozdział Jedenasty

29 2 3
                                    

– I właśnie dlatego powinieneś go wygnać, Roziskrzona Gwiazdo – wciął się Jaskółczy Ogon, gdy tylko Ziołowy Nos skończył przedstawiać sytuację, która rysowała się następująco:

Cienisty Szpon zaczął spotykać się potajemnie z Jasną Łapą, która zaszła w nim ciążę, co jest częścią jego planu mającego ściągnąć na pobratymców gniew Klanu Słonecznika oraz jego sprzymierzeńców (ponieważ powszechnie wiadomo, że Klan Słonecznika ma zaskakująco bliskie więzi z obcymi kotami). A wtedy Klan Mchu zostałby ostatecznie rozgromiony i pokonany w zemście za to, co stało się z Krępą Gwiazdą.

– Zdajecie sobie sprawę jak niedorzecznie to brzmi? – parsknął Roziskrzona Gwiazda.

Jaskółczy Ogon zmarszczył brwi. Bagatelizowanie zagrożeń nie było w stylu przywódcy.

– Jak to niedorzecznie? – zapytal. – Mamy prawo to wszystko podejrzewać. Cienisty Szpon wynika się z obozu już od jakiegoś czasu, ja i Nocna Fala czuliśmy jego zapach na granicy z Klanem Słonecznika no i ta Jasna Łapa zaciążyła. Pewnie, możemy się także mylić, może nie chodzi mu o zniszczenie naszego klanu, ale przyznasz sam chyba, że coś jest nie tak, co?

– Tak naprawdę nieważne jest, o co mu chodzi – dodał Ziołowy Nos. – Ważne, że złamał kodeks. Jeśli nie chcesz wygnać tego bezwartościowego śmiecia, bądź chociaż na tyle rozsądny, żeby go ukarać. Poza tym dostaliśmy znak od Gwiezdnych.

Roziskrzona Gwiazda przez chwilę wyglądał jakby walczył sam ze sobą, a potem w jego żółtych oczach nagle zapłonął gniew.

– Czy wy chcecie, żebym się pozbył dobrego wojownika? – warknął. – Tylko dlatego, że zobaczyliście jakiś durny kwiatek? A może zrobię coś naprawdę dobrego i wygnam was obu, co? – Zaczął bić ogonem na boki. – Na co mi dwa darmozjady, które, zamiast się na coś przydać, tylko węszą podstępy?

Na pyszczku Jaskółczego Ogona widniało coraz większe zaskoczenie. Naprawdę nie poznawał Roziskrzonej Gwiazdy. Jeszcze zanim został przywódcą, zrobiłby dla klanu wszystko, włącznie z oddaniem życia, ale kiedy Skórę w jego imieniu zastąpiła Gwiazda… To już nie był ten sam kocur, którego młody medyk zawsze podziwiał i szanował.

– Chodźmy, Ziołowy Nosie – rzucił, odwracając się w stronę wyjścia z legowiska. – Skoro Roziskrzona Gwiazda nie chce pomóc klanowi, pomożemy mu sami.

Z gardła przywódcy dobiegł warkot, którym Jaskółczy Ogon się nie przejął. Poczekał po prostu na drugiego medyka i skierował się w stronę swojego własnego legowiska, wymijając po drodze Paprociowym Ogon, która ze zmartwieniem spojrzała na jego ponurą minę.

– Co się stało? – miauknęła, doskakując do niego i Ziołowego Nosa.

– Problem w tym, że nic – odpowiedział jej sucho Jaskółczy Ogon. Zwrócił się do Ziołowego Nosa: – I co mamy niby teraz zrobić? Utopić Cienistego Szpona w stawie czy może lepiej przeprowadzić kolejny zamach na przywódcę, tym razem nie przejmując się tym, co pomyślą sobie przodkowie?

– Coś wymyślimy – stwierdził rudzielec.

Jaskółczy Ogon zmarszczył nos. Nie sądził, aby w istocie byli w stanie coś wymyślić.

– Ale… co wy planujecie? – Zapytała Paprociowa Ogon, niczego nie rozumiejąc. 

Żaden z medyków nie chciał jej tego wytłumaczyć.

***

– Jaskółczy Ogonie, mogę ci jutro pomóc szukać ziół? – zapytał Jasna Łapa, gdy postanowił spędzić wieczorem nieco czasu z ulubionym medykiem.

– Jaskółczy Ogonie, mogę ją też? – rzucił Plamiona Łapa, który przyszedł do Jaskółki razem z bratem.

– Nie będę jutro szukał ziół, na razie wszystkie są świeże – wymruczał medyk niemrawo. – Powinniście się raczej zająć swoim treningiem niż co chwilę szukać pretekstu, żeby mi pomóc, żeby tylko nie musieć zajmować się obowiązkami.

– Ale my po prostu lubimy spędzać z tobą czas! – zaprotestował Jasny. Brat poparł go skinieniem głowy. – Jesteś najfajniejszym kotem w naszym klanie.

– Miło mi niezmiernie, że tak o mnie sądzicie, ale nie zmienia to faktu, że powinniście zająć się swoimi obowiązkami. Nie wiem, nauczyć się walczyć.

– Ty nam możesz coś pokazać.

Jaskółczy Ogon przewrócił oczyma.

– Na walce znam się mniej więcej tak samo dobrze jak wy na ziołach. Potrafię się obronić, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nauczycielem nie zostanę.

– No a dasz się namówić chociaż na samo towarzyszenie nam? – miauknął Plamiona Łapa. – Proooszę!

Medyk przewrócił oczyma raz jeszcze nim po raz kolejny powtórzył, że to nijak im nie pomoże. W końcu, zmęczony nadmiernym napastowaniem, wyrzucił ich z legowiska i z beznamiętnym wyrazem pyszczka począł wpatrywać się w składzik z ziołami.

Nie miał pojęcia, co powinien zrobić.

Znowu nawarstwiły się wszystkie problemy, ale tym razem nawet prośba o pomoc nijak nie sprawiła, że rozwiązanie ich będzie łatwiejsze. Musiał porozmawiać szczerze z Paprociowym Ogonem (bał się strasznie), zapobiec zniszczeniu klanu przez Cienistego Szpona (zdawało mu się to wręcz niewykonalne), zrozumieć, co się działo z przywódcą (nie rozumiał i wątpił, że zrozumie, więc i to było niewykonalne), a przy tym wszystkim spełniać wszystkie swoje obowiązki i poświęcać czas nieswoim uczniom, którzy z jakiegoś powodu go lubili. Czy coś jeszcze? Tak. Było coś jeszcze. Krycie Jasnej Łapy, któremu zachciało się romansów, na miłość Gwiezdnych! I choroba Ziołowego Nosa. Co prawda trochę ustępowała, ale miał przeczucie, że będzie musiał dodać do jego mieszanki jeszcze jakiegoś zioła. Nie wiedział jeszcze jakiego, zamierzał to skonsultować z którymś z medyków na następnym zebraniu. Miał nadzieję, że mu się to uda.

Chociaż nie. Nie miał. W sumie w to wątpił, biorąc pod uwagę fakt, że ostatnim razem przez nieobecność Wierzbowego Pazura miał ściśnięte gardło przez cały czas. Ledwo zdołał się przywitać.

Przeklęte było życie medyka. Nie. Nie życie medyka. Jego życie było absolutnie i w całości przeklęte. Czasami zazdrościł Białej Łapie, że siedzi w wygodnym, ciepłym domu i nie musi się niczym martwić.

Jaskółczy Ogon miał tych zmartwień aż za dużo i wiedział, że żadnemu z nich nie podoła. Czy sam, czy to z pomocą Ziołowego Nosa, którego teraz gdzieś wyniosło. Ale gdzie? Nie miał pojęcia.

Czasem irytował go fakt, że ten nie meldował mu, gdzie i kiedy wychodzi, ale była to jedna z tych rzeczy, z którymi nie był w stanie zrobić cokolwiek niczego. Zwykle starał się po prostu ignorować to uczucie irytacji i po prostu pogodzić ze stanem rzeczy, ale tym razem jakoś nie potrafił. Niepokój w nim narastał, choć nie miał pojęcia, dlaczego tak było.

Następny: 22 września

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz