Niepamięć: Rozdział Dwunasty

93 23 9
                                    

Pod rozdziałem ważne rzeczy, proszę na nie zwrócić uwagę.

Ranek dla Jaskółczej Łapy okazał się bardzo stresujący. Nocna Łapa w istocie udała się na trening z Cichym Upadkiem i nie zapowiadało się na to, by wróciła, a na domiar złego Ziołowy Nos po odbyciu porannej toalety zauważył, że myśli jego ucznia są czymś zajęte i próbował delikatnie dowiedzieć się, co tam bardzo rozprasza młodego kocura. Ten jednak zamiast dać się podejść, oznajmił, że idzie sprawdzić jak sprawy się mają ze starszyzną i wyszedł z legowiska szybciej niż medyk zdołał zaprotestować. Po drodze do starszych chwycił w pysk dwie myszki, które im podsunął zanim został wygoniony okrzykiem rozdrażnionego przez kleszcze Sprężystego Skoka, który ku zdziwieniu Jaskółczej Łapy stwierdził, że w zasadzie nie chce się pozbywać swych pasożytów, bo są one jego jedynym, niemarudnym towarzystwem.

– Ah, jak ja ci zaraz dam w ten łysy pysk! – warknęła gniewnie Pochmurny Pysk, podnosząc do góry jedną z łap i wysuwając pazury. – Jak nie chcesz, żebym była marudna, spraw, żebym była młodsza o kilka księżyców i samemu przestań jęczeć!

Jaskółcza Łapa postanowił nie interweniować. I jak się okazało, dobrze zrobił, bo koty trochę pokrzyczały i ponajeżdżały na siebie nawzajem, ale wkrótce zapanowała między nimi zgoda i z legowiska starszych słychać było jedynie donośny śmiech obojga.

– A mówią, że starość to nie radość, co? – rzucił z rozbawieniem Roziskrzona Skóra, nagle pojawiając się za plecami Jaskółczej Łapy. Młody kocur podskoczył, szybko się odwracając, ale gdy tylko zobaczył, że to zastępca, uspokoił się i uśmiechnął na powitanie.

– Masz do mnie jakąś sprawę, Roziskrzona Skóro?

– Chodź ze mną na spacer, mamy do pogadania.

– Mamy? – zdziwił się uczeń, ale zaraz podążył za szarym kocurem, gdyż ten ruszył w stronę wyjścia z obozu i gestem ogona nakazał podążyć młodemu za sobą. A ten nie miał powodu, by nie posłuchać.

Szli w milczeniu dopóki nie znaleźli się przy jeziorze. Do tego czasu Jaskółcza Łapa nieśmiało zerkał w stronę Roziskrzonej Skóry, zastanawiając się czego ten może chcieć i po chwili nawet zdając sobie sprawę z tego, że niemal dorównuje mu wzrostem. I to nie dlatego, że zastępca był mały, Jaskółcza Łapa po prostu tak urósł.

– Już powinieneś być medykiem – zauważył starszy, podchodząc bliżej tafli wody i obserwując ją ze spokojem. Potem zaś odwrócił się i ruszył w zupełnie przeciwnym kierunku, w stronę miejsca, w które koty Klanu Mchu zaglądały rzadko, choć stanowiło część ich terytorium. – A twoje rodzeństwo wojownikami. Zresztą nie tylko oni, bo Zimna Łapa i Świetlikowa Łapa też.

– Tak – przytaknął niepewnie. – Chyba tak.

Roziskrzona Skóra uniósł brwi, słysząc tę niepewność, ale nijak jej nie skomentował. Przyspieszył nieco kroku i już po chwili obaj byli w stanie dostrzec Płaczącą Wierzbę. Miejsce, które zdawało się być okryte złem i rozpaczą niczym poranną mgłą, odstraszające nawet ptaki. Jaskółcza Łapa czuł ciarki na grzbiecie, gdy patrzył na wysokie, stare drzewo. Czasami, gdy był młodszy i przez całkowity przypadek znajdował się w jego pobliżu, wydawało mu się, że potępione dusze kotów wyją w pniu drzewa, rozpaczliwie łaknąc pomocy, której nikt nie mógł im udzielić. Wrażenie owo już dawno zginęło i teraz Płacząca Wierzba była ponurym strażnikiem okolicznego pagórka, który nawiasem mówiąc także był omijany przez Jaskółczego i innych Mchowych.

– Dlaczego Płacząca Wierzba? – zapytał uczeń, patrząc na Roziskrzoną Skórę z niepewnością.

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – To dobre miejsce, żeby pogadać z dala od zgiełku, rzadko kto tu zagląda. No, może poza mną i twoim bratem.

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz