Lament Jaskółki: Rozdział Dziewiąty

25 3 2
                                    

Siedział z Ziołowym Nosem i Paprociowym Ogonem, obserwując kocięta, które niedawno otworzyły oczy i zaczęły wyglądać poza żłobek, omiatając wszystko ciekawskimi spojrzeniami. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jak mały Lodzik skacze na Ciemną. Kociaki jego siostry polubiły się z tą małą przybłędą i wyglądało na to, że i owa przybłęda zdołała się zaaklimatyzować. Czasami wymykała się Nocnej Fali i dochodziła aż do wejścia do legowiska medyków, skąd nieśmiało przypatrywała się im, gdy segregowali zioła lub zwyczajnie dyskutowali.

– Fajna ta Ciemna – miauknęła Paprociowy Ogon, zauważając, komu przyglądał się Jaskółczy Ogon – ale wydaje się dosyć… Taka… – Zmarszczyła nos, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego słowa. – Zalatuje od niej domowcami.

– Trudno, żeby zalatywało czymś innym skoro jest z miejsca dwunożnych – zauważył Jaskółczy, ziewając przeciągle. – Niedługo przesiąknie naszym zapachem i będzie zupełnie jak swoją.

– Pewnie tak. – Wzruszyła ramionami i zmieniła temat: – A jak się czuje Lodzik? Nocna Fala wspominała, że coś go brzuszek bolał i nos miał z rana przytkany?

Tym razem Ziołowy Nos mruknął potakująco.

– Ale to nic poważnego, nie masz się co martwić. A nawet jeśli, to Jaskółczy Ogon nie pójdzie na zgromadzenie, tylko zostanie, żeby się nim zająć.

– Zostanie? – zdziwiła się.

– Musi się realizować – rzucił żartobliwym tonem. – Mi te jego ziółka zaczęły pomagać, to teraz niech leczy malucha.

– O, w końcu przyznałeś, że potrzebowałeś leczenia. – Jaskółka uśmiechnął się krzywo.

– Nie, nie, nie. Przyznałem, że leczenie pomogło. Bez niego też jakoś bym sobie dał radę.

Młodszy z medyków przewrócił oczyma, nie zamierzając się o to dłużej spierać. Wszak liczył się głównie fakt, że starszy w końcu nie migał się od przyjmowania leków.

– A co w końcu z tym znakiem? – zapytał rudzielec po chwili. – Wymyśliłeś coś, mały?

– Nie wiem… – Skrzywił się. Miał już dosyć tych wszystkich niezrozumiałych znaków od przodków. – Pustka w głowie. Ten kwiatek był w najbardziej zacienionym kącie składzika, więc na dobrą sprawę może chodzić o Cienistego Szpona, ale równie dobrze mogę to źle interpretować.

– A o jaki znak w ogóle chodzi? – wtrąciła się z zaciekawieniem Paprociowy Ogon. – Co widzieliście?

Jaskółczy Ogon streścił jej pokrótce całą sprawę, po chwili namysłu poruszając również krótko kwestię dziwnego zachowania swojego brata.

– Ha! Mówiłam, że ta łajza coś knuje!

– Ja nie wiem czy to jest powód do szczęścia, Paprotkowy Ogonie.

Ziołowy Nos poparł słowa ucznia kiwnięciem głowy.

– Na razie po prostu będziemy mieć go na oku – zdecydował rudzielec. – I może powinniśmy powiedzieć o tym Roziskrzonej Gwieździe. Chyba że to już zrobiłeś, Jaskółczy Ogonie.

– Chyba z nim o tym nie rozmawiałem.

– Więc ja porozmawiam z nim w drodze na zgromadzenie.

Jaskółka pokiwał głową, przyjmując to do wiadomości. Był nawet zadowolony z takiego obrotu spraw. Wiedział, że Ziołowy Nos przedstawi przywódcy sprawę w poukładany i prosty sposób, bez mieszania się i zapominania o bardziej ważnych kwestiach, jak pewnie byłoby to w przypadku Jaskółczego.

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz