Niepamięć: Rozdział Dziesiąty

95 25 5
                                    

Gdy Jaskółcza Łapa obudził się rankiem, zrozumiał, że nękające go wyrzuty sumienia z powodu Pochmurnego Pyska są nieco mniejsze. Zastanawiał się czy to w istocie przez to, że czuł się coraz mniej winny tragedii czy raczej przez chęć odejścia Białej Łapy i świadomość tego, że powinien pomóc Cienistej Łapie, które z kolei przytłaczały go coraz bardziej. Wiedział, że jedynym sposobem na pozbycie się problemów jest stanie z nimi twarzą w twarz, więc właśnie to postanowił uczynić, wychodząc z legowiska po porannej toalecie. Ziewnął przeciągle, szukając wzrokiem swojego brata, a gdy go nie dojrzał, postanowił zajrzeć do legowiska uczniów w nadziei, że właśnie tam będzie się jeszcze znajdował. I było tak w istocie, gdyż przyszli wojownicy jeszcze błogo pochrapywali, śpiąc jeden na drugim czy rozkładając się na całych swoich posłaniach. Jaskółcza Łapa uśmiechnął się, widząc splecionych w jedną, wielką kulę futra Zimną Łapę i Świetlikową Łapę i odsłaniającą brzuszek Paprociową Łapę, zajmującą miejsce pod liściastą ścianą. W zasadzie to jego przyjaciółka wyglądała tak uroczo, że zatrzymał się na chwilę, by na nią popatrzeć. Speszył się nieco, gdy przewróciła się na brzuch i zwinęła w kłębek, ale nadal nie ruszał się z miejsca, nie przenosząc nawet wzroku w inne miejsce. Paprociowa Łapa go w dziwny sposób przyciągała i powodowała, że czuł dziwne ciepło rozlewające się po klatce piersiowej, lecz zaraz się za to skarcił i pokręcił gwałtownie głową, z powrotem odwracając się w stronę swojego brata. Nie wiedział cóż mogło znaczyć wypełniające go ciepło, lecz miał przeczucie, że nie powinien nawet nad tym myśleć, bo mogło się to źle skończył.

– Cienista Łapo? – szepnął, trącając delikatnie kocura łapą. – Wstawaj.

Szaro-biały wymamrotał kilka słów przez sen, na co Jaskółcza Łapa pokręcił jedynie głową i ponowił próbę obudzenia go. Tym razem okazała się skuteczna, gdyż uczeń najpierw leniwie otworzył oczy i nimi zamrugał, a potem spojrzał na brata pytająco, jakby nie chcąc nadwyrężać pyszczka, by spytać czego chce.

– Idziemy na spacer. Do obozu – zakomunikował Jaskółcza Łapa, starając się nie zwracać uwagi na ziewnięcie brata. – Na jakąś miłą gałąź, na której będziemy mogli sobie posiedzieć i pogawędzić jak dwaj przyjemni bracia.

– Dwaj przyjemni bracia? – powtórzył leniwie Cienista Łapa, niechętnie się podnosząc i przeciągając. – Brzmi całkiem miło.

– Więc chodźmy.

Poszli. Wyszli cicho z legowiska uczniów, starając się nikogo nie obudzić, a potem wybrali miejsce do wypoczynku. Padło na dosyć wysoko usytuowaną gałąź olszy, która ich zachęcała choćby dlatego, że wydawała się wystarczająco duża na to, by ich pomieścić, a przy tym widać z niej było cały obóz.

– Myślałeś kiedyś o tym jak wyglądałoby życie w innym klanie? – miauknął Cienista Łapa, wystawiając pyszczek w stronę pierwszych promieni słońca i pozwalając jednej ze swoich nóg swobodnie zwisać w powietrzu.

– Jakoś nie czułem potrzeby... – Ziewnął przeciągle. – W Klanie Słonecznika musielibyśmy biegać za królikami, w Klanie Deszczu udawalibyśmy wiewiórki, a w Klanie Grzmotu... No... Wiesz, skakalibyśmy po tej dziwnej dziurze w ziemi. W każdym razie moglibyśmy żałować, bo w Klanie Mchu jest mimo wszystko dobrze.

– Może dla ciebie. Ja chciałbym wiedzieć, czy byliby w stanie mnie zaakceptować. Bo nasze siostry i tamci dwaj na razie nie są zbyt chętni, a staram się być miły. Mysz im wczoraj przyniosłem, a oni nadal swoje...

– Jeszcze się do ciebie przekonają, nie martw się. – Trącił brata nosem, widząc jak ten sposępniał. – Postaramy się o to. Oni po prostu potrzebują trochę czasu, bo wiesz, od małego mieliście ciężkie relacje. Ale powoli będziemy działać.

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz