Lament Jaskółki: Rozdział Czwarty

32 4 0
                                    

– Wczoraj wieczorem, kiedy wracałam do swojego legowiska, widziałam jak Cienisty Szpon wychodzi z obozu – miauknęła ponuro Paprociowy Ogon zamiast powitania. – Nie wiem jak wy, ale ja bym powiedziała, że jeśli on się wynika, to nic dobrego nie może z tego wyniknąć.

– Może poszedł do tej całej wierzby, tej wiesz której – podsunął młodszy z medyków, przeciągając się na swoim legowisku. – Kiedy byliśmy uczniami, podobno spędzał tam dużo czasu.

– Do wierzby… – Prychnęła z pogardą. – Knuje coś jak nic, mówię wam!

Ziołowy Nos pokiwał głową z zamyśleniu.

– Może tak być. Prawdę mówiąc, nawet bym się nie zdziwił.

Na pyszczku Paprociowego Ogona zagościł triumfalny wyraz. Jaskółczy dalej zaś pozostawał nieprzekonany. Co Cienisty Szpon mógłby niby knuć? W porządku, może chciałby zniszczyć Klan Mchu od środka, ale niby jakim sposobem? Był zupełnie sam. Jego jedyny potecjalny sprzymierzeniec, Krępa Gwiazda, został rozszarpany przez Roziskrzoną Gwiazdę i kilku wojowników kilka księżyców temu, gdy tylko odkryto, że ośmielił się wrócić na terytorium klanu. Poza tym nikt, ani w Klanie Mchu, ani poza nim, nie darzył go ani odrobiną zaufania. Chyba nawet Klan Słonecznika, choć niezbyt im obecnie przychylny, nie zniżyłby się do współpracy z tym kocurem. Co zatem Cienisty Szpon mógłby, na miłość przodków, knuć? Jedno wielkie nic.

– Węszycie podstęp tam, gdzie go nie ma – stwierdził, podnosząc się i chwytając w pysk jedną z tkwiących w jego legowisku niezapominajek. – A teraz wybacznie, ale muszę was zostawić. Idę do Sikorczego Skrzydła, układajcie swoje teorie beze mnie.

Ziołowy Nos i Paprociowy Ogon odprowadzili do skonsternowanym wzrokiem, nic nie odpowiadając. Młody medyk, znalazłszy się na zewnątrz, westchnął ciężko, rozglądając się po obozie w poszukiwaniu Ciepłego Serca. Mówiła przecież, że będzie na niego czekać przy wyjściu, a tymczasem nie widział jej nigdzie. Zapomniała? Przecież zapominanie nie było jej domeną, tylko jego. A może to on zapomniał? Może jednak umówieni byli na inny dzień? Zacisnął zęby mocniej na niezapominajce. Nie. Na pewno to miało być dzisiaj, mógł dać sobie łapę obciąć.

– Cześć, Jaskółczy Ogonie! – rzucił Jasna Łapa, znikąd pojawiając się obok niego. – Paprociowy Ogon jest u was?

– Tak, Jasna Łapo, jest.

– Świetnie! – ucieszył się. – Mam nadzieję, że mnie czegoś nauczy! Myślisz, że już będzie chciała ze mną trenować czy że jeszcze nie?

– Myślę, że nie będzie sprawiała kłopotów i pójdzie z tobą na trening już teraz. Powiedz mi tylko, widziałeś Ciepłe Serce?

Na jasnym pyszczku kota pojawił się wyraz zamyślenia.

– Wydaje mi się, że jest w legowisku wojowników.

Skinął głową. No tak. To przecież tam miał po nią pójść. Pożegnał się z Jasną Łapą krótkim miauknięciem i ruszył w stonę wspomnianego wcześniej legowiska. W środku zastał tylko Ciepłe Serce, wpatrującą się w zamyśleniu w liście własnego posłania. Trącił ją nosem.

– Racz wybaczyć spóźnienie, zapomniałem, że miałem po ciebie przyjść i czekałem przed swoim legowiskiem… – Zaśmiał się ponuro. – Możemy już iść?

– Tak, pewnie. – Uśmiechnęła się do niego, lecz Jaskółczy Ogon był niemal pewien, że z tego uśmiechu wybija się jakaś niewesoła nuta. – W zasadzie to ja od razu powinnam się po ciebie przejść, ale byłam pewna, że tym razem twoja pamięć nie zawiedzie.

Podniosła się z posłania.

– Pokładałaś w niej zbyt dużo wiary – stwierdził kocur, czekając aż przyjaciółka dołączy do niego przy wyjściu z legowiska. – Głupi błąd.

NiezapominajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz