Z każdą kolejną chwilą stawało się coraz ciemniej, a Jaskółcza Łapa nadal nie ruszał się z miejsca, nie wiedząc w którą stronę ma się udać. Westchnął ze zmęczeniem, w końcu podnosząc się do pozycji stojącej i po chwili zdecydował po prostu iść przed siebie i mieć nadzieję na spotkanie jakiegoś życzliwego kota, który pozwoli mu choć na trochę ze sobą zostać. Uczeń wiedział, że nie powinien już wracać do Klanu Mchu po swojej ucieczce, dlatego nawet nie zamierzał próbować szukać drogi. Miał w planach zacząć nowe życie jako Jaskółka, nie przyznając się do swojej przeszłości nawet przed samym sobą. Skoro nie mógł zostać medykiem, nie chciał nawet zachowywać swojego uczniowskiego imienia.
Im dłużej szedł, tym bardziej ciążyły mu łapy i stawał się coraz bardziej głodny. Próbował wywęszyć coś, co nadawałoby się do złapania, ale obrzydliwy smród biegnącej nieopodal Drogi Grzmotu skutecznie maskował wszelkie inne zapachy, przy okazji przyprawiając kocurka o zawroty głowy. Znajdował się zbyt blisko, ale jednocześnie nie chciał odchodzić dalej, gdyż droga stanowiła jego jedyny punkt orientacyjny na tym rozległym polu. Spojrzał w niebo, prosząc swych przodków o pomoc w tej trudnej sytuacji, lecz zdawało się, że ci nim zaczęli gardzić, gdyż nie czuł nawet ich obecności, jak to zwykle bywało. Zupełnie jakby w momencie ucieczki z obozu, Gwiezdni uciekli od niego, uznając zapewne, że nie mają zamiaru dłużej zsyłać pomyślności na takiego tchórza. Jaskółczy pomyślał sobie, że najwyraźniej właśnie na to sobie zasłużył i postanowił dłużej nie winić przodków, po prostu zajmując się sobą i swoim dalszym losem.
W końcu słońce zaszło, ustępując miejsca całkowitej ciemności, w której co jakiś czas pojawiało się jedynie światło potworów i odległy blask na linii horyzontu. Jaskółcza Łapa postanowił, że właśnie tam się uda, przekraczając Drogę Grzmotu. Może mu się poszczęści i nie trafi do obozu potworów, a do miejsca Dwunożnych, o którym dawniej słyszał od Sprężystego Kroku. Był pewien, że koty które tam są, będą w stanie udzielić mu pomocy dopóki nie znajdzie własnego kąta. O ile rzecz jasna jakieś koty w ogóle tam mieszkały, bo to co słyszał od starszego mogło przecież nie być aktualne. Wziął głęboki oddech, by nieco oczyścić myśli przed przekroczeniem morderczej ścieżki i rozejrzał dookoła, by upewnić się, że znikąd nie nadchodzi potwór. Okolica w istocie wydawała się względnie bezpieczna, więc już po chwili Jaskółcza Łapa postawił pierwszy krok na nieprzyjemnej, chropowatej powierzchni Drogi, marszcząc nos z niezadowoleniem. Jego łapy nie były przyzwyczajone do równie twardego podłoża. Nawet kamienie leżące przy stawie Klanu Mchu nie były równie nieprzyjemne jak Droga Grzmotu.
Przyspieszył kroku, nie dbając o ból i myśląc tylko o tym, by jak najszybciej stanąć na trawie po drugiej stronie i ruszyć w stronę domniemanego miejsca Dwunożnych. Droga doń okazała się znacznie dłuższa niż początkowo przypuszczał i miał ochotę poddać się w połowie i ułożyć się w jakimś bezpiecznym miejscu, by się przespać. Zmęczenie i głód coraz bardziej dawało mu się we znaki, powodując zawroty głowy, przez które chód ucznia stawał się coraz bardziej chwiejny. Nie pomagał również nieprzyjemny, ssący ból żołądka domagającego się o pożywienie. Niestety, kocur nadal nie potrafił wywęszyć jakiejkolwiek myszy, zupełnie jakby z tego obszaru zniknęło jakiekolwiek życie. A może to po prostu przez osłabienie jego zmysły nie działały jak powinny? Zacisnął oczy, po czym je otworzył i zamrugał nimi kilkukrotnie, chcąc przegonić zmęczenie. Przyspieszył kroku, nieco wbrew sobie, chcąc jak najszybciej dotrzeć do światła, które z każdą pokonaną przez niego odległością lisa stawało się coraz bardziej wyraźne, dając tym samym nadzieję na to, że na miejscu spotka go coś dobrego.
Światła okazały się oświetlać legendarne miejsce Dwunożnych, które mimo początkowych nadziei kocura nie wydawało się ani trochę przyjazne. Wszystko w nim było zaskakująco równe, zbudowane z nieprzyjemnych, szorstkich materiałów i poprzecinane coraz to nowymi Drogami Grzmotu, w których uczeń tracił orientację. Westchnął ciężko, rozglądając się dookoła na kolejnej z nienaturalnych, śmierdzących ścieżek, postanawiając usiąść na chwilę, by dać odpocząć zbolałym poduszkom łap. Jego nadzieja na ratunek uleciała, a jej miejsce zastąpiła narastająca ochota na rzucenie się pod jednego z potworów, które co jakiś czas przejeżdżały obok niego, wywołując ciarki na jego grzbiecie. Nie potrafił opanować strachu przed monstrami nawet gdy zrozumiał, że żadnego z nich tak naprawdę nie obchodzi, bo mijają go, nawet nie mrugając świetlistymi oczyma jakby były w dziwnym transie, nakazującym im bez końca podróżować po siatce Dróg Grzmotu.
CZYTASZ
Niezapominajka
FanficZAKOŃCZONE Niezapominajka obejmuje dwa luźno połączone tomy - Niepamięć i Lament Jaskółki. Przed dobraniem się do nich polecam ruszenie Spadających Gwiazd, jednak nie jest to koniecznie c: Od najmłodszych lat Jaskółczy Ogon miał do czynienia z obłęd...