Trzecia część książki "HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones".
Stella Mills pokonała swoj mrok, lecz ten zadał cios poniżej pasa i zadomowił się w ciele jej ukochanego.
Dziewczyna jest zdeterminowana, by zabrać Killiana z Podziemia i odzyskać ich szcz...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cała sala wybuchła gromkimi brawami, gdy tylko Emma zdmuchnęła świeczkę z urodzinowej babeczki.
Dołączyłam do braw z uśmiechem patrząc, jak siostra prostuje się i patrzy na szczęśliwych rodziców obok mnie. Trzydzieste urodziny to było coś. Zawsze w zamku hucznie obchodzono urodziny nas obu, jakby były jednym z najważniejszych świąt w całym królestwie, chodź dla niektórych w tym rodziców, pewnie tak było.
- Czego sobie życzyłaś, Emmo? - zapytałam, obejmując jedna dłonią swój brzuch.
Emma spojrzała na urodzinowa babeczkę i uśmiechnęła się pod nosem.
- Niczego. Mam wszystko, czego pragnęłam. - spojrzała na nas, a rodzice trzymając się za ręce westchnęli z dumy. Emma obeszła stół i stanęła obok mnie z uśmiechem patrząc na mój niewielki, wystający brzuch. Dotknęła go dłońmi i pomasowała, przez materiał sukni. - Ktoś tu jest zmęczony. - powiedziała, widząc mój wzrok.
- Trochę. - wyprostowałam się i spojrzałam na nią. - Nie spałam dzisiaj najlepiej.
- Dziecko?
- Och, nie, nie. - pokręciłam głową. - Było wyjątkowo spokojne. - zaśmiałam się, ale później spoważniałam. - Wczoraj śniło mi się, że Królowa rzuciła klątwę. Zostałyśmy Wybawicielkami, tak, jak mówili rodzice. - ściszyłam głos.
- Pokonali Królową. - przypomniała mi.
- Tak, ale... - zawahałam się i zaczęłam rozglądać się po sali. Po upewnieniu, że ani rodzice, ani Henry, a już tym bardziej Jefferson nie słyszą, odetchnęłam. Wolałam ich nie martwić, tym bardziej, że ostatnio nieco gorzej się czułam. - W tym śnie obie byłyśmy w bardzo dziwnym miejscu, jakiego nigdy nie widziałam. Nadal walczyliśmy z Królową. Wszyscy walczyliśmy. - podkreśliłam, podczas gdy Emma uważnie mnie słuchała. - To miejsce nazywało się... - zmarszczyłam w zastanowieniu brwi. - Storybrooke...? - zapytałam samą siebie.
Emma uśmiechnęła się czule i złapała mnie za rękę.
- Nie martw się, droga siostro, to był tylko sen.
Pokręciłam głową.
- Być może, ale... - pociągnęłam ją za rękę w kąt, gdzie schowałam miecz, przy którym rano się obudziłam. - To. - wzięłam rękojeść w dłoń. Czerwony rubin na końcu błyszczał mi po oczach. - Czy to nie dziwne? Leżał obok mnie na łóżku. Dobrze, że Jefferson tego nie zauważył. - odetchnęłam, wskazując dyskretnie na mężczyznę który z szerokim uśmiechem rozmawiał z tatą.
Emma jeździła wzrokiem po ostrzu. Zmarszczyła brwi i otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nagle dostrzegłam biegnącego w naszą stronę Henrego.
Schowałam miecz za siebie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.