[ TRZYDZIEŚCI DWA ]

621 33 52
                                    

Rano obudziła mnie Śnieżka i Emma, które nie dały mi nawet dobrze dojść do siebie po nocy i od razu wepchnęły mnie do łazienki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rano obudziła mnie Śnieżka i Emma, które nie dały mi nawet dobrze dojść do siebie po nocy i od razu wepchnęły mnie do łazienki.

Udało mi się jedynie zobaczyć, że dochodziła dziewiąta, zanim drzwi łazienki zamknęły się za mną z trzaskiem. 

Nie przejmując się za bardzo czasem ani pośpiechem matki, powoli wykonywałam poranne czynności i dopiero szczotkując zęby dotarło do mnie jaki dziś jest dzień.

Wyplułam szybko pastę do zębów i wybiegłam z łazienki, owinięta jedynie szczelnie ręcznikiem martwiąc się, że nagle czas przyspieszył i z dziewiątej zrobiła się osiemnasta. 

Wyrzucałam sobie, jak mogłam zapomnieć, że to dziś wychodzę za mąż, ale spójrzmy prawdzie w oczy. To wszystko działo się szybko. 

Praktycznie z dnia na dzień zapadła decyzja o miejscu ślubu i o ilości gości, którzy zaprosimy na tę uroczystość. 

Do ślubu miałam jeszcze mnóstwo czasu, podczas którego chciałam się odprężyć i należycie przygotować, jednak nadal brakowało nam jednej, dość istotnej rzeczy. 

Mianowicie mojej sukni. 

Można by pomyśleć, że suknia panny młodej była jedną z najważniejszych rzeczy, a jednak zapomniałam o niej całkowicie. 

Na szczęście nie mama i Emma. 

One obie na czele z tatą trzymały rękę na pulsie i miały pod kontrolą całą ceremonię. Brakowało im tylko tej słuchawki do ucha i notesika, w którym mogłyby odhaczać każdą dobrze załatwioną sprawę. 

Wysuszyłam włosy i z grubsza się ogarnęłam, a kiedy weszłam do swojego salonu, na kanapie, stole i na fotelach wisiały kremowe pokrowce, a po środku tego bałaganu dwie kobiety wpychające mi do ręki pierwszą z sukni.

Później przyszedł czas na kolejne, a mój wybór zwęził się do minimum. 

Odrzuciłam wszystkie bogato i fikuśno zdobione, zostawiając tylko te, na które może mogłabym i rzucić oko drugi raz. 

Teraz miałam na sobie coś w stylu syrenki, czego kiedyś przysięgłam sobie nigdy nie założyć. Pod naciskiem Emmy jednak uległam.

Ta suknia była przylegająca dobrze do ciała do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet zrobić w niej kroku. Jasne, była śliczna i dobrze wykonana, ale nie czułam, że to jest to.

Chciałabym na swoim weselu trochę się pobawić, a nie próbować łapać oddech, jak dosłownie ryba wyciągnięta z wody. 

Wygładziłam materiał białej sukni na swojej tali i przyjrzałam się dobrze swojemu odbiciu w lustrze. 

Widzę w odbiciu mamę, która z uśmiechem na pół twarzy zagląda mi przez ramię i mierzy wzrokiem suknię. 

Oddaje jej uśmiech, który słabnie, gdy spoglądam na kolejne, czekające w kolejce kiecki.

HAPPILY EVER AFTER: To Hell And Back ¬ Killian Jones [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz