Następnego dnia w szkole jestem mocno nerwowy. Nie do końca wiem, czy lepiej unikać moich oprawców ,czy skonfrontować się z nimi. Dochodzę do wniosku, że muszę jakoś pierwszy zareagować, bo istnieje ryzyko, że wezmą sobie mnie na celownik i zostanę ich popychadłem. Gdy tylko dostrzegam ich na końcu korytarza, adrenalina zaczyna krążyć w moim ciele. Pluję na dłoń, a potem wycieram lewe oko z kremu. Podchodzę do nich energicznym krokiem, a część osób na korytarzu już zaczyna mnie obserwować.
-I co chujki? W grupie takie z was cwaniaki?!- widzę na ich twarzach wkurw i zdziwienie.
-Ej gościu, wyluzuj- jeden próbuje mnie uspokoić.
- No bo będziesz miał powtórkę! –sugeruje drugi, z zaciśniętymi pięściami
-A skąd kurwa wiesz, że nie chcę powtórki?!- teraz już cały korytarz nas obserwuje- tylko jeden na jeden, a nie znowu rzucicie się na mnie wszyscy jak pizdy!
-Zamknij mordę! Odjebało ci wczoraj. Podbiegłem do ciebie, żeby wyjaśnić, że to tylko dla beki, że nie mamy nic do ciebie i jest luz- wczorajszy znokautowany chce ich teraz wybielić chyba.
-No na bank tak było- odpowiadam ironiczne.
-Tak baranie, bo nie chciałem żebyś nam przypału narobił jak Mazurowi- jego słowa teraz trochę bardziej logiczne się wydają -ale zanim zdążyłem coś powiedzieć to ty wyjebałeś mi. Zobacz nawet zęba mi ukruszyłeś- odchyla górną wargę i dostrzegam jakiś tam uszczerbek na trójce.
-Chuj mnie to teraz..! Chcę solówę, nie obchodzi mnie z którym z was!! - wykrzykuję to i do moich uszu dociera głos dyżurującego nauczyciela, zmierzającego w naszą stronę:
- ej co tam się dzieje?
Nasza dyskusja natychmiast ustaje. Staram się ustawić tak, żeby lewej strony twarzy nie było widać. Znokautowany podchodzi blisko i szepcze do ucha - długa przerwa, parking za szkołą- rzucam mu wściekłe spojrzenie, podchodzi nauczyciel. Chłopaki od przekopki wyjaśniają szybko, że korytarz jest chyba za wąski dla mnie i zderzyłem się z jednym z nich barkami, po czym zaczęliśmy się kłócić, ale już jest ok. Nie protestuję i zgadzam się z tą wersję.
Na lekcji znajomi po raz kolejny obskakują mnie i dopytują co mi odjebało. Pokrótce wyjaśniam im sytuacje i okazują mi zrozumienie, wymieszane z politowaniem. Zgodnie zakładają, że to się źle dla mnie skończy. Sam teraz patrząc trochę z dystansu, zdaję sobie sprawę, że mogłem to inaczej rozegrać.. mniej dramatycznie. Może skończyłoby się tylko na wyjaśnieniach, a tak, gdy widziało to tyle osób nie mogą sobie pozwolić na to, żeby jakiś wieśniak pruł się do nich na przerwie. Trudno, najwyżej znowu dostanę wpiernicz, a już zdążyłem się przekonać, że to wcale nie jest takie straszne.
Długa przerwa, ja i znokautowany na parkingu za szkołą. Spora grupa uczniów zebrała się, żeby to zobaczyć. On zaczyna sypać tekstami, które chyba mają na celu przestraszenie mnie, ale wyraźnie daję mu do zrozumienia, że to nie będzie pojedynek werbalny.
- Skończ pierdolić- macham mu ręką w geście zachęcającym do podejścia bliżej. Jest to mój pierwszy raz jak będę się z kimś bil na serio i nie mam pojęcia skąd ta moja pewność siebie.
-Ty jebany wsioku! Rozjebie ci łeb- widać, że rozwścieczyło go to.
Zrzuca siwą bawełnianą bluzę adidasa z siebie i podchodzi do mnie, szczupły gość o średnim wzroście. Za uniesionej gardy wystaje ciemno- blond grzywa, nastroszona w nieładzie ku górze.
Zostają wprowadzone pierwsze niepewne ciosy i kopnięcia na mnie, które staram nie zostawiać bez odpowiedzi. Nagle przeciwnik rzuca się na mnie i próbuje chwycić za kark, tak aby znalazł się miedzy ramieniem, a przedramieniem. Udaje mu się to i ściąga moja głowę ku dołowi i próbuje pozbawić mnie równowagi. Gdy się szamoczemy staram się wyprowadzić jakieś ciosy pięścią i łokciem w jego brzuch. Ktoś w grupie gapiów nagle krzyczy – Psiarnia! Spierdalajcie! W amoku nie zwracamy na to uwagi. Jakiś typ stara się nas rozdzielić, ale jest już za późno.
CZYTASZ
NOWA PERSONA
General FictionNiezadowolony z życia nastolatek próbuje wywołać u siebie objawy osobowości mnogiej