Jedziemy autem kumpla nad jezioro, gdzie znajduje się domek. Cholernie przyjemne uczucie siedzieć z tyłu z browarkiem w ręku (już dwa wypite na rozluźnienie). Niczym się nie przejmuję i czuję się tak jakoś błogo. Nie muszę iść w sobotę do roboty, nie muszę przejmować się moimi brakami towarzyskości, bo alko to załatwi, jedyne co mnie interesuje to zaliczyć dobrą imprezę (i może jakąś laskę). Na miejscu stoją już dwa inne auta i słychać muzykę, wiec impreza powoli się rozkręca. Wchodzimy z chłopakami na duży taras znajdujący się przed frontowymi drzwiami. Witamy się z przebywającymi tu palaczami „ciekawe jak długo utrzyma się zakaz palenia w środku..." czuję, że piwko w moim organizmie nie rozkręciło się wystarczająco, więc nie wchodzę jeszcze do środka, tylko podchodzę do dwóch gości co próbują rozpalić ognisko niedaleko tarasu.
-Siema, co tak słabo wam idzie? Nie byliście w harcerstwie? „O ja pierdole co za oryginalny teks. Nie otwieraj gęby jak takie gówno ma wypływać z niej" - pomyślałem sobie.
-Siema, a wilgotne te ścierwo i nie chce się zająć- odpowiada jeden.
- Właściciel domku na bank ma kosiarkę w garażu, więc powinno się coś benzynki znaleźć - proponuje drugi.
Otwieramy garaż i cholera wie czemu używamy fleszy w telefoniach zamiast zapalić światło (może ubzdurało nam się, że to jakiś włam). Kosiarka szybko zostaje odnaleziona, ale baniaka z paliwem nie widać, a raczej nie chce nam się spuszczać benzyny z baku kosiarki. Po dłuższej chwili poszukiwań rozlega się krzyk:
- Jest! Mam!- jeden z poszukiwaczy podnosi czerwony baniak i gdy prześwietla go światłem z komórki i okazuje się, że są tam resztki, ale powinno wystarczyć na rozpalenie ogniska.
Plan z benzyną „wypalił" i kupka drzewa przemieniła się w ognisko. Impreza już rozkręca się na dobre. Jest ponad 30 osób. Ja wbiłem się znakomicie w tłum i czerpię całymi garściami z tego co cie dzieje..
Zebrało się koło wokół typa, który zawsze chce być w centrum uwagi i używa do tego śmiesznych historii z życia. Historia nie zawsze sama w sobie jest wystarczająco zabawna, ale on tak to opowie gestykulując, że może pocieknąć ze śmiechu:
-Sprzątałem trochę w garażu sobie spokojnie w ostatni weekend i nagle wpada stary i mnie woła. Jak tylko go widzę to od razu śmiać mi się chce. Nie wiedziałem, że mój ojciec lubi robić cosplay. Chłopie, czerwona czapa z daszkiem, granatowe ogrodniczki, wielkie robocze trepy, takie wiesz z kawałkiem blachy w czubie. Gęsty wąs i ten wystający brzuszek. Chce żebym pomógł mu coś tam przenieść. Mówię do niego:
-Dobra Mario, już ci pomagam hahah- on już trzęsie wąsem z wkurwu i mówi:
- zaraz zajebie ci z otwartej w potylice to zapomnisz co to Mario
Ja po tym tekście kisnę i myślę sobie „oby te cholerstwo nie było ciężkie, bo ze śmiechu nie dam rady podnieść". Przy płocie leży jakaś stara zardzewiała przekładnia.
-Po uj chcesz to przenieść? Poczekasz do wiosny i rozpadnie się samo, a potem w kawałkach przeniesiesz.
-Właśnie po to gamoniu, żeby się nie rozpadło. Dobra nie piernicz głupot, tylko bierz się za to. Zobaczymy ile ci ta siłownia dała.
-Czekaj staruszku, bo się uszkodzisz. Może sam to dygnę.
- Ja ci dam staruszka. W twoim wieku takich barszczy jak ty nosem wciągałem.
No i dobra akcja się zaczyna.. chwytamy się i sruuuu do góry, gdy nagle słychać taki głośny trzaskający dźwięk. Wywalamy oboje gały na siebie i mój ojciec na to:
- O kurwa chyba spodnie trzasły- ale ja już wiem, że to nie był trzask pękających spodni, tylko zwieraczy. Myślę sobie „o chuj fuga poszła" i zaczynam cisnąć taką bekę, że błagam go żebyśmy to odłożyli, bo puszczę zaraz a on:
-I czego szczylu się śmiejesz? -i idzie sobie do domu takim krokiem jak Pawlak z Sami swoi. Patrzę na niego i duszę się z beki. Po chwili wraca, ale widzę, że spodni nie zmienił, więc stwierdzam, że to taka delikatna fuga była i mówię do niego wycierając łezki ze śmiechu:
-Co ojciec, te barszcze ci wyskoczyły co nosem wciągałeś hahaha- każe mi się zamknąć, ale dostrzegam, że też tam pod wąsikiem trochę się chichra".
Wszyscy prawie turlają się po tej historyjce, a on bryluje jak gwiazda stand up-u. Mnie aż brzucho boli ze śmiechu, ale zaraz pojawia się myśl, że ta opowieść ma mało oryginalną tematykę, ale jeśli wydarzyła się naprawdę to spoko. Uświadamiam sobie także jak bardzo żenujące by było dla mnie, gdyby takie coś przytrafiłoby mi się na imprezie, aż po chwili zaczynam czuć jakiś niepokojący lęk. Ale szybko zapominam o tych przemyśleniach i balanga trwa dalej. Jest standardowo parę spin, a ja standardowo po pijaku staję się głównym mediatorem i staram się nie dopuścić do bójki.
CZYTASZ
NOWA PERSONA
General FictionNiezadowolony z życia nastolatek próbuje wywołać u siebie objawy osobowości mnogiej