2.

88 13 11
                                    


Piątkowy wieczór, a ja w domu z rygorystycznym planem niewychodzenia z niego. Te postanowienie ma mnie uchronić przed byciem niewyspanym w pracy. Potrzebę snu w ciągu dnia odczuwam prawie codziennie i to chyba określa się chronicznym zmęczeniem, ale po intensywnych nocach otwierających weekend jest ona praktycznie nie do zniesienia. Dawka suplementów na sen ma mi w tym pomoc.

Siedzę w ciemnym pokoju, wieczór umilają mi brzmiące głośno w słuchawkach trapy i przewijanie tablicy na fb. Trochę to masochistyczne. Widzę nowe zdjęcia i posty znajomych. Relacje w większości są z rozpoczynających się imprez. Gardzę trochę obnoszeniem się swoim życiem na portalach społecznościowych, ale część mnie pragnie uczestniczyć w tym. Tylko ta część nie ma chyba w ogóle prawa głosu, bo nawet zdjęcia profilowego nie mam. Wstawienie profilowego widzę jak objaw nachalnego narcyzmu, bo kto mi dał prawo pokazywać swoje oblicze w Internecie, licząc na polubienia i mile komentarze.

Mija godzina i to wszystko mnie nakręca, pora wyjść zapalić. Nie muszę opuszczać pokoju w tym celu, ale to mój częsty rytuał, który chyba ma tylko przygnębić mnie bardziej.

Zimne powietrze przedziera się przez moje nozdrza i miesza z wydychaną chmurą, podobno samej pary wodnej, z e-papierosa. Mój wzrok jest skierowany w kierunku pobliskiej wsi i dostrzegam w oddali światła latarni. Zastanawia mnie co tam chłopaki dziś kombinują, ale oni raczej nie mają podobnych rozkmin co do mnie. Są zajęci realizacją swoich piątkowych planów rozrywkowych, a ja widocznie nie jestem im w tym potrzebny, bo przecież któryś by napisał. Stoję i tak rozmyślam o swoim życiu, życiu innych rówieśników i o tym, jakby to było gdybym mieszkał w mniej odludnionym miejscu. Ogarnia mnie takie dziwne poczucie samotności; bolesne i zarazem przyjemne, jakby to wszystko miało większy sens i w przyszłości miało się zmienić.

Dobra koniec tego użalania się nad sobą. Dobrze, że Marcela nie ma ze mną i nie dyskutujemy o tym, bo jego racjonalizm, by mnie dobił. Nie czuję też żeby jego obecność w jakiś sposób mogła pomóc na moja samotność. Wracam do domu, obejrzę jakiś serial albo zagram w coś.

Netflix? Przeglądam, przeglądam i nic nie nadaje się na możliwość odcięcia się od przygnębiających myśli, wyciszenia i zamulenia, które zaowocuje snem.

Gry? Większość z tych co mam przeszedłem, a myśl o graniu online wcale nie budzi we mnie ani odrobiny radości, a robienie tego z musu może doprowadzić do niemałej frustracji, spowodowanej konfrontacją moich umiejętności z innymi graczami, a samoocena rośnie, bądź spada w trybie natychmiastowym wraz z wynikami jakie osiągam.

Pieprzyc to!!! Nie wytrzymam w tych czterech ścianach zachowując świadomość, a na sen nie mam co liczyć. Te zjebane pigułki nic nie dają, nawet po spożyciu maksymalnej zalecanej dawki. Zadzwonię do chłopaków i zajadę do nich na trochę, to powinno mi przynieść jakieś odstresowanie i ucieczkę od tych dołujących przemyśleń.

Wsiadłem w swojego ciężko wybłaganego od ojca, sportowego, niepospolitego, budzącego intensywne emocje golfa 4. Osobiście nie było mnie stać na auto ( może dlatego, że miałem problem z odkładaniem tego co zarobiłem), a jeśli chciałem liczyć na ojcowskie dofinansowanie musiałem spełnić kluczowy warunek, czyli rozsadek. Dla mojego ojca rozsądek przy wyborze auta oferuje marka volkswagen. Nic ciekawszego co mogłoby zapewnić choć odrobinę lepszy status społeczny nie wchodziło w grę.

Szybka jazda mająca niewiele wspólnego z płynnością (agresywna zmiana biegów i kręcenie silnika do obrotów bardzo zbliżonych czerwonemu polu) oraz praca standardowego sprzętu audio na granicy trzeszczenia, a przyzwoitej jakości dźwięku sprawia, że czuję się jak pan nocy. Pewność siebie, energia i chęć do działania rozpierają mnie. Nagle zbliżam się do placu przy sklepie, gdzie znajdowała się ekipa. Cała ta pozytywna energia zostaje natychmiast zredukowana do 50%. Wysiadam z auta, słyszę

NOWA PERSONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz