Przed wejściem do domu Colin wziął głęboki wdech. Oparł głowę o drzwi, a pierwsze łzy spłynęły po jego policzkach. W głowie nadal miał słowa lekarza. Mimo, że nie miał już zamiarów by się poddawać, bał się tego co nadejdzie. Nie chciał jeszcze odchodzić z tego świata. Nie teraz, kiedy wreszcie znalazł kogoś, z kim może brnąć przez życie dalej. Colin bardzo kocha Ashley, nie chce jej zostawiać. Sama ta myśl rozrywa jego serce na kawałki. Teraz, gdy mogą mieć własną rodzinę... To wszystko ma się skończyć właśnie w taki sposób? Dlaczego? Dlaczego on? Brunet zawsze zadawał sobie to pytanie. Dlaczego on?
Co zrobił nie tak? Czy był jakiś sposób by temu zapobiec? Czy nadal są jakieś szanse?
Colin otarł łzy i wziął kolejny głęboki wdech po czym wszedł do domu. Zdjął buty i kurtkę po czym zajrzał do salonu. Uśmiechnął się na widok bawiącej się Ashley z ich małym szczeniaczkiem. Brunet oparł się o ścianę i przyglądał tej uroczej scenie. Nie chciał tego wszystkiego tracić... Na samą myśl poczuł jak łzy wzbierają się w jego oczach.
Po kilku chwilach Shoto go zauważył i zaszczekał na co Ash odwróciła się i spostrzegła męża.
- To ty na mnie szczekasz? - uśmiechnął się brunet i podszedł do pieska, który już go poznał, zaczął merdać ogonkiem i skakać.
Ashley uśmiechnęła się lekko po czym wstała i podeszła do chłopaka.
- I co? - spytała spoglądając w jego brązowe oczy. - Co powiedział lekarz?
Colin westchnął.
- Col? - dziewczyna podeszła bliżej i wzięła bruneta za ręce.
Harvey dalej starał się odgonić łzy.
- Nie jest tak najgorzej... - powiedział nie patrząc jej w oczy. Spojrzał na ich złączone ręce.
- To znaczy? - dopytywała dziewczyna.
- Eeem.... - brunet nie wiedział jak dobrać słowa. - Cóż... Leczenie praktycznie nic nie daje... - mówił lekko łamiącym się głosem. - Ale zostało mi trochę więcej czasu niż sądziłem. - uśmiechnął się blado.
Po chwili jednak nie wytrzymał i łzy ponownie zebrały się w jego oczach. Ashley od razu mocno przytuliła męża, który od razu odwzajemnił gest. Oboje dali upust emocjom. Wtuleni w siebie nawzajem stali tak jeszcze przez dobre kilka minut.
***
Czas, jak to czas... Kiedy chcemy, żeby płynął wolniej, by szczęśliwe chwile trwały jak najdłużej... On przyspiesza, zupełnie na naszą niekorzyść.
Minęło kolejnych kilka miesięcy. Ciąża Ashley stawała się już widoczna, natomiast stan Colin'a raz był bardzo dobry, a raz wręcz koszmarny.
Ashley starała się być na tyle silne i nie płakać w obecności małżonka. Przychodziło jej to z wielkim trudem. Colin zasnął właśnie w ich sypialni, obok niego leżał już znacznie większy Shoto. Harvey zamknęła drzwi, wzięła głęboki wdech i oparła się o drzwi plecami. Chwilę później zaczęła cicho płakać i osuwać się na podłogę. Ukryła twarz w dłoniach i cichutko płakała. Nie potrafiła się powstrzymać. Wiedziała, że będzie ciężko, wiedziała, że to wszystko będzie bolało. Nie żałowała żadnej ze swojej decyzji, wręcz przeciwnie. Teraz jednak, po dłuższym czasie musiała pozwolić wybuchnąć emocjom.
W nocy nie tylko Colin miewał koszmary, Ashley również. Dotyczyły one przyszłości, w której... Nie będzie już z nią ukochanego Colin'a. Ta myśl ją dobijała.
Dziewczyna oparła się o kolana i przeczesała ręką włosy, starała się nieco uspokoić, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. Po kilku minutach wzięła głęboki wdech, wstała chwiejnie na nogi i zeszła na dół, do kuchni. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Starała się ukryć fakt, że płakała, ale niezbyt jej to wyszło. Gdy otworzyła, za drzwiami stał jej brat Nathaniel. Gdy tylko ją zobaczył bez słowa wszedł do środka i mocno przytulił młodszą siostrę. Dziewczyna ponownie nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Wtuliła się w brata, a on gładził ją po plecach. Nathaniel doskonale wiedział dlaczego jego siostra płacze. Znał sytuację i już nie raz widział ją w takim stanie. Starał się wtedy zawsze przy niej być. Gdy po kilku dłuższych minutach Ashley się uspokoiła, rodzeństwo usiadło na kanapie w salonie i zaczęło rozmowę.
- Jak on się dziś czuje? - spytał zmartwiony Nathaniel.
- Dziś jest troszkę lepiej... - odparła Harvey ocierając przy tym łzy. - Ale jest osłabiony... Nat... Boję się. - spojrzała na brata ze łzami w oczach. - Tak strasznie się boję. - mówiła i kolejne łzy zaczęły pojawiać się w jej oczach. - Tak bardzo go kocham... Że boję się tego co będzie... Co będzie, jeśli go stracę... Nie potrafię znieść tej myśli. - zapłakała.
Nathaniel przysunął się do niej i wziął siostrę za rękę.
- Posłuchaj... - powiedział i pogładził jej dłoń. - Cokolwiek się stanie... - mówił. - Pamiętaj, że masz mnie. Mnie, Drew, mamę, Lucas'a... Jesteśmy przy tobie, przy was. Jeśli stanie się najgorsze, zawsze możesz na nas liczyć. Wiem, to nie będzie to samo... Nikt go nie zastąpi, ale wiedz, że zawsze masz nas. Dobrze? - przytulił do siebie siostrę. - Zawsze przy tobie będziemy.
- Wiem... - szepnęła przez łzy. - Dziękuję, braciszku... Zawsze jesteś przy mnie, gdy najbardziej tego potrzebuję...
- No pewnie, od tego jest twój starszy brat. - pocałował siostrę w czoło.
- Szczególnie po śmierci taty... - mówiła. - Dziękuję...
- Zawsze do usług... - mówił chłopak ze łzami w oczach.
***
- Wiesz co... - Ashley usiadła obok Colin'a.
- Hm? - spojrzał na nią znad książki.
- Coś czuję, że to będzie chłopiec. - pogłaskała swój znacznie już większy brzuch. Colin uśmiechnął się na jej słowa po czym również pogłaskał jej brzuch. - I wiesz... Jeśli to będzie chłopiec... - Ashley spojrzała mężowi w oczy. - To znalazłam dla niego idealne imię. - powiedziała czym przykuła uwagę bruneta.
- Jakie? - zapytał chłopak.
- Marcus... - powiedziała po chwili.
Colin patrzył żonie w oczy, uśmiechnął się smutnie po czym złożył ciepły pocałunek na jej ustach.
- Co sądzisz? Podoba ci się? - spytała opierając swoje czoło o czoło bruneta.
- Bardzo... - szepnął i spojrzał w jej oczy. - Bardzo... - powtórzył po czym przytulił żonę do siebie.
Marcus to imię młodszego brata Colin'a. Młodszego, zmarłego brata. Ashley pomyślała, że te imię będzie idealne i miała nadzieję, że spodoba się jej mężowi. Cóż, nie pomyliła się.
CZYTASZ
Before You Go (PL)
Teen FictionAshley Russo to zwyczajna nastolatka, która podobnie jak jej rówieśnicy, marzy o zaznaniu szczęścia i prawdziwej miłości. Nigdy nie potrafiła tego odnaleźć, mimo, że próbowała. Szukała miłości, którą tak naprawdę miała tuż przy sobie... Colin Harvey...