Rozdział 4

69 10 2
                                    

Tym razem, pod wieczór Colin i Ashley poszli razem po opał do ogniska. Po kilku minutach byli już gotowi by wrócić.

- Nie przyszliśmy przypadkiem stamtąd? - Ashley wskazała w przeciwną drogę.

- Mi się wydaje, że stąd. - powiedział Colin i wskazał drugą drogę.

Dziewczyna westchnęła.

- Ja jestem pewna, że to ta droga, chodźmy. - powiedziała i chciała iść, ale Colin nie dawał za wygraną.

- Skąd ta pewność? - podszedł do niej. - Kobiecy instynkt?

- Ludzki rozum. - powiedziała i założyła ręce na piersi, bo to akurat Colin miał drewno w rękach. - Pilnowałam drogi, jak tu szliśmy. - dodała.

- Dobra, niech ci będzie. - westchnął chłopak i poszedł w stronę, w którą wskazywała Russo. - Zobaczymy jeszcze kto miał rację.

- Zobaczymy. - powtórzyła za nim nastolatka.

***

Kilka minut później.

- I co? - Colin uśmiechnął się zwycięsko. - Kręcimy się w kółko, co oznacza, że moja droga była jednak tą prawdziwą.

- Nie bądź taki pewny. - mruknęła.

W późniejszym czasie oboje zgodnie ruszyli drogą Colin'a.

- Mówiłam ci byś nie był taki pewny. - tym razem to Ashley uśmiechnęła się zwycięsko. Ponownie chodzili w kółko, i w dodatku jak na złe, było już ciemno.

- Zabłądziliśmy. - podsumował chłopak.

- Brawo. - westchnęła dziewczyna, usadowiła się pod jednym z drzew i oparła się o nie plecami.

- Zadzwonię do Lucas'a. - podszedł do niej brunet.

- Nie trudź się. Tu nie ma zasięgu. - spojrzała na niego na co on westchnął i usiadł obok niej. - Ogniska też nie rozpalimy, bo nie mamy jak. - dodała.

- Poczekamy tu do rana, a później na pewno znajdziemy resztę. - Colin zerknął na dziewczynę.

- A jak nie?

- To będziemy niczym Tarzan i Jane tylko bez małp w pobliżu. - powiedział na co dziewczyna się zaśmiała.

Po chwili młoda Russo oparła głowę na ramieniu chłopaka.

- Ostatnio byłaś jakaś smutna. - powiedział nagle Colin.

- To nic takiego... - odparła. - Zwykły natłok wspomnień... I to tych nie za dobrych. Już mi lepiej. - zerknęła do góry by spojrzeć chłopakowi w oczy.

- Wiesz, że w razie czego, możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, prawda? - mówił patrząc jej w oczy.

- Wiem, dziękuję. - odparła i ponownie się do niego przytuliła.

Brunet objął ją ramieniem i obydwoje po kilku chwilach zasnęli.

***

Rano, Colin i Ashley obudzili się dość wcześnie.

Po kilku godzinnych próbach udało im się znaleźć przyjaciół.

- No nareszcie! - zawołała Drew. - Gdzie wyście byli?! - podbiegła do przyjaciółki i ją mocno przytuliła.

- Zabłądziliście, prawda? - wtrącił Lucas.

- Jak na to wpadłeś? - sarknął Colin i przywitał się z przyjacielem.

- Na szczęście nic wam nie jest. - wtrąciła Drew. - Zbierajmy się w dalszą drogę.

Kolejne dni wycieczki minęły dość szybko. Następnego dnia, grupka znalazła kolejne cztery flagi i nim się spostrzegli, byli już w finale.

Razem z ich grupą, do celu dotarły jeszcze trzy inne grupy. Wtedy zaczął się jeden, wielki wyścig, kto pierwszy dobiegnie do flagi.

Na początku, na prowadzeniu była grupa przeciwna, później jednak wyprzedził ich Lucas, którego chwilę potem zatrzymała inna grupa przeciwna.

Colin podstawił nogę kolejnemu uczniowi z innej grupy i wtedy na prowadzeniu pozostały Ashley i Drew. Gdy Drew powstrzymywała innych uczestników gry, Ashley zdobyła flagę, dzięki czemu ich grupa wygrała. W późniejszym czasie odbyło się ognisko, a kolejnego dnia, wycieczka wybrała się na kajaki i inne wszelakie atrakcje.

Na sam koniec, pozostał już tylko długi powrót do domu.

Before You Go (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz