Wszyscy najbliżsi zjawili się na pogrzebie Colin'a. Ashley stała przy trumnie trzymając małego Marcus'a za rękę. Pocałowała delikatnie różę, którą trzymała w drugiej ręce po czym położyła ją na trumnie. Chwilę później panowie zaczęli opuszczać trumnę z ciałem Colin'a do grobu. Dziewczyna nie potrafiła powstrzymać się od płaczu. Nathaniel stał obok siostry i ją przytulał razem z jej synkiem. Pocałował dziewczynę delikatnie w czoło po czym wyszedł naprzód by podziękować zebranym za przybycie.
Po powrocie, gdy tylko weszła do domu miała nadzieję, że go zobaczy. Że podejdzie do niej z uśmiechem na twarzy, a potem mocno przytuli i szepnie do ucha ciche "kocham cię". Dopiero do niej zaczęło docierać, że już nigdy więcej tak się nie stanie... Colin odszedł i już nigdy nie wróci. Musiała się z tym jakoś pogodzić, ale to było strasznie trudne. Dziewczyna siedziała teraz na kanapie w salonie. Mały Marcus zasnął, oparty główką na jej kolanach. Tuż obok nich, na podłodze leżał smutny Shoto. Piesek również wyczuł brak obecności jednego ze swoich panów. Dziadek dziewczyny widząc ich takich, podszedł do nich i usiadł na przeciwko wnuczki, pogłaskał pieska i spojrzał na zrozpaczoną wnuczkę.
- Wiem, kochanie... - powiedział, gdy tylko ta spojrzała mu w oczy.
Ashley starała się wstrzymać łzy, ale nie potrafiła. One same wypływały strumykami z jej oczu.
- Nie dam rady, dziadku... - zapłakała. - Nie dam rady...
Eddie chciał coś powiedzieć, ale ona mu przerwała.
- Myliłam się... - płakała. - Nie poradzę sobie, nie dam rady. To za bardzo boli...
- Ashley... - wtrącił dziadek.
- Nie, dziadku... - przerwała mu. - Colin był dla mnie wszystkim! - podniosła lekko głos. - Bez niego... Moje życie nie ma sensu... Obiecałam mu, że sobie poradzimy, ale chyba przeceniłam swoje zdolności... Wybacz, Colin... - płakała. - Nie dam rady...
Eddie podszedł do wnuczki i wziął ją za rękę.
- Colin wierzył, że dasz sobie radę. - powiedział. - Wierzył w ciebie, ty też powinnaś.
- Nie mam już siły, dziadku... - Ashley spojrzała na niego zapłakana. - Ja nie...
- Nie jesteś z tym sama... - Nathaniel podszedł do siostry, a Shoto podniósł łepek i spojrzał na swoją panią. - Nikt go nie zastąpi... Ale my zawsze przy tobie będziemy.
- Tak. - poparł go Lucas ze łzami w oczach. - Colin był dla mnie jak brat... Nie... On był moim bratem. - chłopak uśmiechnął się blado. - Obiecałem mu, że się tobą zaopiekujemy i tak zrobimy. - powiedział. - Jeszcze nadejdą te szczęśliwe chwile... Zobaczysz. - dodał w momencie, gdy Shoto podszedł do swojej pani i położył łepek na jej kolanie.
***
Kilka tygodni później.
Marcus bawił się z Shoto w salonie podczas, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ashley poszła otworzyć, a ku jej oczom pokazał się listonosz z dużym bukietem czerwonych róż.
- Pani Harvey? - spytał.
- Tak. - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
- Proszę tu podpisać. - poprosił mężczyzna więc Ashley tak zrobiła. - Miłego dnia życzę. - pożegnał się.
Zdziwiona dziewczyna położyła różne na blacie i wyjęła z nich liścik. Od razu poznała te pismo.
- Colin...? - szepnęła i od razu otworzyła.
Wewnątrz napisany był krótki tekst: "Wszystkiego dobrego z okazji naszej siódmej rocznicy, Ash"
Dziewczyna zapłakała cicho. On to wszystko przewidział?

CZYTASZ
Before You Go (PL)
Roman pour AdolescentsAshley Russo to zwyczajna nastolatka, która podobnie jak jej rówieśnicy, marzy o zaznaniu szczęścia i prawdziwej miłości. Nigdy nie potrafiła tego odnaleźć, mimo, że próbowała. Szukała miłości, którą tak naprawdę miała tuż przy sobie... Colin Harvey...