Pov. Yuna
Było niedzielne popołudnie gdy wraz z mamą siedziałyśmy w salonie i dyskutowałyśmy na różne tematy. Pogoda dziś dopasowywała i mimo że zaniedługo miały być święta bo już za 2 tygodnie to temperatura nawet nie była minusowa. Jednak i tak rozpaliłyśmy ogień w kominku naprzeciwko by ogrzał nas i całe pomieszczenie. Popijałyśmy co jakiś czas kakao, które przygotowała rodzicielka a atmosfera była wręcz idealna.
Jednak coś a raczej ktoś musiał zniszczyć ten moment. Kogo niesie do nas w ten jakże cudny dzień. Tak, ktoś właśnie stoi pod drzwiami i dobija się do drzwi.
- Otworzysz? - zapytała mama spoglądając na mnie.
- Jasne - wstałam z niechęcią i podeszłam do drzwi by zaraz je otworzyć.
- Dzień dobry, przeszkadzam? - zapytał młody mężczyzna.
- Nie, a o co chodzi? - spojrzałam zdziwiona.
- Mieszkam niedaleko i mam problem. Mianowicie chciałem zrobić pyszną kolację dla ukochanej no ale niestety nie znam żadnego przepisu i sam również mam dwie lewe ręce. - mówił smutny.
- No to może zaproś ją do restauracji? - zaproponowałam.
- Ostatnio krucho u mnie z kasą, pomożesz mi coś przygotować? Odwdzięcze ci się - błagał.
- No dobrze to poczekaj chwilę. - zamknęłam drzwi i ruszyłam do salonu gdzie poinformowałam mamę że na chwilę muszę wyjść po czym wzięłam kurtkę, telefon i wyszłam z domu uprzednio go zamykając.
- Okey, możemy iść - uśmiechnęłam się na co odpowiedział mi tym samym i ruszyliśmy w stronę jego domu.
Z tego co dobrze pamiętam mężczyzna powiedział że mieszka niedaleko a tymczasem szliśmy już dobre 15 minut i zbliżaliśmy się w stronę opuszczonych domów. Czyżby to droga na skróty?
Postanowiłam odezwać się gdy chłopak zaczął iść w stronę jednego z domów. Nie było już za ciekawie.
- Czemu idziemy do tego domu? - zatrzymałam go.
- Jak przejdziemy przez ten dom to za nim jest mój. Nic się nie bój. - zapewniał i ruszył dalej. Tylko że ja nie mieszkam w tym mieście od wczoraj i doskonale wiem że za tym domem jest puste pole a nie dom. W takim razie co on knuł?
- Wiesz co, teraz mi się przypomniało że jednak nie będę umiała ci pomóc - powiedziałam i już chciałam odejść gdy nagle chłopak chwycił mnie za rękę.
- Proszę, pomóż mi - prosił jednak teraz zauważyłam tą fałszywość w oczach. Kłamał.
- Kłamiesz - próbowałam wyrwać rękę jednak na marne. - Puść mnie albo zacznę się drzeć! - krzyknęłam
- Przestań utrudniać mi robotę - warknął i zaczął mnie zaciągać w stronę domu. Wyrywałam się, krzyczałam, błagałam o litość, płakałam, ale wszystko było na marne...byłam bezsilna.
Wepchnął mnie do środka, następnie zamknął drzwi na klucz i zaprowadził mnie do jakiegoś pustego pomieszczenia. Wokół oprócz pustych flaszek po piwie czy niedopałków była stara szafka i materac cały potargany i zniszczony. Już na wejściu można było poczuć stęchlizne.
- Zaniedługo przyjdzie do ciebie szef - i wyszedł.
Wstałam na równe nogi i podeszłam do okna gdzie nie było klamki. Za oknem nie było nic. Jak wcześniej mówiłam za domem było same pole, dopiero z daleka zobaczyć można ulice. Tylko czy wybić okno i zeskoczyć? Znajdowałam się na piętrze, ryzykować?
Rozejrzałam się za czymś twardym by wybić szkło i ostatecznie postanowiłam wziąść szklaną butelke. Podeszłam ponownie do okna i już wymierzyłam gdy nagle usłyszałam głos.
- Nie opłaca ci się ucieczka - odezwał się głos za mną - Moi koledzy stoją wokół domu i pilnują byś w razie czego nie uciekła.
- Czego chcesz - zapytałam wciąż wpatrując się w obraz za oknem a po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Nie słyszałaś nigdy że zasad powinno się dotrzymywać a łamanie ich grozi konsekwencjami? - zaśmiał się z kpiną w głosie.
- Do czego zmierzasz? O co ci chodzi?
- Złamałaś zasadę, więc dopilnuje osobiście byś dostała karę za nieposłuszeństwo.
Odwróciłam się w stronę osoby, która była rzekomym szefem. I kto by się spodziewał że znów dane mi było spotkać na swojej drodze osobe, która miała dać mi spokój.
To była pułapka Diabła.
CZYTASZ
Zniszczę cię... ~ Park Jimin
FanfictionW życiu bywają różne niespodzianki, jedne są te fajne, a jedne których nigdy byśmy nie chcieli mieć. W życiu Yuny te niespodzianki się pojawiają, a ona musi stawiać im czoła. Ból jaki przechodziła, przechodzi i będzie przechodzić zostanie z nią do k...