Perspektywa Olgierda
Zauważyłem, że po kilku minutach Krystian zaczął się robić strasznie blady i cały się trząsł
- Chcesz wody trochę?
- tak
- poczekaj tutaj, ja zaraz wracam - dla bezpieczeństwa zabrałem z tamtąd wszystkie przedmioty którymi mógł zrobić sobie krzywdę i poszedłem do kuchni po szklankę wody, z którą wrociłem do niego kilka chwil później
- trzymaj, powiesz mi co się dzieje? Pamiętaj że ja chcę tylko ci pomóc...
- niewiem, teraz strasznie kręci mi się w głowie
- spokojnie, oprzyj się o ścianę
- Olo, słabo mi strasznie - co się do cholery z nim dzieje, niewiedziałem co robić i byłem zupełnie bezradny, widziałem jak jego oddech stawał się coraz bardziej nie spokojny
- Uspokój się i spokojnis oddychaj... ja dzwonię po pogotowie
- Nie...
- Krystian to dla twojego dobra, sam widzisz, że dzieje się z tobą coś złego. Proszę daj sobie pomóc
- Nie dzwoń! Rozumiesz!? - uniósł się, ale nie na długo, bo zaraz po tym stracił przytomność, dostał jakieś drgawki i już wtedy nie miałem wyboru musiałem zadzownić po pogotowie. W między czasie do salonu wróciły dziewczyny z Adasiem
- Olo!, co się dzieje?!
- Idźcie do drugiego pokoju! Ewelina zabierz Adasia niech nie patrzy na to!
- Co się z nim dzieje!? Powiedz mi!
- zaraz będzie pogotowie, już po nich zadzwoniłem
- Tato!
- zabierzcie Adasia
- Adaś chodź z ciocią, pokażesz mi swoje zabawki?
- przecież wszystkie już widziałaś, chcę do taty - zapomniałem, że młody jest takim samym cwaniaczkiem jak jego ojciec
- Adaś idź z ciocią, a mama zostanie z tatą dobrze? - Kilka chwil później Krystian odzyskał przytomność i chciał wstać, ale ja nie mogłem mu na to pozwolić
- Leż, karetka już jedzie
- ale ja nie chcę! Pozwól mi wstać
- Leż spokojnie - Nawet kiedy ratownicy weszli do środka, nie chciał dać się zbadać
- czy on coś brał ?
- Nie! To znaczy niewiem, ale mam nadzieję, że nie
- Musimy zabrać go do szpitala i tam wykonać resztę badań. Czy jest coś jeszcze co powinnismy wiedzieć?
- Nie - przez chwilę się zawachałem czy powinienem im mówić, ale chyba nie było sensu tego ukrywać - on chwilę wcześniej miał próbę samobójczą, chciał się zastrzelić
- Ja nigdzie nie jadę! Zostaję w domu nie możecie mnie zmusić - zaczął szarpać reķą tak żeby ratownicy nie mogli podać mu leków. Chwyciłem go za ramię i mocno przytrzymałem, po chwili zaczęło to działać podobnie jak podane leki, bo już prawie się uspokoił
- Już spokojnie... chcemy ci tylko pomóc - To wszystko było jak z jakiegoś filmu, kompletnie tego nie rozumiałem. Zabrali go do szpitala, a my z Eweliną też chcieliśmy tam jechać
- Łucja zostaniesz z Adasiem?
- tak, jedźcie ostrożnie i jak tylko coś się dowiecie to zadzwońcie do mnie
- ok, dziękuję
- wujek?.. Czy tata umrze?
- nie umrze, w szpitalu mu pomogą...
