8.

40 4 0
                                    

- Wreszcie - rzuciłam, słysząc dzwonek.

- Masz jeszcze kółko literackie, nie zapomnij - powiedziała Aitana, pakując swoją torbę.

- Faktycznie – jęknęłam, opierając głowę o zimną ławkę. - Nie wierzę, że z całej naszej trójki to właśnie ty wychodzisz stąd pierwsza. Nie masz przypadkiem jakiegoś kółka dla matematycznych geniuszy? Albo jakichkolwiek innych geniuszy?

Aitana zaśmiała się lekko.

- Nie dziś – odparła. – Ale i tak stąd nie wychodzę. Anderson poprosił, żebym przyszła do niego po lekcjach.

Zmarszczyłam brwi.

- A czego dyrektor od ciebie chce?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Jestem przewodniczącą szkoły podejrzaną o morderstwo - powiedziała ledwie słyszalnie i momentalnie zbladła, jakby przestraszyła się swoich własnych słów. - Przyjdźcie do mnie po treningu i spotkaniu, poszukamy czegoś o tej liczbie – szybko zmieniła temat.

- Liczba... - powtórzyłam i wróciłam myślami do dzisiejszego poranka.

EL AMOR 9856 - tylko tyle znajdowało się przy wyrytym znaku X na jednej z półek w winnicy Ramzesa. Tylko lub aż.

- To znaczy miłość. - Aitana głośno przełknęła ślinę, a jej głos zadrżał. - Po hiszpańsku.

- Tak, Aitana, znamy podstawy hiszpańskiego, dzięki - westchnęła Juliet.

Aitana puściła tę uwagę mimo uszu.

- Dlaczego wiadomość jest po hiszpańsku? - spytała na wpół szeptem i wytarła o spodnie spocone dłonie. - Jest skierowana do mnie?

Nie chciałam tego przyznać, ale to brzmiało sensownie. Dziewczyna była w połowie Amerykanką i w połowie Boliwijką, a więc język hiszpański był jednym z jej ojczystych języków.

- W zasadzie nie idę na trening - oznajmiła Julie, sprowadzając mnie tym na ziemię. – Więc mogę iść z tobą od razu.

- Dlaczego?

Blondynka zesznurowała usta i odwróciła spojrzenie.

- Nie wydaje mi się, żebym była tam mile widziana. Dziewczyny nie odezwały się dziś do mnie ani słowem. Zresztą wczoraj też nie. – Zanim zdążyłam zaoponować, Juliet kontynuowała. – Jeśli chodzi o kółko teatralne, sytuacja jest podobna, ale tam chociaż nie wszyscy mają mnie za mordercę. Kilka osób nie wierzy w to wszystko, ale większość nie jest pewna. – Wzruszyła ramionami, jakby cała ta sytuacja nie robiła na niej wrażenia, ale jej przeszklone spojrzenie mówiło coś innego. – Znają mnie od tylu lat i naprawdę myślą, że mogłabym kogoś zabić? Jakby tego było mało, Lukas nie odezwał się do mnie ani słowem od momentu, kiedy nas przesłuchali. - Wszystkie te słowa wypowiedziała niemal na jednym wydechu, a gdy skończyła, zacisnęła zęby tak mocno, że aż usłyszałam, jak zgrzytnęły.

- Juliet... - westchnęłam, łapiąc dziewczynę za rękę. – Naprawdę uważam, że nie powinnaś...

- Molly... - przerwała mi. - Na prawdę nie mam na to dzisiaj siły. Po prostu... – Tu urwała, zawieszając wzrok na czymś w oddali.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że w naszym kierunku zmierza Mayson. Średniego wzrostu blondyn, bystrzacha naszego rocznika, informatyczny geniusz i odwieczny obiekt westchnień Aitany.

- Hej, dziewczyny... – zaczął, po czym nerwowo podrapał się po karku. Wyglądał, jakby sam nie wiedział, w jakim celu tu podszedł. - Chciałem powiedzieć, że... – zaciął się na chwilę. - Że przykro mi z powodu ostatnich wydarzeń. To bardziej niż oczywiste, że nie macie z tym nic wspólnego - powiedział niby do nas, ale tak naprawdę cały czas patrzył tylko na Aitanę.

OskarżoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz