11

10.1K 330 238
                                    

𝑫𝑹𝑼𝑮𝑰 𝑫𝑳𝑨 𝑵𝑰𝑬𝑱 ;

Znowu mnie wykorzystał, znowu.

Zrobił to, kiedy byłam w dole.

Wszystko dlatego, że kochał moją siostrę, a żeby dodać wisienkę na torcie, mój ojciec jest chory... ma minąć miesiąc zanim odejdzie. Jeden. Było szaro. Mój świat nie miał już kolorów. Nie miałam Cedrica, który by mnie pocieszał, do czego przywykłam. Zawsze był ze mną, jak moja druga połowa, ale byłam naiwna i głupia sądząc, że Draco rzeczywiście wybierze mnie zamiast mojej siostry.

Musiałam iść na zajęcia. Gdybym więcej tęskniła, kazaliby mi mieć doradcę i uczęszczać na codzienne sesje, więc nawet nie obchodziło mnie jak wyglądałam, wychodząc z akademika. Miałam dzisiaj poprosić Lupina o transfer, ponieważ nie mogłam już mierzyć się z blondynem. Ten diabelski, cudowny, wredny chłopak.

Gdy szłam sama ( kiedyś zwykle z Cedrikiem) weszłam na OPCM. Studenci zauważyli, że tu jestem, ponieważ prawdopodobnie wyglądałam jak sama śmierć. Moje oczy były na wpół otwarte, czułam się całkowicie pusta, ignorowałam blondyna siedzącego przy naszym biurku. Jego oczy powędrowały do ​​mnie, ale nie patrzyłam. Nie obchodziło mnie to. Podeszłam do niego, gdy nagle usłyszałam szept kilku uczniów.

-Merlinie, wygląda okropnie.

-Czy ona jest chora?

-Przysięgam, że nie była taka chuda kilka tygodni temu.

Przeczesałam dłonią włosy, opierając łokieć o ławkę. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale zignorowałam to. Po prostu... byłam taka zmęczona. Czułam, że wszystko co robię to sen, ale nie mam na myśli tego rodzaju zmęczenia. Miałam na myśli, że byłam zmęczona życiem.

-Cóż, cholera - usłyszałam jej głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pansy z uśmieszkiem na twarzy. Ledwo podniosłam głowę, nie mając dość energii. Crabbe stał obok niej ze skrzyżowanymi rękami. Pansy położyła ręce na ustach.
-Nie wiedziałam, że twój ex Hufflepuff tak na ciebie wpłynął. Szkoda, że ​​już ma kogoś innego.

Poczułam, jak moje oczy się zwężają.
-Co?

-Wystarczy, Parkinson. - Draco mruknął znikąd, a kiedy w końcu na niego spojrzałam, poczułam jak podskoczyło mi serce. To było dziwne. Nienawidziłam go, ale sprawiał, że wybuchały we mnie miliony motyli. Był taki... doskonały. Wypuściłam drżący oddech, gdy Pansy zignorowała Draco, patrząc na mnie.

-Nie uwierzyłabyś.

-Kto? Tylko...

-Chodźmy do łazienki, Parkinson. - Draco warknął, chwytając ją za nadgarstek. Patrzyłam, jak ją odciągnął zanim zdążyła odpowiedzieć, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Poczułam, jak moje serce pęka, oddech stał się nierówny kiedy oboje opuścili klasę.

Ból.

To było okropne i dziwne, nie chciałam płakać, ale łza i tak spłynęła po moim policzku a potem kolejna i kolejna.

-Amara? - pyta Ron siedzący przy ławce, sprawiając, że Harry i Hermiona się odwracają. Nie patrzyłam na nich, zachowując powagę, nawet nie wycierając łez. Gapiłam się na miejsce, w którym właśnie był Draco. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go. Gdy tylko wszedł profesor Lupin, podskoczyłam, wyciągając formularz z torby. Podbiegłam do niego, rzucając go na jego biurko.
-Chciałabym się zamienić.

Spojrzał na mnie, zauważając moje łzy.
-Czy jesteś...

-Chciałabym się teraz zmienić. -Powtórzyłam, a mój głos lekko drżał.

SL*T ; Draco Malfoy (tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz