" Twój dom"

2.9K 329 56
                                    

Dwadzieścia jeden lat wcześniej.

Mariah Spencer

Moja córka zostanie mi odebrana za kilka dni, a ja zostanę przeniesiona do więzienia stanowego, gdzie spędzę kolejne dwadzieścia jeden lat za kratkami, by potem powrócić do życia mojej jedynej najprawdziwszej miłości. Joshua Gilbert ponownie mnie ujrzy, lecz tym razem spojrzy w moje oczy błagając o życie. Jeśli tylko wypowie słowa: „kocham cię", daruję mu życie. W przeciwnym wypadku jego ciało spocznie pod tą samą wiśnią co Melanie.

Spoglądam na Elianę. Siedzi na łóżku, kolorując papugę w swojej kolorowance. Cicho bełkocze coś pod nosem, lecz nie rozumiem jej słów. Jest w swoim świecie, gdzie istnieją smoki, jednorożce i tęczowy hipopotam. Jej beztroska skończy się za niecały tydzień, kiedy jej małe stópki staną po drugiej stronie muru. Będzie tam samotna, zagubiona, daleko od swojego domu. Daleko od tej celi. Daleko ode mnie. Daleko od strażników. Czeka nas długa rozłąka.

- Eliana? - dziewczynka podnosi swoją głowę, a jej kręcone blond włosy przysłaniają jej oczy. Po kim odziedziczyła loki? Moje włosy są proste jak wykałaczka, a nigdy przedtem nie zauważyłam, aby włosy jej ojca kręciły się. Za to Melanie narzekała na wilgotne powietrze, ponieważ jej czupryna puszyła się. Jej włosy nie chciały się prostować, a użycie prostownicy było nadaremne. Po chwili wracały do naturalnego wyglądu. To nie jest możliwe, aby moja córka miała w sobie cząstkę tej okropnej, zadufanej w sobie kobiety.

- Mamusiu?

- Wiesz gdzie teraz jesteś? - Eliana rozgląda się po niewielkim pomieszczeniu. Jej wzrok na chwilę pada na swojego pluszowego misia. Pan krokodyl strzeże jej sny, kiedy miewa koszmary.

- W domu! - odpowiada pewna siebie. Uśmiecham się dumnie.

- Masz rację. Jesteśmy w naszym domu.

- Inne dzieci też mają takie pokoje?

- Oczywiście, że tak. - podchodzę do dziewczynki, a kiedy siadam przy niej, biorę ją na kolana. - Za kilka dni przyjdzie zła pani. Zabierze cię do innego domu, ale nie obawiaj się. Poznasz swoich dziadków.

- Kim są dziadkowie?

- Zaopiekują się tobą, ale musisz mi obiecać, że nie zapomnisz, gdzie jest twój dom i wrócisz do niego.

Jej miejsce jest przy mnie.

Jest moja.

Joshua jej nie dostanie.

Wróci ze mną do więzienia bądź dołączy do mnie, abyśmy zawsze mogły być razem.

- Dobrze, mamusiu.

- Czuje jest to łóżko? - wskazuję na materac, na którym obie siedzimy.

- Moje! - odpowiada entuzjastycznie.

- Lubisz to łóżko?

- Tak!

- Dlaczego?

- Bo jest moje!

~***~

Obecnie

- Jesteś kretynką! - krzyk Arii mógłby obudzić zmarłego. Michael wyszedł z naszego mieszkania niespełna trzy minuty temu, a moja siostra pomimo złamanej nogi chodzi za mną krok w krok. - Idiotka!

- Odpuść! - niemal błagam.

- Michael nie jest dla ciebie! To buc! Dziany goguś, który myśli, że słowo przepraszam wszystko naprawi. Spójrz prawdziwe w oczy, Eliana. W tych czasach są słowa, które bez oparcia czynów nie mają mocy. Każdy może przeprosić, ale nie każdy tego chce! Każdy może powiedzieć, że cię kocha, ale nie każdy to czuje! Michael jest sztuczny jak plastikowa doniczka.

- Myślałam, że go lubisz.

- Byłam mu wdzięczna za uratowanie tyłka, ale był zbyt miły, abym dała się złapać w jego sidła. Za dużo czasu spędziłaś na pieprzonej wojnie, aby odróżnić złego człowieka od dobrego!

- Twoim zdaniem Colton jest dobry? - pytam poirytowana. Już podjęłam decyzję. Michael przeprosił, chce otrzymać drugą szansę, a ja nie chcę mu niczego utrudniać. Wolę zobaczyć do czego to wszystko może doprowadzić, zanim całkowicie przyjdzie mi go skreślić.

O ile go skreślisz, Eliana. Masz do niego słabość, a to groźniejsze niż epidemia dżumy w siedemnastym wieku.

- Nie, nie uważam aby był dobry. Ale za to uważam, że jest godny zaufania. Zwróć uwagę, że z tej dwójki to właśnie arogancja O'Sullivana jest na porządku dziennym, a to że Michael bywa miły to jakaś cholerna manipulacja.

- Co ty wiesz o manipulacji? - parskam śmiechem.

- Nie rób ze mnie ślepej kretynki!

- O'Sullivan za pomocą manipulacji wciągnął mnie w swoją grę!

- Sama się w nią wciągnęłaś! - wypowiada hardo. - Uwielbiasz rywalizować, a Colton ci to tylko umożliwia. Korzystasz bo się dobrze bawisz! A przy Michaelu towarzyszy ci odruch wymiotny, bo wmusza w ciebie pieprzone owoce morza! Nie podoba mi się też to, że przy nim zmieniasz się w inną kobietę.

- Czyli nie mam twojego wsparcia?

- W tej kwestii? - przytakuję. - Nie! - mierzymy się spojrzeniami. Szare oczy naprzeciwko zielonych. Obie nie odpuścimy, a nasze zdania są odmienne. Aria nie potrafi przebaczać, zwłaszcza gdy ktoś nadepnie jej na odcisk. Rozumiem jej złość, ponieważ w jej oczach popełniam największy błąd życia, ale ja muszę mieć pewność, że eliminacja adwokata z mojego życia to słuszna decyzja.

- Okej. - kwituję. - Jak sobie chcesz.

- Wiesz co? - naśmiewa się. - Jestem ciekawa jak Michael zareaguje na twoją przeszłość. Ach, nie zapomnij mu wspomnieć, że nasza matka to morderczyni. Może ją wyborni, co? W końcu w oczach teściowej będzie idealnym zięciem. Albo wiesz co? - zagaja zjadliwie. - Opowiedz mu ze szczegółami, jak Mariah Spencer zamordowała Malenie, a potem w magiczny sposób zaszła w ciążę.

- Jesteś niesprawiedliwa...

Rzadko kiedy mam ochotę płakać. Teraz jednak broda mi się trzęsie, a do oczu napływają łzy.

Aria powiedziała o kilka słów za dużo. Jeszcze nie uporałam się z rewelacjami na temat przeszłości naszej matki.

- Ach tak? Ja cię tylko uświadamiam, że dla adwokata wywodzącego się z rodziny prawniczej, twoja przeszłość ma ogromne znaczenie. Powodzenia w wymyślaniu kłamstw. Upewnij się jednak, że twój Michael nie zada ci żadnego pytania o rodziców w mojej obecności, bo ja nie zamierzam nikogo oszukiwać.

_____
Hej misie ❤❤
Wesołych świąt
Jutro pojawi się ode mnie drobny prezent 🙈❤❤
Buziole ❤

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz