"Ciasteczkowy potwór"

2.1K 301 84
                                    

Krok. Postój. Rozejrzenie się dookoła pustego wnętrza, a następnie kolejny krok. Przede mną są drzwi. Duże, przyozdobione gwiazdkami, a za nimi jest coś co muszę sobie przywłaszczyć. To coś do mnie przemawia.

- Weź mnie. Jestem twoja...

Krok. Postój. Wypatrywanie niebezpieczeństwa. Krok...

- Czekam na ciebie...

Dwa kroki, postój, upewnienie się, że jestem tutaj sama. Dwa kroki...

- Jestem twoja...

Dwa kroki, chwytam za klamkę białych drzwi, wchodzę do środka. Widzę jedynie łóżeczko – białe.

- Tak. Już jesteś tak blisko. - szept wydobywa się prosto z jedynego mebla w tym pokoju.

Podchodzę bliżej. Odsłaniam zasłonkę i widzę ją...

Dziewczynkę o niebieskich oczach, przygryzającą swoją stopę.

- Weź mnie.

Wyciągam dłonie, by zabrać ze sobą mój skarb.

- Będę twoja, gdy mnie ukradniesz...

Otwieram oczy i gwałtownie siadam na kanapie, na której zasnęłam z gazetą w ręku. Czuję jak po plecach spływa mi pot, lecz jestem zimna jak kostka lodu. Ciężko dyszę.

Ten sen...To co widziałam to koszmar. W życiu nie przywłaszczyłabym sobie cudzego dziecka.

Zerkam na sufit, próbując uspokoić oddech.

Melanie, co chcesz mi powiedzieć?

Do tej pory nie pogodziłam się z przeszłością mojej matki. Każdego dnia staram się wyprzeć ze świadomości historię mojego poczęcia, lecz nie ważne jak dużo wkładam w to energii, wszystkie myśli wracają do mnie jak bumerang.

Chciałabym nienawidzić ojca za to, że mnie porzucił, ale czy mogę go za to winić? Kojarzyłam mu się z utratą ukochanej żony, morderstwem i oszustwem.

Aczkolwiek straciłam jakąkolwiek sympatię to mojej matki. To ona wpoiła mi, że Joshua Gilbert jest martwy. Zmarł zanim się urodziłam, dlatego musiałam koczować przy niej w więziennej celi. A dziś wiem, jak bardzo może ranić kłamstwo. Bardziej niż nabój przecinający tkankę mięśniową. Bardziej niż wyrwanie zęba bez znieczulenia.

Staram się żyć ze świadomością, że zostałam „ukradziona". Napiętnowano mnie krwią Melanie Gilbert i więzieniem. Niezbyt kolorowa przeszłość...

Dzwonek do drzwi przerywa moje smętne rozmyślenia. Gramolę się z kanapy, otrząsając się. Już dziś nie mam zamiaru roztrząsać swojej przeszłości. Na ten moment wyczerpałam już limit łez. Człapię się powoli do przedsionka, po czym otwieram drzwi, nie zerkając przez wizjer.

- Rawr! - atakuje mnie mała niebieska kuleczka z dużymi oczami na czole.

Ach, no tak! Dziś Halloween.

- Cześć, potworku. - uśmiecham się do chłopca. - Za kogo się przebrałeś?

- Jestem ciasteczkowym potworem! Raaaawr! Chcę ciastka!

- Mam tylko cukierki.

- Ech, mówiłem wujku że to przebranie jest głupie! Nikt nie ma ciastek! - marudzi chłopczyk do kogoś, którego najwyraźniej z nim nie ma. Może to jakiś wymyślony przyjaciel, którego nie dostrzegam? - Mogę cukierki?

- Tak. Tak, jasne! - odchodzę od drzwi, by zabrać z szafki smakołyki, a gdy wracam o framugę drzwi opiera się ciasteczkowy potwór – o wiele większy od małej niebieskiej kulki, a mianowicie Colton O'Sullivan we własnej dupkowatej odsłonie.

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz