"Morderczyni"

2.2K 318 24
                                    

Dwadzieścia pięć lat wcześniej...

Mariah Spencer

Udało się! Plemniki Joshua są we mnie, a żaden lekarz nie nabrał podejrzeń, iż podszywam się za Melanie. Nie muszę się martwić, iż ta kobieta pojawi się w tej klinice, ponieważ brawurowo pozbyłam się jej z mojej prywatnej gry. Od dziś nic nie stoi na przeszkodzie, abym zaznała szczęścia w objęciach mężczyzny z moich snów. Wychodzę z klinki, a ciepłe powietrze od razu uderza w moje ciało.

- Mariah! - w moją stronę biegnie on...przystojny, ciemnowłosy adonis. Śnię o nim każdej nocy, a od dziś będę obok niego budzić się i zasypiać.

- Joshua. - uśmiecham się do niego promiennie.

- Ta kretynka, przebukowała moje bilety. - wypowiada rozdrażniony.

- Kto?

- Moja asystentka! Dałem jej wyraźne instrukcje, co do mojego powrotu do domu, ale oczywiście spóźniłem się i Melanie sama musiała przebrnąć przez zapłodnienie. Jak się ona czuje?

Hmm. Jest martwa, więc pewnie nic nie czuje.

A nie...Przecież płakała, więc pewnie umarła w smutku i żałobie, aczkolwiek kogo to obchodzi?

- Nie dotarła. - wypowiadam, udając zaskoczenie.

- O czym ty mówisz?

- Wyszła z domu beze mnie. Byłam w łazience, kiedy przyjechała po nią taksówka. Myślałam, że udała się tutaj, lecz nie pojawiła się.

- To nie jest możliwe! Pragnęła tego dziecka. Nie opuściłaby wizyty! - ciemnowłosy wyjmuje z marynarki komórkę i wybiera numer Melanie, lecz kto by się spodziewał, że kobieta nie odbierze? Ależ oczywiście, że ja! Przecież sama ją zakopałam pod jej ukochaną wiśnią.

- Joshua, ja myślę że ona uciekła.

- Przestań tak mówić! - panikuje i ponownie wybiera numer swojej zmarłej żony. Bez powodzenia. - Cholera! Coś się musiało stać! Wyczekiwała tego dnia, więc nie mogła tak po prostu sobie zniknąć.

- Dziwnie się dziś zachowywała.

- To znaczy? - nawet na mnie nie spogląda. Szuka wzrokiem Melanie, jakby łudził się, że kręci się tutaj w pobliżu. Dlaczego to robi? Przecież był z nią taki nieszczęśliwy.

- Chodziła w kółko po salonie.

- Denerwowała się. - kwituje.

- Mówiła sama do siebie.

- Panikowała przed zabiegiem.

- Potem zapytała mnie, czy samobójcy są skazani na potępienie. - kłamię.

- Słucham? - krzyczy, zwracając na siebie uwagę lekarza, palącego papierosa przed wejściem do kliniki. - Nie przyszło ci do głowy, aby do mnie zadzwonić?

- Sądziłam, że to tylko niegroźne pytanie.

- Skąd w tobie tyle głupoty!? Desperacja Melanie w kwestii posiadania dziecka była na tyle silna, by pchnąć ją do nieprzemyślanych rzeczy!

Dlaczego Joshua tak się wścieka? Przecież właśnie zakończyłam jego cierpienie. Jego męki zostały skrócone. Uwolniłam go z więzów toksycznego małżeństwa. Nie rozumiem, dlaczego tak się wścieka.

- Przepraszam - wtrąca lekarz, który wcześniej palił papierosa. - Pańska żona właśnie odbyła zabieg zapłodnienia in vitro, więc powinna teraz odpocząć. Proszę zachować spokój i zadbać o to, aby małżonka bezpiecznie dotarła do domu.

- Zaraz, co?

Cholera, cholera, cholera...

Ten pieprzony lekarz robił mi zabieg!

Kurwa jego pieprzona mać! Zniweczy mój precyzyjny plan.

- Czego pan nie rozumie? - pyta lekarz.

- Chodźmy już. - wtrącam.

- Czekaj, Mariah! - zaciska szczękę. - Moja żona tu była?

- Mariah? - pyta lekarz, obserwując mnie z duża dozą zaskoczenia. - Ta kobieta ma na imię Mariah? - wskazuje na mnie.

- Tak! I jest moją pomocą domową! Nie jest nikim ważnym!

- Słucham? - oburzam się.

Nie jestem nikim ważnym? Jak to! Przecież on mnie kocha! Obserwuje mnie ukradkiem. Wiem to!

- Nie bardzo rozumiem. - wypowiada Joshua.

- Sądziłam, że to mnie kochasz. - wypowiadam ze złością.

- Przepraszam, ale co? - dziwi się. - Wybacz, Mariah. Ubzdurałaś sobie coś. Kocham Melanie. Ona jest miłością mojego życia i zrobię wszystko by ją odnaleźć.

Nie!

Nie!

Nie!

To nie jest możliwe!

Oszukano mnie!

Dano mi żmudne nadzieje!

Kocham potwora!

O nie! Mam w brzuchu jego dziecko!

- Umiesz trzymać łopatę? - pytam przez łzy.

- Dlaczego pytasz? - pyta spanikowany.

- Bo będziesz musiał jej użyć, aby odnaleźć swoją żonę.

- Że co?

- Przepraszam bardzo! - ponownie wtrąca lekarz. - Jeśli to nie jest pańska żona, to doszło do przestępstwa.

- O czym pan mówi?

- Ta kobieta odbyła zabieg zapłodnienia in vitro.

- To ja będę matką twoje dziecka, Joshua. - wypowiadam z przebiegłym uśmiechem. - Cieszysz się?


______

Hej misie😍

Dziś pojawi się jeszcze jeden!

Buziole!😍😍

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz