"Dwóch samców alfa i kobieta z jajami"

2.3K 346 94
                                    

Randka z Michaelem początkowo miała dobry potencjał. Wystawa sztuki byłaby okej, gdyby nie to, że szalony Kapelusznik przedstawił na obrazach makabryczny los kobiet, które zdradzały mężczyzn. Jakby to mężczyźni byli grzeczni, potulni i wierni...

Niestety jednak tej randki uratować się nie da. Michael pędzi przez ulice Salt Lake City, a ja odczuwam delikatny lęk o swoje życie. Ba! Modlę się, aby teraz na ulicę nie wszedł żaden przypadkowy spacerowicz z pieskiem. Wtedy to dopiero psychiczny artysta miałby inspirację do stworzenia kolejnego bohomazu.

Mała suczka na smyczy i jej dziwkarska właścicielka martwe na asfalcie.

Ta! To byłoby dopiero dzieło nafaszerowane emocjami.

- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego uważasz mnie za „swoją" kobietę? - pytam, kiedy Land Rover zatrzymuje się na światłach. Wolałam nie zadawać pytań, kiedy samochód był w ruchu, aby uniknąć dekoncentracji kierowcy.

- Przecież się ze sobą umawiamy, tak? - odpowiada, jakby to było oczywiste.

- Ach tak? - parskam śmiechem. - Twoja może być suszarka do włosów, doniczka na parapecie, piżama czy inne dziadostwo. Ale ja nie jestem rzeczą!

- Zdaję sobie z tego sprawę. - obserwuje mnie, a pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia, po plecach przechodzi mi nieprzyjemny dreszcz. Tonacja jego głosu wcale mi się nie podoba, a fakt, że zostałam potraktowana tak przedmiotowo sprawia, że mam ochotę nacisnąć klamkę i wysiąść z pojazdu. Nie robię tego jednak, ponieważ jestem ciekawa konfrontacji Michaela z Coltonem.

- Wątpliwe. - kwituję jedynie.

- Eliano! - oburza się, a w jego głosie wyczuwam nutkę złości. - Chcę ci udowodnić, że na ciebie zasługuję, a O'Sullivan niepotrzebnie się koło nas kręci. Dziś załatwię z nim sprawę raz na zawsze, a potem pójdziemy na kolację, dobrze?

- A potem odwieziesz mnie do domu, dobrze? - posyłam mu przesłodzony uśmiech.

- Zabieram cię na kolację!

- Z której zawijam swój tyłek. - dopowiadam zgryźliwie. Dla mnie ta randka dobiegła końca w chwili, w której ciemnowłosy zerwał się z krzesła, by dokopać Coltonowi. Nie imponują mi męskie zapasy ani zaznaczanie swojego terytorium. Prędzej przestrzelę każdemu z nich jaja, niż pozwolę sobie na bijatykę O MNIE na ulicy. Nie jestem żadnym trofeum, które można wygrać.

Życie na froncie poniekąd było łatwiejsze. Byłam przywiązana do swoich ludzi, a oni do mnie, lecz nikt nie komplikował nikomu spraw. Żyliśmy w harmonii, wspierając się nawzajem. Staliśmy się przyjaciółmi, którzy walczą ramię w ramię o przetrwanie w tych ciężkich warunkach.

W Salt Lake City moje życie wygląda zupełnie inaczej. Na mojej drodze pojawiło się dwóch mężczyzn – apodyktyczny adwokat oraz perfidny jubiler. Każdy z nich ma w sobie zarówno coś, co mnie do nich przyciąga, jak i coś co mnie od nich odpycha.

Michael wjeżdża na ulicę Fort Douglas Cir, niezwykle zieloną i przyjazną okolicę, w której mieszka spora liczba emerytów. Jest to idealne miejsce, aby osiąść na stare lata, a jednocześnie przebywać w mieście. W tym momencie jednak jakaś starsza pani może zwyzywać pędzącego Land Rovera, ponieważ ten znacznie przekracza dopuszczalną prędkość.

- Zwolnij! - rozkazuję ze złością.

- Nie! - kwituje równie zły.

- Michael! - oburzam się. - Zabijesz kogoś!

- Jakbyś ty na sumieniu nie miała żadnego człowieka. - parska śmiechem, a jego słowa uderzają we mnie z prędkością pędzącego geparda. Uderzenie jest na tyle mocne, aż tracę oddech. Według niego jestem morderczynią? Byłam na wojnie i ofiary śmiertelne były nieuniknione, przez co rzeczywiście moje dłonie plami krew, ale nie sądziłam, że Michael zacznie ze mnie szydzić.

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz