"Definicja toksycznego mężczyzny "

2K 322 104
                                    

Pytanie padło.

Ciało Michaela stężało.

Stoi nieruchomo, a jego oddech staje się głośny.

To twoja szansa, Eliana.

Wyrywam się z jego uścisku z siłą rozwścieczonego niedźwiedzia polarnego, a kiedy ciemnowłosy ponownie próbuje mnie chwycić, obezwładniam go dwoma ruchami. Pada na kolana, kwiląc z bólu, kiedy jedna z jego rąk zostaje przeze mnie mocno wykręcona.

- Zadałam pytanie – kwituję hardo. - Kim była Emma?

- Nie twój zasrany interes! - wypowiadając to, zaciska zęby, przez co jego ślina znaczy mu brodę. Kipi ze złości, a to oznacza, że jeśli go teraz puszczę, aby pomóc nieprzytomnemu Coltonowi, rzuci się na mnie. Klatka piersiowa O'Sullivana unosi się, lecz to nie sprawia, że czuję się lepiej. Powinnam wezwać pogotowie i policję, aby zabrali stąd agresywnego adwokata. - Puszczaj mnie, idiotko!

- Kim była Emma?! - krzyczę, mocniej wykręcając jego rękę.

- Ja pierdole! Puszczaj mnie! - wrzeszczy, a grymas bólu na jego twarzy, napędza mnie do działania. W jego oczach jestem kruchą dziewczyną, która potrzebuje ochrony. W gruncie rzeczy to on potrzebuje ochrony opatrzności boskiej przed moją ciemną stroną, która nie zawaha się zrobić mu krzywdy. - Eliana! Uspokój się! Tak nie zachowuje się kobieta!

- A jak twoim zdaniem powinnam zachowywać się kobieta? - syczę.

- Powinna się mnie słuchać. Nie byłbym agresywny, jeśli byś mnie nie sprowokowała! - zwiększam nacisk na jego wykręconą dłoń. - A! Kurwa! - klnie siarczyście, próbując się wyswobodzić, aczkolwiek wpadł w moje sidła. Dopóki sama nie zdecyduję, aby go puścić, będzie klęczał przy mnie na kolanach.

Jak uległa kobieta, którą chciał ze mnie zrobić...

Jeśli zwiększę nacisk, połamię mu kość. Muszę pamiętać, że Michael jest cholernie dobrym adwokatem, który z pewnością wyciągnąłby korzyści prawne z uszczerbku na jego zdrowiu, dlatego nie dopuszczę do tego, aby do tego doszło. Zerkam na O'Sullivana. Wygląda spokojnie, jakby spał. Muszę przestać bawić się z Michaelem, ponieważ życie człowieka jest ważniejsze, niż ewentualny siniak na pół twarzy, powstały wskutek napadu agresji Michaela.

- Wynoś się stąd! - rozkazuję, a następnie puszczam go. - Stałeś się dla mnie odrażający! - podbiegam do Coltona, a następnie klękam przy nim. - Colton? - szepczę, dotykając jego policzka. Oddycha miarowo, a kiedy dłonią dotykam rany na jego czole, jęczy z bólu. - Colton?

- Śmierć kornikom... - mamrocze senie.

- Colton? - parskam śmiechem, chociaż wiem, że nie jest to stosowne w tej sytuacji.

- Wpierdzielają mi chatę. - kwituje na wpół przytomnie.

- Jesteś żałosna. - wypowiada Michael. Unoszę na niego spojrzenie. Stoi nad nami, jakby był naszym prywatnym katem. Jego twarz to zimna maska drania, który czeka na odpowiedni moment, aby zadać ostateczny cios. - Pomogłem twojej siostrze za darmo, a ty mi się tak odwdzięczasz? Ratujesz O'Sullivana? Skurwiela, który chciał zniszczyć mi karierę?

- To prawda, że wybroniłeś faceta, który okaleczył jego matkę?

- Tak.

Sukinkot!

- Wybroniłeś kiedykolwiek kogoś, kto popełnił morderstwo?

- Tak. - wypowiada z nutką grozy w głosie. - Wybroniłem morderców, gwałcicieli, pedofili. Wybronię każdego, bo jestem w tym cholernie dobry. Płacą mi za wolność, więc im ją daję.

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz