Usunęłam wiadomość O'Sullivana, aby zapomnieć o jej istnieniu. Nie mogę o niej za długo myśleć, bo w przeciwnym razie całkiem zwariuję. Udaję, że jej nie było, ale moje serce o niej pamięta. W gruncie rzeczy całe moje ciało na nią zareagowało, a to zazwyczaj kiepska oznaka, dlatego jeśli całkowicie wyprę ją ze świadomości, stanie się jedynie moim wyobrażeniem. Colton nie napisał tego esemesa. Koniec. Kropka.
Ta kobieta obudziła we mnie uczucia, które były uśpione...
To tylko tekst jakiejś piosenki. Na pewno słyszałam ją w radiu w drodze do domu. Tra la la la, jaka piękna dziś pogoda. Przemierzam odległość między szpitalnym parkingiem, a wejściem głównym i czuję się coraz gorzej. Obiecałam sobie, że odwiedzę dziś jubilera i sprawdzę, co u niego słychać, ale to było zanim przeczytałam słowa, które zbyt mocno we mnie uderzyły. Jak mam na niego spojrzeć? Czy dam radę udawać neutralność? Powinnam się wycofać. Natychmiast!
Przystaję przed drzwiami, jakby nagle przede mną wyrosła postać Meduzy. Pech chciał, że złapałam z nią kontakt wzrokowy i zostałam zamieniona w posąg pewnej przerażonej kobiety. Tak będzie lepiej. Zostanę figurą ogrodową i będą doglądać zbereźne krasnoludki, jak zaglądają Królewnie Śnieżce pod sukienkę. Eliana, do diaska! Panikujesz i wymyślasz niestworzone historie! To chore!
Dobra – stresuję się. Colton mnie jednocześnie przeraża i intryguje, a odkąd ochronił mnie przed atakiem Michaela, moje serce i ciało reagują na każdą wzmiankę jego imienia bądź nazwiska. Jak bardzo jest źle? Odwracam się i biegiem powracam do swojego samochodu, jakby właśnie goniły mnie lwy nemejskie. To niebezpieczne stworzenia, dokładnie tak samo jak nieobjaśnione uczucia.
Kiedy zasiadam na fotelu kierowcy, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi mam ochotę się rozpłakać z powodu własnego irracjonalnego zachowania. Zaczynam wątpić w swój zdrowy rozsądek. Tracę rozum. Nie ma innego wytłumaczenia na panikę, jaka we mnie drzemie, ale nie potrafię tam iść. Musiałabym wyznać, że czytałam ostatnią wiadomość, a wtedy co mogłoby się stać? Jestem pewna, że nastałaby krępująca cisza. Tego nie wiesz, kobieto. Opieram głowę o kierownicę z jęknięciem. Jak to możliwe, że nie boję się życia prowadzonego na wojnie, a przeraża mnie mężczyzna, który budzi we mnie dziwaczne odczucia? To wszystko komplikuje. Powinnam zapomnieć o O'Sullivanie i skupić się na rekonwalescencji Arii oraz pracy, jaką zaoferował mi Paul. Zacznę trenować kobiety w Spelunie, co odbierze mi zdolność zadręczania się.
Niemniej jednak Speluna to miejsce, do którego uczęszcza Colton, więc jeśli chcę go unikać powinnam poszukać kameralnej pracy, gdzie kontakt z ludźmi jest znikomy. Sęk w tym, że każda prac wymaga kontaktu z ludźmi, a każdego dnia mogłabym natknąć się na jubilera. Salt Lake City to nie Nowy Jork, gdzie mogłabym się skutecznie ukryć. Dobra, kobieto. Czas na gadkę motywacyjną zanim zamienisz się w ciepłą kluchę, która potrafi jedynie płakać, użalać się nad sobą i chować się pod kocem ze strachu przed własnym odbiciem w lustrze. Niewiele brakuje do tego, abyś popadła w stan depresyjny i rozpoczęła życie na psychotropach. Pokaż trochę klasy i nie uciekaj zanim pomyślę, że twoje życie to żart.
Unoszę głowę i napotykam spojrzenie starszej kobiety, która obserwuje mnie z samochodu zaparkowanego naprzeciwko. Super. Ta biedaczka musiała oglądać moje załamanie nerwowe. Uśmiecham się niepewnie, a następnie wysiadam z samochodu i rozpoczynam ponowy marsz w stronę wejścia do szpitala. Tym razem stawię czoła swoim lękom i spojrzę O'Sullivanowi prosto w oczy. Będę silna i udam, że ta wiadomość nie miała miejsca. Colton był pewien, że ta wiadomość dotrze bezpośrednio do adwokata, dlatego nie powinien być podejrzliwy jeśli będę zachowywać się normalnie.
Z trudem wchodzę do holu szpitala, a potem mozolnie kieruję się do jednej z wind. Doskonale wiem, w którym pomieszczeniu znajduje się Colton, ponieważ go o to zapytałam po tym, jak usunęłam jego poprzednie wiadomości. Skoro ich nie ma w mojej skrzynce odbiorczej to znaczy, że nigdy nie istniały. Proste równanie.
W windzie bawię się sznurkiem swojej bluzy, jakby był moją antystresową piłeczką. Zaraz po tej wizycie powinnam udać się na strzelnice, aby władować cały magazynek naboi w stracha na wróble. Dopiero ciężar broni w dłoniach pozwoli mi ukoić moje nerwy oraz uspokoić moje galopujące serce. Biorę głęboki oddech, kiedy drzwi windy uchylają się na trzecim piętrze, a przede mną pojawia się widok na długi korytarz. Od sali O'Sullivana dzieli mnie tylko kilka kroków. Pójdę tam, aby zapytać się, jak się czuje, a potem zniknę – rozpłynę się w powietrzu jak dym z papierosa.
Jestem silna! Jestem zajebista! Jestem pełna pozytywnej energii! Nic nie może mnie zniszczyć.
Powtarzam sobie te słowa jak mantrę, a kiedy wchodzę do pomieszczenia, w którym ulokowano O'Sullivana doznaję szoku. Łóżko jest puste, a pościel świeża i nietknięta. Nigdzie również nie dostrzegam rzeczy osobistych Coltona. Jednocześnie wzdycham z ulgą i sięgam ze zmartwieniem po komórkę, aby wystukać na ekranie krótką wiadomość do blondyna.
Eliana: Gdzie jesteś?
Wiadomość zwrotna przychodzi po kilku sekundach.
Colton: W drodze do domu, a ty?
Eliana: Patrzę na puste łóżko w szpitalu.
Colton: Och! Przykry widok, prawda?
Eliana: Co masz na myśli?
Colton: Brakuje ci widoku na moją seksowną klatkę piersiową i niemałe wybrzuszenie w moich bokserkach :P
Do diabła! Właśnie wyobraziłam sobie półnagiego Coltona i nie wiem, jak teraz wyrzucić to wyobrażenie ze swojego umysłu.
Eliana: Bzdura!
Colton: Znasz mój adres :D Obiecuję, że otworzę ci drzwi dokładnie tak, jak sobie mnie wyobraziłaś :P
Eliana: To będzie ciężkie zadanie do wykonania.
Colton: Dlaczego?
Eliana: Nie masz pojęcia, jak sobie ciebie wyobrażam.
Colton: Nagiego nad twoim ciałem, całującego twoją delikatną skórę.
Chyba ktoś właśnie uderzył mnie w brzuch, ponieważ tracę oddech. Co się ze mną dzieje do diabła!? Nie powinnam tak reagować na te wiadomości. Dlaczego nie czuję niechęci, tylko chciałabym kontynuować tą rozmowę? Uczucie gorąca jest uporczywe. Czuję, jak moje policzki płoną żywym ogniem, a ciało domaga się jego dotyku.
Eliana: Nigdy w życiu!
Colton: Będę na ciebie czekał. Do zobaczenia, kwaczuszko :*
Nie ma najmniejszej szansy, że tam pojadę. Zignoruję wszystko i wrócę do domu, aby zajadać się chrupkami przy ekranie telewizora. Szpital New Amsterdam sam się nie obejrzy. Spędzę czas z siostrą i obie zaznamy spokoju ducha.
W chwili, w której myślę o Arii jej numer telefonu wyświetla się na ekranie komórki.
- Halo?
- Eliana!? – wypowiada spanikowana, co od razu mnie alarmuje i wchodzę w stan pełnej gotowości.
- Aria, co się dzieje?
- Przed drzwiami naszego mieszkania stoi nasza matka.
__
Hej! Hej!
Robimy przerwę na reklamy 😎
CZYTASZ
Napiętnowana
RomanceWojna daje nam siłę. Więzienie nam ją odbiera. A los to przebiegła szumowina. Jak to jest urodzić się w więzieniu? Co czuje osoba, która najmłodsze lata swojego życia spędziła za kratami? Eliana Spencer doskonale zna to uczucie. Była niewinny d...