"Speluna"

1.9K 304 51
                                    

Wściekła wrzucam do podręcznej torby ręcznik i ubrania na zmianę, co Aria obserwuje ze swojego fotela w salonie z dużą dozą rozbawienia. Emocje po wczorajszym wieczorze spędzonym w towarzystwie Michaela wciąż nie opadły.

- Pieprzony adwokacik. - mamroczę pod nosem, zasuwając suwak.

- Powiesz mi w końcu, co cię tak wkurza? - pyta siostra, jedząc przy tym swój ulubiony jogurt o brzoskwiniowym smaku.

- Wtedy musiałabym wkurzyć się ponownie. - bełkoczę, zakładając torbę na ramię. - Wolę jednak najpierw rozładować negatywne emocje na treningu z Paulem.

- Och. Grubo! - parska śmiechem. - Czyżby Rivera okazał się apodyktycznym dupkiem?

- Taa...

- Czyli O'Sullivan miał rację. - stwierdza.

- O czym mówisz?

- No sama mi mówiłaś, że Colton podczas ogniska nazwał Michaela apodyktycznym chujem.

- Faktycznie. Otaczają mnie sami palanci.

- Za to przystojni. - celuje we mnie łyżeczką. - Sam testosteron. - porusza sugestywnie brwiami, jakby proponowała mi, bym poszła na całość. Nie zdziwię się jeśli przez jej myśli przebiegł pomysł o łóżkowym trójkącie z jubilerem i adwokatem w roli głównej. Znam ją n tyle, by wiedzieć, że głupie i kreatywne pomysły napędzają ją do działania.

- Wiesz, co?

- Co? - szczerzy zęby w uśmiechu.

- Lecę na trening! - zostawiam ją samą w mieszkaniu, po czym kieruję się do swojego samochodu, a kiedy tylko zasiadam za kierownicą, nastawiam nawigację na piwniczny klub o nazwie Speluna.

Swoją drogą kto nazywa tak swój biznes? Gdyby nie to, że Paul tam uczęszcza, nigdy nie skusiłabym się, aby tam wstąpić. Speluna kojarzy mi się z opuszczonym budynkiem, gdzie nocują bezdomni, alkoholicy i narkomani. Może to trochę spłycone myślenie, ale pierwsze skojarzenia najczęściej są trafne.

Dojazd na miejsce zajmuje mi niecałe piętnaście minut. Od razu dostrzegam Paula, chodzącego w kółko tuż koło wejścia do klubu. Prędko zabieram z bagażnika swoją sportową torbę, a potem idę w jego kierunku.

- Foczka! - ekscytuje się. - Gotowa na trening życia?

- Skopiesz mi tyłek? - unoszę brew.

- Nie!

- Uff...

- Tylko troszkę cię sponiewieram. - szczerzy zęby w uśmiechu. - Czas się trochę spocić!

Wchodzimy do budynku, a następnie schodzimy po schodach w dół. Kiedy tylko docieramy do pomieszczenia, które śmiało może być recepcją, uderza we mnie klimat tego miejsca. Jest ciemno ze względu na mały dostęp dziennego światła, a obserwując otwartą salę treningową, dociera do mnie, że jestem tutaj jedyną kobietą. Mężczyźni, którzy tu przychodzą ewidentnie mają parcie na szybki przyrost masy mięśniowej. Większość z nich ćwiczy bez koszulek, co sprawia, że moje niesforne libido zaczyna dawać znać, że potrzebuje pilnego zaspokojenia.

Och Paul, zabiję cię!

~***~

Zapomniałam jak to jest ćwiczyć, kiedy ma się nad głową takiego trenera jak Paul. Dla niego nie istnieją wymówki. Jeśli jest ciężko, ćwicz mocniej, nie rezygnuj. To jego życiowe motto, które niejednokrotnie było przeze mnie negowane.

Ciężko dyszę, po godzinnym biegu wytrzymałościowym na bieżni. Wypiłam całą litrową butelkę wody, a to dopiero początek treningu. Dopiero zakończyłam rozgrzewkę, więc przede mną kolejna godzina męczących ćwiczeń.

NapiętnowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz