"I'M THANKFUL"
To wszystko było początkiem i pożegnaniem.
Nieznane dotąd światło spłynęło między dwa serca, które wiedziały. Wiedziały, co to wszystko oznacza i z czym to się wiąże. Oni na razie pozostawali zbyt ślepi i głusi, aby dostrzec to gołym okiem i przyznać. Przyznać przed światem, przyznać przed księżycem, a przede wszystkim, aby przyznać przed sobą.
Zepchnęli wszystko na dalszy plan.
Będzie czas.
Jednak czy aby na pewno?
– Wracamy? – zapytał Jimin, wybudzając Taehyunga z delikatnego półsnu, wspartego na jego ramieniu.
Wyższy chłopak pokiwał głową i podniósł się nieśpiesznie, podając dłoń drugiemu by pomóc mu wstać.
Porcelanowy dotyk i skromny błysk w oku.
Ich przyjaciele patrzyli na to wszystko z daleka, bezpiecznie ukryci i szczęśliwi, że ich drogocenny przyjaciel odnalazł własne światło, własną część swojej duszy, ukrytą w utalentowanym skrzypku, stając się jego osobistym słońcem na pochmurnym niebie zranionego artysty. Radosne uśmiechy i przepychanie się, aby dostrzec, być świadkiem magicznej chwili, gdy opuścili park jesienną porą, wyruszając we własną podróż.
Niemal noc okryła swym płaszczem ziemię, a księżyc bawił się w najlepsze z gwiazdami w berka, gdy leniwym krokiem zbliżali się w stronę domu bruneta. Chłodny wiatr odprowadzał ich raźnie, przenosząc dla nich to wszystko, co było za trudne do poruszenia. Konwersacja w ciszy, którą obydwaj uwielbiali – bez możliwości zranienia się słowem, była im towarzyszem, bo nie potrzebowali niczego innego.
Łatwo było się skrzywdzić. Woleli tego uniknąć.
– Dziękuję – powiedział Taehyung, przystając na skrzyżowaniu dróg pod starym dębem mongolskim. Wolał odezwać się jeszcze przed tym, jak zawitają w przedprogi jego domu, bo wtedy nie byłby w stanie wypowiedzieć ani słowa. Widząc, jak Jimin stara się zaprotestować, przypominając o zasadzie niedziękowania za wszystko, co sobie podarowywali, uniósł rękę, chcąc go uciszyć – Za cały dzisiejszy dzień. Naprawdę świetnie się bawiłem.
Był szczęśliwy. Pomimo bólu, pomimo rozrywanej duszy, pomimo wiszących nad jego głową problemów, był szczęśliwy, mogąc spędzić te kilka godzin w towarzystwie blondyna, nie martwiąc się jutrem.
Szeroki uśmiech wykwitł na jego ustach, nie pozwalając Jiminowi na to, aby się z nim kłócić o to, że znowu mu dziękował.
– Nie masz za co – odparł zamiast tego, odwzajemniając uśmiech – Ja również świetnie się bawiłem.
Cisza i dziwne bicie serca.
Niższy chłopak otworzył oczy, jakby przypomniał sobie o czymś ważnym i nie mówiąc nic, sięgnął do kieszeni spodni. Wyciągnął z niej małe pudełko, które wręczył Taehyungowi.
CZYTASZ
moonchild || vmin
Fanfiction"tam, gdzie kończyła się struna, a zaczynała nienawiść, tam cię odnalazłem pośrodku całej niechęci, gdzie postanowiłeś nawiedzić moje wyblakłe życie, otrzeć moje gorzkie łzy i podarować mi słońce, którego ja nie potrafiłem już dostrzec" gdzie taehyu...