"I GOT EVERYTHING FROM YOU"
Jimin nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć.
Zrobił to wszystko dla Taehyunga, bo zależało mu na tym, aby chłopak dobrze się bawił, wreszcie odpoczął od swoich problemów i tak po prostu uśmiechał się przez cały dzień. Bo dla Jimina wyglądał najładniej i najlepiej, gdy się właśnie uśmiechał. Dlatego zrobił to i bez wahania zrobiłby jeszcze więcej, żeby tylko pokazać mu, że to wszystko najprawdziwsza rzeczywistości i że Taehyung nie musi się bać, że to wszystko zniknie, jak czary dobrej wróżki o północy.
Nie.
On zamierzał być przy nim znacznie dłużej niż tylko jedno życie.
Podniósł dłoń (i niepewnie) położył ją na policzku drugiego chłopaka, chcąc żeby na niego spojrzał.
Wyższy wzdrygnął się, ale po chwili otworzył mocno zaczerwienione oczy.
– Taehyung – powiedział powoli, owiewając jego twarz ciepłym oddechem – To nie jest sen, naprawdę. Jestem tu z tobą, jesteśmy tu razem – wziął lewą dłoń bruneta i przyłożył ją do własnego serca, które biło miarowo, spokojnie, zapewniając o realności tej chwili.
Ten moment trwał, a oni razem z nim, zamknięci w przepięknej bańce bezpieczeństwa, gdzie nie przedostawały się łzy, ból czy cierpienie spowodowane przez to okrutne życie. Byli tam razem, nieważne jak długo, nieważne, że blisko siebie – po prostu byli, zapewniając siebie o swojej obecności poprzez delikatny dotyk, szczere spojrzenia oraz obietnicę na mały palec.
Taehyung trzymał rękę na klatce piersiowej Jimina, czując, jak jego serce bije i daje swój dowód. Powolutku, ostrożnie zaczął przekonywać się, że może faktycznie to wszystko rzeczywistość, a blondyn naprawdę istnieje i jest tu razem z nim.
Zaczerwienił się lekko, wolną ręką ocierając łzy. Przygryzł wargi, żeby nie płakać już więcej i spojrzał w oczy niższemu.
Były przepełnione prawdą.
Nie stać go było na otwarcie ust i wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, dlatego tylko pokiwał głową, po czym zabrał rękę, natychmiast witając chłód, który pozostał, gdy znikło ciepło płynące od ciała blondyna.
Jimin, wstając, poczochrał mu włosy z uśmiechem i usiadł na swoim miejscu. Taehyung patrzył na niego z lekkim szokiem i drobnymi wypiekami na twarzy.
Ramen zdążył wystygnąć, ale nie miało to żadnego znaczenia, gdyż ich serca były przepełnione wystarczającym ciepłem.
Po wyjściu z komiksowej kawiarni udali się na leniwy spacer ulicą, nie bacząc na kierunek swojej wędrówki.
No może Taehyung, bo Jimin doskonale wiedział, gdzie będzie ich kolejny, przedostatni przystanek dzisiaj.
Słońce przyjemnie grzało ich w plecy, podczas ostatnich takich ciepłych dni w Korei. Wiadomym było, iż bliżej listopada i grudnia, tak temperatura będzie spadać i spadać, aż w końcu zmrozi ich do tego stopnia, że wychodzenie poza ciepły dom, miękki kocyk i słodkie kakao, będzie ponad ich siły. Dlatego warto było korzystać z pięknej jesiennej pogody i podziwiać szatę, jaką ubrała na siebie ziemia podczas trzeciego kwartału tego roku.
CZYTASZ
moonchild || vmin
Fanfiction"tam, gdzie kończyła się struna, a zaczynała nienawiść, tam cię odnalazłem pośrodku całej niechęci, gdzie postanowiłeś nawiedzić moje wyblakłe życie, otrzeć moje gorzkie łzy i podarować mi słońce, którego ja nie potrafiłem już dostrzec" gdzie taehyu...