"I SEEK TEARS"
Poniedziałek zaczął się zwyczajnie.
No może zacząłby się zwyczajnie, gdyby Jimin nie musiał siedzieć w ławce, jak na szpilkach, wpatrując się uważnym wzrokiem w wejście do klasy, skanując dokładnie każdą osobę, która pojawiała się w drzwiach. Nerwowo tupał nogami, czekając aż wreszcie zobaczy wysoką postać o brązowych włosach z delikatnym uśmiechem na ustach.
Taehyung nie dawał znaku życia od piątku.
W zasadzie to od czwartku wieczór, kiedy to rozstali się w tak dziwnych, nagłych okolicznościach, po których Kim (ot tak) postanowił całkowicie zerwać z nim wszelkie kontakty, unikając przyjścia do szkoły w piątek i ignorując jego wiadomości przez sobotę i niedzielę.
Jimin martwił się, jak cholera, niejednokrotnie łapiąc się na myślach, że może powinien pójść do jego domu i zapytać, poprosić o spotkanie, czy chociażby krótką informację czy wszystko w porządku. Powstrzymywała go jednak świadomość, że Taehyung nie miał zbyt zadowalających więzi z rodzicami, a nie chciał tak niespodziewanie stawiać go w jakieś niekomfortowej sytuacji.
Dlatego czekał cały weekend, modląc, że może w poniedziałkowy ranek, tuż przed rozpoczęciem lekcji i nowym tygodniem wszystko wróci na stary tor, a Kim przyjdzie do szkoły cały i zdrowy.
Jego przyjaciele również martwili się o Taehyunga, pisali do niego, ale wszystkie ich wysiłki kończyły się takim samym fiaskiem, jak te Jimina. Oprócz tego starali się wesprzeć blondyna z całych swoich sił, aby się nie poddawał.
Bo w pierwszym odruchu Jimin wydawał się, jakby stracił wszystko.
Po powrocie do domu w wieczór, gdy Taehyung od niego uciekł, sprawiając wrażenie, że nie chce go więcej znać, nic nie mówiąc, zamknął się w pokoju i przepłakał całą noc. Długo rozmyślał nad słowami bruneta, które odbijały mu się w myślach uporczywym echem, i głowił się nad tym, gdzie popełnił błąd, co złego powiedział i jak mógłby to wszystko naprawić, żeby było jak dawniej.
Oczywiście nie uważał, tak jak myślał Taehyung.
Ufał Taehyungowi i wiedział, że Taehyung ufa jemu.
W końcu, gdyby mu nie ufał, nie powiedziałby mu nawet tego, że najzwyczajniej w świecie nie daje rady podzielić się z nim swoim bólem, że stara się, choć nie potrafi.
Jimin go rozumiał.
Miał dla bruneta całe swoje serce przepełnione zrozumieniem i wsparciem. Chciał mu je okazać i podarować, aby Taehyung nie musiał się martwić, aby opowiedział mu o swoich problemach dopiero, gdy będzie w pełni na to gotowy.
Jednak Taehyung je odrzucił.
I to bolało najbardziej.
Siedząc samotnie w ławce, ze wzrokiem wbitym w wejście do klasy, powoli tracił nadzieję, gdy wskazówka zegara niebezpiecznie zbliżała się do godziny ósmej.
CZYTASZ
moonchild || vmin
Fanfiction"tam, gdzie kończyła się struna, a zaczynała nienawiść, tam cię odnalazłem pośrodku całej niechęci, gdzie postanowiłeś nawiedzić moje wyblakłe życie, otrzeć moje gorzkie łzy i podarować mi słońce, którego ja nie potrafiłem już dostrzec" gdzie taehyu...