"I CARE (ABOUT YOU)"
Za sprawą Jimina w swoim życiu, Taehyung nie mógł już narzekać na brak kogoś, z kim mógłby gdzieś wyjść po szkole albo spędzić czas w weekend. Park dbał praktycznie o każdą jego wolną chwilę, starając się ją w jakiś sposób zagospodarować.
Tak samo było we czwartek, gdy wracali z biblioteki w czasie przerwy.
– Zapraszam cię na obiad do siebie – powiedział na jednym wydechu blondyn, przystając w miejscu i spoglądając na wyższego z wyczekiwaniem. Nie wiedział dlaczego, ale stresował się zaproszeniem Kima do swojego domu – Moja mama chciałaby cię poznać.
Taehyung odwzajemnił spojrzenie, zszokowany jego słowami. W końcu nie byli przyjaciółmi aż tak długo, aby mógł tak szybko zostać zaproszonym na obiad do jego domu.
Nerwowo zacisnął usta w wąską kreskę.
– Naprawdę?
Jimin pokiwał głową, błagając w duchu, aby się zgodził, bo nie mógł już wytrzymać przytyków swojej mamy, jak non stop pytała i namawiała go, żeby przyprowadził do nich tego Taehyunga, o którym tak zawzięcie, codziennie nawijał.
– Ale, że dzisiaj? – dopytał ze strachem, ponieważ dzisiejszego dnia od razu po szkole miał zajęcia w muzycznej. Nie tylko skrzypce, na które i tak by nie poszedł, ale też audycje, których wolał nie opuszczać.
Jednak przez szczere, delikatne spojrzenie blondyna zaskakująco szybko miękło mu serce, a myśli o obowiązkowych lekcjach ulatywały w niepamięć.
– Dzisiaj – przytaknął, a widząc jego zmartwienie, dodał szybko: – Nie masz żadnych planów, prawda? Ani zajęć, co?
Szkoła muzyczna przestała być ważna.
– Nie – skłamał, uśmiechając się lekko – Przyjdę. Z chęcią.
Jednak w domu nie podzielał już takiego entuzjazmu, bo przecież musiał jakimś cudem opuścić budynek, nie mówiąc o tym, że idzie do Jimina. Nie mógł na głos wypowiedzieć tego, że opuści szkołę (po raz kolejny), bo wtedy wszystko by się zaczęło.
Nie chciał ani nie zamierzał wywoływać lawiny, tym bardziej przez to, że wystarczająco bolały go same myśli na ten temat. Rozmowy z rodzicami po prostu by nie wytrzymał. Znając życie, rozryczałby się na starcie i uciekł do swojego pokoju, wyjąc w poduszkę, nie uzyskawszy żadnego rozwiązania tego problemu.
Istniało w ogóle rozwiązanie?
Ubrał się zwyczajnie, może trochę bardziej ładnie i o szesnastej, trochę zbyt wczesnej dla wyjścia na kolację, opuścił dom, żegnając się niedbale z rodzicielką.
Nie wiedział, gdzie mieszkał Jimin, ale uznał, że napisze mu wiadomość bliżej planowanej godziny, gdzie jest i poprosi, aby po niego przyszedł.
CZYTASZ
moonchild || vmin
Fanfiction"tam, gdzie kończyła się struna, a zaczynała nienawiść, tam cię odnalazłem pośrodku całej niechęci, gdzie postanowiłeś nawiedzić moje wyblakłe życie, otrzeć moje gorzkie łzy i podarować mi słońce, którego ja nie potrafiłem już dostrzec" gdzie taehyu...