- No tak! Oczywiście! Ty to panna idealna jesteś!
- A żebyś wiedziała, że jestem! A jeśli nie idealna to przynajmniej lepsza od ciebie SZMATO! - krzyknęła na mnie i trzasnęła drzwiami od swojego pokoju.
- Mam tego serdecznie dość - westchnęłam męczeńsko. - Idę do Haru, bo zaraz nie wytrzymam i zrobię jej krzywdę.
- Oh no nie mów tak, przecież wiesz, że twoja siostra przechodzi trudny okres. Bądź trochę wyrozumiała. - odezwała się matka nawet na mnie nie patrząc. Wgapiona była w telewizor i pewnie nawet nie słuchała naszej kłótni.
- Mhm jasne, trudny okres. Dobra idę. Cześć. - mruknęłam pod nosem i wyszłam z mieszkania jak najszybciej.
Czasami naprawdę miałam ochotę wyjść i już nie wrócić. Ale nie miałam gdzie iść, a przecież Haru nie może mnie zawsze ratować przed zostaniem bezdomną.
Z ciężkim westchnięciem wyszłam z klatki i ruszyłam przed siebie, naciągając kaptur czarnej bluzy na głowę. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam ulubioną playlistę, przygotowaną specjalnie żebym mogła uspokoić się po kolejnej kłótni z siostrą. Szłam patrząc w ziemię i w pewnym momencie nawet przestałam zwracać uwagę na ludzi wokół, co było błędem, bo mój brak szczęścia ponownie miał chwilę, by się wykazać.
- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wykwitł chwilę po tym jak wpadliśmy na siebie.
- Pf ty też mógłbyś uważać, a nie kurwa pan wszechświata. - spojrzałam na niego przelotnie, po czym ponownie ruszyłam przed siebie. Tym razem jednak wolałam patrzeć przed siebie, by niemiła sytuacja się nie powtórzyła.
Byłam już pod blokiem Haru, gdy postanowiłam zadzwonić do niej i powiadomić, że w ogóle przyjdę. Jednak ta nie odebrała. Zadzwoniłam jeszcze raz. Ponownie jedynie cisza w słuchawce. Wzruszyłam ramionami. To nie pierwszy raz kiedy Haru olewa moje telefony, bo robi coś arcyważnego. Jak na przykład godzinna kąpiel o dwunastej w południe. Cóż, nie mi to oceniać. Ważne, że tydzień temu dała mi klucze i nie będę musiała stać przed budynkiem jak debil.
Otworzyłam drzwi i gdy winda po jakimś czasie zechciała zjechać na parter, wsiadłam do niej i wcisnęłam przycisk z numerem 9. Byłam sfrustrowana szybkością, z jaką poruszała się winda, więc by o tym nie myśleć zaczęłam przeglądać się w lustrze. Krótkie, brązowe włosy wystające spod kaptura, okrągłe okulary na nosie, czarna za duża bluza, ciemne jeansy i szare trampki. Świetnie, wyglądam jak menel.
Gdy miałam już zacząć wyzywać w myślach gościa który stwierdził, że taka szybkość poruszania się windy to genialny pomysł, przesuwne drzwi wreszcie się otworzyły. Wyszłam z puszki, w której niejeden zapewne już umarł ze starości i rozejrzałam się po korytarzu.
Szare ściany, zielony dywan i szereg brązowych drzwi z różnymi numerami. Czyli nic się nie zmieniło, odkąd ostatnio tu byłam. Zdjęłam słuchawki i schowałam je do kieszeni razem z telefonem.
Światło na korytarzu zgasło, ale nie przejęłam się tym. W końcu chwilowe braki w dostawie prądu zdarzały się tu dość często. Zignorowałam dziwny niepokój, który nagle odczułam i podeszłam do drzwi mieszkania numer 72. Zapukałam. Jeśli Haru miała gości, nie chciałam się wpraszać. Jednak odpowiedziała mi głucha cisza. Zapukałam ponownie, ale znowu to samo. Pomyślałam, że może wyszła do sklepu i zaraz wróci, więc wyjęłam klucz z breloczkiem w kształcie kotka i otworzywszy drzwi, weszłam do mieszkania.
W środku było ciemno i cicho. Bardzo cicho. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie słychać nawet hałasu przejeżdżających aut. Zdezorientowana podeszłam do okna.
Ulice były puste. W pobliżu nie dało się zobaczyć nawet jednego człowieka. Ani na chodnikach, ani w pojazdach, ani w oknach budynków na przeciwko. Kompletna pustka. Jakby wszyscy nagle zniknęli.
Byłam w szoku. Prawie bezwiednie sięgnęłam po telefon, schowany w mojej tylnej kieszeni. Nie włączył się. Panicznie zaczęłam naciskać przycisk do włączania urządzenia, ale wyświetlacz nie reagował i pozostawał czarny. Przecież nie mógł się rozładować, jeszcze kilka minut wcześniej miał 60% baterii. Próbowałam dalej, mimo że podświadomie wiedziałam, że nic to nie zmieni.
Przetarłam ręką twarz i wzdychając, usiadłam na łóżku Haru. Byłam zagubiona i zdezorganizowana jak chyba jeszcze nigdy. Wszechobecna cisza była wręcz przerażająca. Mój niepokój wzrastał z każdą kolejną sekundą. Serce biło mi tak szybko i głośno, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Jakim cudem wszyscy w Tokio nagle zniknęli? Nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie, nieważne ile czasu bym nie spędziła myśląc nad tym. Najbardziej wiarygodna wydawała mi się teoria, że to wszystko jest wytworem mojej chorej wyobraźni i prawdopodobnie mi się jedynie śni.
Zmęczona i przerażona, skuliłam się pod kołdrą i starałam się usnąć jak najszybciej.
By ten koszmar się wreszcie skończył.
CZYTASZ
Promise Me ×Alice In Borderland×
Fanfiction- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wy...