27

945 60 8
                                    

- Jak tam u ciebie Kuina?

- Aguni dalej jest w pomieszczeniu. Nudy.

- Ej, realizujemy plan? Nie wiem, czy Arisu jest naprawdę tak głupi, czy tylko udaje. Nikt by nie trzymał kart w zwykłym sejfie.

- To gdzie jest prawdziwy sejf? - zapytała dziewczyna.

- Gdy Arisu znalazł podpuchę, zwykle niewzruszony Aguni patrzył w konkretne miejsce. Sądzę, że w kopercie nie było ani kodu, ani pustej kartki. Był tam rysunek.

Spojrzałem na obraz przedstawiający jelenia. Podszedłem do niego i zdjąłem ze ściany. Tak jak się spodziewałem - za nim znajdował się sejf.

- Mam. - odezwałem się do krótkofalówki.

- Więc wykorzystałeś Arisu?

- Żeby zyskać, trzeba stracić. To zwykła ofiara. Normalka.

- Skądże. Nie chciałabym być twoim wrogiem.

- Często to słyszę. - uśmiechnąłem się i wpisałem kod.

Sejf bez problemu się otworzył. W środku stało jedynie drewniane pudełko, a w nim stosik kart.

Nagle drzwi do apartamentu się otworzyły. Zmarłem z pudełkiem w rękach. Mam przejebane.

- Oh! Chishiya? - brązowowłosa dziewczyna spojrzała na mnie zawiedziona.

- Tanaka... Zgłupiałaś? Nie strasz mnie tak. - odetchnąłem z ulgą.

- Już znalazłeś? Beznadzieja, nawet nie dałeś mi szansy. - odezwała się, udając obrażoną.

- Trzeba było się pospieszyć. - wzruszyłem ramionami i schowałem karty do kieszeni.

Dziewczyna jedynie westchnęła i podeszła do komody, stojącej po drugiej stronie pokoju.

- Co robisz? - zapytałem, gdy zaczęła przeszukiwać szufladę.

- Skoro nie mogę wygrać, to muszę przynajmniej poprawić sobie humor. - odwróciła się, trzymając w ręce butelkę wina.

Zamknąłem sejf i odwiesiłem obraz.

- A podzielisz się?

- Oczywiście, że nie. Trzeba było się pospieszyć. - uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła z apartamentu.

Odczekałem chwilę i również opuściłem pomieszczenie. Wyszedłem na zewnątrz budynku. Na dworze było ciemno. Co się dziwić, w końcu było już naprawdę późno.

Podszedłem do tylnej bramy, zdejmując z nadgarstka pasek z numerem rangi.

Numer siedem.

Żenujące.

- Czas się pożegnać.

- Nie szkoda ci Arisu? - Kuina chyba stała już tam od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz zwróciłem na to uwagę.

- Szkoda?

- Tak... Ja tam mu współczuję. - spojrzała ze smutkiem na budynek Plaży.

- Czy wola przetrwania ma granice? - dziewczyna jedynie spuściła wzrok. - Skoro tak ci go szkoda, to idź i mu pomóż.

Uśmiechnąłem się ironicznie i odwróciłem w stronę wyjścia, jednak nie ruszyłem z miejsca. Dostrzegłem coś bardzo, ale to bardzo niepokojącego.

To chyba jakiś żart.

Kuina zaczęła iść w stronę bramy, ale natychmiast ją zatrzymałem. Wyrzuciłem numer poza teren hotelu. Nawet nie zdążył spaść na ziemię, a przebił go czerwony laser.

- Poważnie? Akurat teraz?

- Dziękujemy za wizytę w ośrodku Seaside Paradise. W ramach wdzięczności, rozpoczniemy grę dla wszystkich gości ośrodka. - odezwał się męski głos.

- Poziom trudności: dziesiątka kier. Oto zasady. Gracze proszeni są do lobby. - tym razem głos zmienił się na damski, ten który można usłyszeć w każdej innej grze. - Powtarzam. Gracze proszeni są do lobby.

Bez słowa wróciliśmy do budynku. Mimo że tego nie okazywałem, byłem wkurzony. Naprawdę wkurzony. Dlaczego ta cholerna arena nie mogła pojawić się dwie minuty później?

W lobby zebrał się całkiem spory tłum. Minęło zaledwie kilka minut od nadania komunikatu, a już znajdowali się tu prawie wszyscy gracze Plaży. Część osób stała w miejscu, czekając na dalsze informacje, a część usilnie próbowała przepchnąć się na początek.

- Momoka! Jak to... - krzyknęła jakaś dziewczyna, ale stałem zbyt daleko, żeby widzieć co się dzieje.

- Gra: 'Polowanie na wiedźmę'. Zła wiedźma, która zabiła dziewczynę ukrywa się pośród was. - czyli dziewczynie chodziło o ciało. - Wiedźma nie musi być kobietą. Zadanie polega na znalezieniu wiedźmy i spaleniu jej w Ogniu Sądu. Limit czasu wynosi dwie godziny.

Nastała cisza. Gracze chyba byli zbyt zszokowani rozpoczęciem gry, by zareagować.

- Za budynkiem pali się ognisko! - do pomieszczenia wbiegł jakiś chłopak, krzycząc.

- Czyli mamy znaleźć zabójcę Momoki i go spalić?

- Polowanie na wiedźmę? Wygląda ciekawie. - Niragi przepchnął się przez tłum i chyba podszedł do ciała. - Dobra, poszukajmy tej wiedźmy!

Westchnąłem i odwróciłem się. Nie ma opcji, że dowiem się czegoś pożytecznego stojąc w tym miejscu. Ruszyłem na korytarz na pierwszym piętrze i oparłem się o balustradę. Spojrzałem w dół. Tłum półkolem okrążał ciało dziewczyny leżące na ziemi.

- Gdzie byliście i co robiliście? Możecie to udowodnić? Słucham! - Usagi stanęła przed grupką osób, próbujących złapać Asahi i spalić ją żywcem.

- Przecież zabawialiśmy się w jednym pokoju, prawda? - odpowiedział jej Niragi, opierając karabin na ramieniu.

- Opowiemy po kolei, co robiliśmy przez ostatnią godzinę.

Bez sensu. Bardzo możliwe, że naszej wiedźmy nawet nie było w tłumie na dole. Dostała informacje o grze dużo wcześniej niż my, więc prawdopodobnie już dawno gdzieś się ukryła.

Z zamyśleń wyrwało mnie nagłe zamieszanie.

- Co jeszcze przed nami ukrywacie?

- Spokój! Kula utkwiła w ciele Kapelusznika. Ślady na niej pasują do naszej broni. - Ann podniosła w górę rękę, w której trzymała kulę.

- Co?

- Kapelusznika zabił ktoś z Plaży. - tyle wystarczyło, by znów zrobiło się głośno.

- Czy to możliwe, że zginął z rąk wiedźmy? W tej sytuacji to dość prawdopodobne, nie? Wiedźma jest w śród nich... - dziewczynie nie dane było nawet dokończyć zdania, bo natychmiast uciszył ją miecz przebijający jej serce.

Ciało upadło na podłogę, a ludzie zaczęli się odsuwać jak najdalej od zwłok.

- Same kłopoty. Spalmy wszystkich. - Last Boss stanął obok trupa, opierając się na mieczu.

- Jeśli wśród nas jest wiedźma, jest nią każdy poza wojskowymi. - tłum rozstąpił się przed Agunim i jego armią. - Kto jest wiedźmą? Wystąp. Jeśli nikt się nie przyzna, wszystkich was wrzucę na stos.

Promise Me ×Alice In Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz