2

1.6K 89 141
                                    

Reszta uczestników była coraz bliżej.

- Pozostało 20 sekund.

Przepraszam Keiko. Przepraszam przystoiniaku, który się nie przedstawił. I przepraszam całą resztę.

Wybaczcie.

Nie mogę teraz przegrać.

Rzuciłam pochodnią w ziemię, jakieś dwa i pół metra ode mnie.

Podłoga zapaliła się, parząc, a może nawet uśmiercając wszystkich którzy stali w rozlanym po niej płynie. Nie byłam pewna czym była ciecz, ale sądząc po szybkości zapłonu, prawdopodnie była to benzyna.

- Pozostało 15 sekund.

Prawie rzuciłam się na zamek, by dalej próbować go otworzyć. Gdy zostało mi około ośmiu sekund, drzwi ustąpiły.

- Gra zakończona. Gratulacje. - ponownie odezwał się głos.

Wyszłam na zewnątrz zmęczona fizycznie, ale również i psychicznie. Miałam pustkę w głowie, nie pamiętam nawet jak wróciłam do domu Haru.

Gdy tylko znalazłam się w sypialni od razu padłam na łóżko i nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam. Obudziłam się zapewne kilka godzin później, ale nie mogę być pewna, bo nie mogłam znaleźć telefonu. Wiem tyle, że słońce było już na niebie, a ja byłam okrutnie głodna. Tak pustego żołądka nie miałam odkąd trzy lata wcześniej wpadłam na jakże genialny pomysł głodówki jako diety. Po dwóch dniach byłam tak słaba, że obiecałam sobie, że już nigdy nie zrobię czegoś takiego dobrowlonie.

Ziewnęłam, po czym skierowałam się do kuchni znaleźć coś zjadliwego. Lodówka - jak zwykle w mieszkaniu Haru - była praktycznie pusta. Przeszukałam całą kuchnię, ale znalazłam jedynie kilka paczek makaronu instant, suchy ryż i trochę płatków kukurydzianych. Westchnęłam męczeńsko. Haru nigdy nie odkłada nic na później, zawsze zjada wszystko od razu. W takim wypadku musiałam iść do sklepu. Miałam o tyle szczęście, że skoro nie ma ludzi to mogę wziąć cokolwiek i za to nie płacić.

Tak więc wybrałam się do sklepu, znajdującego się po drugiej stronie ulicy. W drodze przeczytałam jeszcze wiadomość o wizie i o groźbie śmierci, jeśli jej nie przedłużę - oczywiście grając ponownie. Moja wiza miała wygasnąć za niecałe trzy dni. Domyśliłam się, że liczba przy rodzaju gry, oznacza nie tylko poziom trudności, ale również ilość dni wizy, która zostanie przyznana po grze.

Weszłam do opuszczonego sklepu i wybrałam kilka produktów, które nie zepsują się zbyt szybko. Gdy wzięłam już wszystko czego potrzebowałam do przeżycia przez najbliższe dni, chciałam wrócić do domu. Przeszkodził mi jednak pewien znajomo wyglądający nieznajomy.

Niewysoki chłopak w białej bluzie z plamą po kawie wpatrywał się we mnie zaskoczony. Stał w drzwiach, nie mogłam go wyminąć, więc jedyne co mi pozostało to poczekać na rozwój wydarzeń z nadzieją, że za chwilę znajdę się w domu.

- Czyli jednak więcej ludzi zostało w mieście? - zapytał delikatnie zachrypniętym głosem.

- Jak widać... - uśmiechnęłam się niezręcznie. Wręcz modliłam się w duchu, żeby nie rozpoznał we mnie tej, która zniszczyła - co prawda nie z premedytacją - jego ubranie.

- Grałaś już? - podszedł do jednej z półek i wziął kilka puszek jakichś napojów.

- Tak... - gdy powróciłam do wydarzeń z poprzedniej nocy, uświadomiłam sobie niezbyt przyjemny fakt - O matko... Ja... Zabiłam ich.

Czułam się strasznie. Prawda uderzyła we mnie tak mocno, jakby była dwutonową skałą. Mój żołądek wykonał salto i to niestety nie z powodu głodu. Przypomniałam sobie ich krzyki gdy płonęli. Ręce zaczęły mi się delikatnie trząść. Ja naprawdę ich zabiłam. I to wcale nie przypadkiem. Specjalnie rzuciłam tą pochodnią, mimo że podświadomie doskonale wiedziałam co to spowoduje.

Chłopak spojrzał na mnie tylko obojętnie, po czym wrócił do przeglądania zawartości półek.

- Jak się nazywasz? - zapytał wciąż na mnie nie patrząc.

Zignorowałam go i roztrzęsiona wybiegłam ze sklepu. O mało nie przewróciłam się, przebiegając przez ulicę. Gdy po wielu potknięciach i kilku upadkach na korytarzu dotarłam do sypialni, skuliłam się na łóżku. Obrazy z poprzedniej nocy nie chciały zniknąć i bez przerwy atakowały mój umysł. Nie mogłam przestać myśleć o ich ciałach. Krzykach. Smrodzie palonych włosów. Łzy praktycznie same popłynęły mi po policzkach. Po pewnym czasie jednak łzy zniknęły, a ja leżałam po prostu na granatowo-białej pościeli, wpatrując się martwo w ścianę.

Po niecałej godzinie ogarnęłam się i postanowiłam zjeść prowizoryczny obiad, jednak wciąż pozostawałam jakby otępiała. Mimo że zaledwie trzy godziny wcześniej obudziłam się, wciąż byłam zmęczona. Położyłam się więc i usnęłam na parę kolejnych godzin.

Obudziłam się w momencie gdy zachodziło słońce. Wzięłam prysznic, przebrałam się i postanowiłam zagrać jeszcze raz. Co prawda wiza kończyła mi się dopiero za dwa dni, ale ja nie chciałam czekać do ostatecznego terminu. Przebrałam się, wzięłam klucze i scyzoryk na wszelki wypadek. W końcu nigdy nic nie wiadomo.

Na miejscu mojej następnej gry ponownie spotkałam chłopaka w białej bluzie. Tym razem jednak jego ubranie było już czyste. Zauważył, że mu się przyglądam i podszedł do mnie.

- Witaj ponownie. Może tym razem zdradzisz mi jak się nazywasz? - uśmiechnął się w ciekawy sposób. Jakby z rozbawieniem, kpiną i sarkazmem jednocześnie.

Spod białego kaptura wyślizgiwały się jego włosy, długością sięgające ramion tak jasne, że zdawały się być wręcz białe. Miał ciemne oczy - w sumie jak spora większość Japończyków - prosty nos i dość wąskie usta. Mimo to musiałam przyznać, że był całkiem przystojny.

- Tanaka Hisako. Miło cię poznać.

- Chishiya Shuntarou. - odpowiedział tylko i odszedł, żeby oprzeć się o ścianę.

Ja w tym czasie wzięłam telefon ze stolika. Przerobiony, kobiecy głos poinformował nas, że za 10 minut zakończy się rejestracja.

Promise Me ×Alice In Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz