16

1K 71 48
                                    

- Do zamknięcia rejestracji pozostało 8 minut.

W przedsionku było już siedem osób razem z nami. Oparłam się o ścianę i przeleciałam wzrokiem po ludziach. Jakieś dwie nastolatki, starsza kobieta i gość, który wygląda jakby dopiero co wrócił ze spotkania biznesowego. Zapowiada się ciekawie.

Chishiya podał mi jedną ze słuchawek podłączonych do odtwarzacza i włączył losową piosenkę. Z rękami w kieszeniach przyglądałam się następnym wchodzącym graczom. Pierwszym był jakiś koleś w kapeluszu, wyglądający na niezbyt normalnego, starszy mężczyzna, potem zagubiony nastolatek i Aguni ze swoim przydupasem. Gdy została minuta do końca rejestracji, weszła też dość wysportowana dziewczyna, a zaraz za nią wysoki blondyn i jego znajomy. 

- Zamknięto rejestrację. Mamy czternastu uczestników. Gra zostanie rozpoczęta.

Nastolatek próbował się czegoś dowiedzieć i zachowywał się jakby to był jego pierwszy raz w grze. Chociaż w sumie mógł być. Wciąż nie rozumiałam, jakim cudem istnieją tak duże różnice w czasie u graczy. Ja byłam już tu od ponad dwóch tygodni, a jak widać zdarzali się również tacy co pojawili się dopiero dzisiaj.

- Poziom trudnosci: piątka pik.

Wyjęłam z ucha słuchawkę i spojrzałam w telefon. Facet w kapeluszu zaczął tłumaczyć blondynowi, że liczba na karcie wskazuje poziom trudności, a kolor - na typ gry.

Westchnęłam. Nie trzeba było być tu długo, żeby się tego domyślić. Piki oznaczały grę fizyczną, trefl grę drużynową, karo były typem umysłowym, a kier wymagały zdrady lub zabawy uczuciami innych graczy. Sama jeszcze nie grałam w grę typu kier, ale z opinii ludzi, z którymi o tym rozmawiałam wnioskuję, że to w sumie dobrze.

- Gra: 'Berek'.  Zasady: uciekaj przed berkiem. Warunek ukończenia: znajdź azyl w jednym z pomieszczeń przed upływem czasu. Odnalezienie azylu powoduje ukończenie gry. Limit czasu wynosi 20 minut. Po ich upłynięciu wybuchnie bomba ukryta w budynku. Gra rozpocznie się za dwie minuty.

- Idziesz ze mną? - zapytał Chishiya, po czym nawet nie czekając na moją odpowiedź, odszedł w stronę jednej z wind.

Tak naprawdę nie mając wyboru, ruszyłam za nim. W końcu co to za wybór. Zaufać, że genialny lekarz ma jakiś plan, albo gonić się po całym budynku z jakimś porypańcem. Jakoś bardziej przemawia do mnie ta pierwsza opcja.

- To idealne miejsce na rozpoczęcie. - odezwał się blondyn, gdy dotarliśmy na najwyższe piętro.

W odpowiedzi jedynie skinęłam głową, po czym usiadłam na murku, który był jedyną barierą między korytarzem, a dwudziestometrową przepaścią.

- Aż tak lubisz niebezpieczeństwo?

- Nie jest tu niebezpiecznie. O ile nie będziesz chciał sprawdzić jak szybko bym spadła na sam dół.

- Chyba na razie nie mam takich potrzeb. Zresztą pewnie znasz odpowiedź, prawda? - spojrzał na mnie kątem oka i oparł się o murek obok mnie.

- Dwie sekundy. - chciał coś odpowiedzieć, ale zauważył Aguniego z przydupasem i odwrócił się w ich stronę.

Gdy na nas spojrzeli, pomachał im na powitanie, jednak oni to zignorowali i sobie poszli.

- Oh? Nieładnie.

- Nie dziwię się, ja też bym Ci nie odmachała.

- Mam cię zrzucić? - roześmiałam się i uniosłam ręce w geście poddania. - Masz jakąś teorię co do położenia azylu?

- Dwie... Może trzy. A co, chcesz posłuchać?

- Z przyjemnością.

- Ehh... No to położenie może być całkowicie losowe.

- Ale ty w to nie wierzysz, prawda?

- Najprawdopodobniej jest gdzieś na środku. Dotarcie do niego zajmie najwięcej, bo będą zaczynać sprawdzanie od dołu, albo góry.

- A trzecia teoria?

- Cóż, jest dość... Ciekawa. Otóż mam wrażenie, że te konkretne liczby w komunikacie nie są przypadkiem. Najpierw pięć, potem dwadzieścia i na koniec dwa. Dwójka się powtarza więc musi być ważna. Zresztą, jest też taka gra karciana - piki - a gra się w nią parami. Piątka pik przypomina wyrażenie algebraiczne, co za tym idzie iloczyn dwójki i piątki. Wynik to dziesięć. 

- Więc azyl jest w mieszkaniu zawierającego dziesiątkę?

- Oczywiście, że nie. To by było za proste. Azyl jest w mieszkaniu, którego suma cyfr da 10.

- Rzeczywiście ciekawa teoria. Cóż, przekonamy się. - uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do miejsca gry, na który mieliśmy idealny widok.

- Gra zostanie rozpoczęta. Limit czasu wynosi 20 minut. Start. Berek wyruszył na łów.

Po mniej więcej trzech, może czterech minutach echo strzałów poniosło się po okolicy.

- Mhm... Czyli berek ma fajną zabawkę. Jeśli mam zgadywać to pewnie pistolet maszynowy. - mruknęłam praktycznie do siebie.

- Masz dziwne zainteresowania...

- A ty to nie? Przypominam, że to ty uczysz się grzebać ludziom w ciele, nie ja.

- Za to z tego co widzę, ty się znasz na rozwalaniu im tych ciał.

- Przesadzasz. Aż tak brutalna nie jestem. - przewróciłam oczami i skupiałam się na berku, którego właśnie zobaczyłam. - Nie chcę nic mówić, ale ten koniomordy, to nie wygląda mi na przyjaznego.

Przez następne dziesięć minut bez zainteresowania śledziłam poczynania innych graczy.

- Uwaga! Berek jest na drugim piętrze, pośrodku! - znajomy wysokiego blondyna zaczął nagle krzyczeć. - Prawie nic nie widzi przez maskę! Informujmy się o jego położeniu i razem poszukajmy azylu!

- To dobry pomysł - Chishiya odezwał się po chwili. - ale nikt Ci nie pomoże.

- Mów za siebie.

- Co? Ty będziesz mu pomagać?

- Nie, nie chce mi się. Wolę rolę komentatora i obserwatora. Ale ci, którzy chcą przeżyć, a nie są jakoś bardzo sprytni na pewno pomogą.

- Idzie z czwartego piętra! Uciekajcie! - uśmiechnęłam się do chłopaka triumfalnie.

Promise Me ×Alice In Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz