- Do zamknięcia rejestracji pozostało 8 minut.
W przedsionku było już siedem osób razem z nami. Oparłam się o ścianę i przeleciałam wzrokiem po ludziach. Jakieś dwie nastolatki, starsza kobieta i gość, który wygląda jakby dopiero co wrócił ze spotkania biznesowego. Zapowiada się ciekawie.
Chishiya podał mi jedną ze słuchawek podłączonych do odtwarzacza i włączył losową piosenkę. Z rękami w kieszeniach przyglądałam się następnym wchodzącym graczom. Pierwszym był jakiś koleś w kapeluszu, wyglądający na niezbyt normalnego, starszy mężczyzna, potem zagubiony nastolatek i Aguni ze swoim przydupasem. Gdy została minuta do końca rejestracji, weszła też dość wysportowana dziewczyna, a zaraz za nią wysoki blondyn i jego znajomy.
- Zamknięto rejestrację. Mamy czternastu uczestników. Gra zostanie rozpoczęta.
Nastolatek próbował się czegoś dowiedzieć i zachowywał się jakby to był jego pierwszy raz w grze. Chociaż w sumie mógł być. Wciąż nie rozumiałam, jakim cudem istnieją tak duże różnice w czasie u graczy. Ja byłam już tu od ponad dwóch tygodni, a jak widać zdarzali się również tacy co pojawili się dopiero dzisiaj.
- Poziom trudnosci: piątka pik.
Wyjęłam z ucha słuchawkę i spojrzałam w telefon. Facet w kapeluszu zaczął tłumaczyć blondynowi, że liczba na karcie wskazuje poziom trudności, a kolor - na typ gry.
Westchnęłam. Nie trzeba było być tu długo, żeby się tego domyślić. Piki oznaczały grę fizyczną, trefl grę drużynową, karo były typem umysłowym, a kier wymagały zdrady lub zabawy uczuciami innych graczy. Sama jeszcze nie grałam w grę typu kier, ale z opinii ludzi, z którymi o tym rozmawiałam wnioskuję, że to w sumie dobrze.
- Gra: 'Berek'. Zasady: uciekaj przed berkiem. Warunek ukończenia: znajdź azyl w jednym z pomieszczeń przed upływem czasu. Odnalezienie azylu powoduje ukończenie gry. Limit czasu wynosi 20 minut. Po ich upłynięciu wybuchnie bomba ukryta w budynku. Gra rozpocznie się za dwie minuty.
- Idziesz ze mną? - zapytał Chishiya, po czym nawet nie czekając na moją odpowiedź, odszedł w stronę jednej z wind.
Tak naprawdę nie mając wyboru, ruszyłam za nim. W końcu co to za wybór. Zaufać, że genialny lekarz ma jakiś plan, albo gonić się po całym budynku z jakimś porypańcem. Jakoś bardziej przemawia do mnie ta pierwsza opcja.
- To idealne miejsce na rozpoczęcie. - odezwał się blondyn, gdy dotarliśmy na najwyższe piętro.
W odpowiedzi jedynie skinęłam głową, po czym usiadłam na murku, który był jedyną barierą między korytarzem, a dwudziestometrową przepaścią.
- Aż tak lubisz niebezpieczeństwo?
- Nie jest tu niebezpiecznie. O ile nie będziesz chciał sprawdzić jak szybko bym spadła na sam dół.
- Chyba na razie nie mam takich potrzeb. Zresztą pewnie znasz odpowiedź, prawda? - spojrzał na mnie kątem oka i oparł się o murek obok mnie.
- Dwie sekundy. - chciał coś odpowiedzieć, ale zauważył Aguniego z przydupasem i odwrócił się w ich stronę.
Gdy na nas spojrzeli, pomachał im na powitanie, jednak oni to zignorowali i sobie poszli.
- Oh? Nieładnie.
- Nie dziwię się, ja też bym Ci nie odmachała.
- Mam cię zrzucić? - roześmiałam się i uniosłam ręce w geście poddania. - Masz jakąś teorię co do położenia azylu?
- Dwie... Może trzy. A co, chcesz posłuchać?
- Z przyjemnością.
- Ehh... No to położenie może być całkowicie losowe.
- Ale ty w to nie wierzysz, prawda?
- Najprawdopodobniej jest gdzieś na środku. Dotarcie do niego zajmie najwięcej, bo będą zaczynać sprawdzanie od dołu, albo góry.
- A trzecia teoria?
- Cóż, jest dość... Ciekawa. Otóż mam wrażenie, że te konkretne liczby w komunikacie nie są przypadkiem. Najpierw pięć, potem dwadzieścia i na koniec dwa. Dwójka się powtarza więc musi być ważna. Zresztą, jest też taka gra karciana - piki - a gra się w nią parami. Piątka pik przypomina wyrażenie algebraiczne, co za tym idzie iloczyn dwójki i piątki. Wynik to dziesięć.
- Więc azyl jest w mieszkaniu zawierającego dziesiątkę?
- Oczywiście, że nie. To by było za proste. Azyl jest w mieszkaniu, którego suma cyfr da 10.
- Rzeczywiście ciekawa teoria. Cóż, przekonamy się. - uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do miejsca gry, na który mieliśmy idealny widok.
- Gra zostanie rozpoczęta. Limit czasu wynosi 20 minut. Start. Berek wyruszył na łów.
Po mniej więcej trzech, może czterech minutach echo strzałów poniosło się po okolicy.
- Mhm... Czyli berek ma fajną zabawkę. Jeśli mam zgadywać to pewnie pistolet maszynowy. - mruknęłam praktycznie do siebie.
- Masz dziwne zainteresowania...
- A ty to nie? Przypominam, że to ty uczysz się grzebać ludziom w ciele, nie ja.
- Za to z tego co widzę, ty się znasz na rozwalaniu im tych ciał.
- Przesadzasz. Aż tak brutalna nie jestem. - przewróciłam oczami i skupiałam się na berku, którego właśnie zobaczyłam. - Nie chcę nic mówić, ale ten koniomordy, to nie wygląda mi na przyjaznego.
Przez następne dziesięć minut bez zainteresowania śledziłam poczynania innych graczy.
- Uwaga! Berek jest na drugim piętrze, pośrodku! - znajomy wysokiego blondyna zaczął nagle krzyczeć. - Prawie nic nie widzi przez maskę! Informujmy się o jego położeniu i razem poszukajmy azylu!
- To dobry pomysł - Chishiya odezwał się po chwili. - ale nikt Ci nie pomoże.
- Mów za siebie.
- Co? Ty będziesz mu pomagać?
- Nie, nie chce mi się. Wolę rolę komentatora i obserwatora. Ale ci, którzy chcą przeżyć, a nie są jakoś bardzo sprytni na pewno pomogą.
- Idzie z czwartego piętra! Uciekajcie! - uśmiechnęłam się do chłopaka triumfalnie.
CZYTASZ
Promise Me ×Alice In Borderland×
Fanfiction- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wy...