- Do końca gry zostało osiem minut. Pozostało ośmioro graczy.
I właśnie wtedy stało się to na co czekaliśmy. Berek zaczął strzelać do gracza, będąc na innym piętrze. Chishiya uśmiechnął się i spojrzał na mnie wymownie.
- Tak wiem, ale musimy poczekać aż się uspokoją, bo w takich warunkach to ja pracować nie będę.
- Aleś ty wybredna.
Gdy strzały ustały i berek oddalił się z tamtego miejsca, odliczanie wskazywało, że pozostało nam jeszcze trochę ponad sześć minut.
- To co, zaczynamy? - chłopak spojrzał na mnie i zdjął kaptur.
- Czas najwyższy. - zaskoczyłam z murka i przeciągnęłam się lekko.
Starając się unikać jakichkolwiek graczy, a berka tym bardziej, udało nam się dotrzeć przed drzwi azylu. Stał już przed nim Arisu, którego nazwisko usłyszałam wcześniej wśród krzyków jego przyjaciela.
- Też to zauważyłeś? - brunet spojrzał na nas zaskoczony, zapewne nie spodziewając się, że ktoś oprócz niego również na to wpadnie.
- Hej, Chishiya... - lekko szturchnęłam go w ramię, żeby zwrócił na mnie uwagę. - Spójrz na numer mieszkania.
- No 406 i co? - po chwili jednak zrozumiał o co mi chodziło i ze zrezygnowaniem przetarł twarz dłonią. - Ja pierdole. Ty masz komputer zamiast mózgu, czy jak?
Wzruszyłam tylko ramionami i ponownie spojrzałam na Arisu. Patrzył na nas zagubionym wzrokiem i chyba nie wiedział co ma zrobić.
- Otwierasz te drzwi, czy wszyscy giniemy?
- Trzy minuty do końca gry.
Chłopak drżącą dłonią chwycił za klamkę i delikatnie ją przekręcił. Ostrożnie wszedł do środka rozglądając się uważnie. Chishiya również ruszył przed siebie, żeby dołączyć do bruneta, jednak zatrzymałam go zanim przekroczył próg.
- Coś jest nie tak. - mruknęłam, gdy zauważyłam jego pytające spojrzenie.
Nie minęła chwila, a z ciemności wyłonił się koniomordy z bronią wymierzoną w chłopaka przed nami. Padło kilka strzałów, ale na szczęście niedoszłej ofiarze udało się zrobić unik. Rzuciłam się na berka i dźgnęłam go kilka razy nożem w plecy, jednak to nie zrobiło na nim prawie żadnego wrażenia. Chwilę później dosłałam karabinem w twarz, co sprawiło że upadłam.
W tamtym momencie wszystko działo się tak szybko, że ledwo zdążyłam to zarejestrować. Blondyn wypróbował na berku paralizator, który zbudowałam i pomógł mi wstać. Po chwili byliśmy już za drzwiami mieszkania i znów słychać było strzały. Starłam krew z twarzy, krzywiąc się.
- Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. - moja ręka automatycznie chciała poprawić okulary, jednak zorientowałam się, że ich nie mam.
Musiały spaść, gdy karabin miał randkę z moją głową.
- Musieli mu podać jakiś znieczulacz. - mruknęłam bardziej do samej siebie, patrząc na zakrwawiony nóż, który wciąż trzymałam.
- Chodźcie tu! Azyl jest w pokoju 406! - usłyszeliśmy krzyk chłopaka, który został w mieszkaniu. - W pojedynkę się nie da! Potrzeba dwóch osób!
- Poważnie? - Chishiya westchnął ciężko i spojrzał w telefon. - Chyba jednak będziemy musieli pomóc.
Skinęłam głową i gdy strzały na chwilę ucichły, weszliśmy z powrotem do mieszkania.
Jak się okazało berek dostał się do pomieszczenia, które chyba miało być azylem i teraz szarpał się z Arisu. Jednak stojąc na zewnątrz nie mogliśmy praktycznie nic zrobić, ponieważ strzały były oddawane w kompletnie losowe strony, przez co nawet nie mieliśmy szansy się zbliżyć. Czekałam więc aż berek się odwróci do nas tyłem.
- Arisu! Spróbuj pozbawiać go przytomności! - krzyknełam, jednoczenie unikając kolejnej serii pocisków wystrzelonych w stronę wejścia do pokoju.
Chwilę później usłyszeliśmy kilka głuchych uderzeń o ścianę i nastała cisza. Weszliśmy do pokoju. Berek leżał bezwładnie na podłodze.
- Pozostało piętnaście sekund.
Podeszłam do berka, zdjęłam mu maskę i odrzuciłam ją gdzieś na bok. Wyciągnęłam pistolet z kabury i strzeliłam wciąż nieprzytomnej kobiecie w szyję. Gdy się odwróciłam, zauważyłam dziewczynę siedzącą na oknie i rozglądającą się niepewnie.
- No i na co czekacie? Naciśnijcie te cholerne przyciski. - zerknęłam na nich, chowając broń.
Kilka sekund przed końcem czasu starsza kobieta otworzyła oczy i z przerażeniem patrzyła jak Arisu i alpinistka naciskają przyciski zatrzymujące zegar.
- Gra zakończona. Gratulacje.
Chwilę po tym obroża na szyi berka wybuchła, brudząc krwią prawie całą ścianę.
- Po co strzeliłaś jej w szyję? - zapytała alpinistka, która w przeciwieństwie do Arisu nie wyglądała jakby chciała zwrócić śniadanie i popłakać się jednocześnie.
- Żeby ją unieruchomić. - widząc, że dziewczyna nie rozumie dodałam. - Pocisk przerwał przerwał rdzeń kręgowy i ją sparaliżowało.
- Czemu nie zabiłaś jej od razu?
- Chciałam sprawdzić co się z nią stanie jak wygramy. - wzruszyłam ramionami, na co Chishiya parsknął śmiechem.
- A to nie Ty przypadkiem mówiłaś kilka minut temu, że wcale nie jesteś taka brutalna? - zapytał wciąż rozbawiony.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do ciała, żeby zabrać karabin i naboje, które jeszcze zostały berkowi. Chishiya również podszedł po chwili i zaczął przeszukiwać mu kieszenie. W tym czasie Arisu i alpinistka zdążyli już opuścić mieszkanie.
- Pośpiesz się, bo jeśli znowu nie zdążymy i kolesie z Plaży odjadą bez nas to chyba nie wytrzymam. - wyprostowałam się, zarzucając karabin na ramię.
- To idź sama, ja zaraz przyjdę. - wzruszyłam jedynie ramionami i wyszłam z mieszkania, a potem z budynku.
Chwilę mi to zajęło jednak w końcu udało mi się znaleźć miejsce, w którym zaparkowany był samochód Plaży.
- Hej, Aguni! - krzyknełam, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. - Zaczekaj na nas!
Aguni skrzywił się i przewrócił oczami, jednak poczekał, a gdy Chishiya wreszcie się pojawił, odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę powrotną do Plaży.
CZYTASZ
Promise Me ×Alice In Borderland×
Fanfiction- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wy...