25

946 68 47
                                    

Weszliśmy do sali. Większość członków zarządu już się tu zebrała. Brakowało jedynie Ann i Niragiego. Podeszliśmy bliżej i dopiero wtedy zrozumiałam, dlaczego Kodai był tak spanikowany.

Na stole po środku pokoju leżało ciało Kapelusznika.

Ledwo stanęliśmy w kręgu otaczającym zwłoki, do pomieszczenia wpadła Ann, a za nią młody konserwator.

- Nie ukończył gry. - chłopak odezwał się. - Konserwatorzy znaleźli go przypadkiem w Shinjuku podczas tankowania.

Ann podeszła do stołu, zapewne chcąc coś sprawdzić, ale natychmiast przerwał jej Niragi, który właśnie wszedł.

- Nie dotykaj go. Tylko byś wszystkich kroiła.

- Nie gadaj, że się martwisz. - zaśmiałam się, ale nikt nie odpowiedział.

Sztywniaki.

- Postrzelono go. - zwróciła uwagę Ann. - To była gra z bronią?

- Zapewne. W pobliżu areny słychać było strzały.

Coś mi tu bardzo nie pasowało. Skoro zginął podczas gry, to dlaczego znaleziono go przypadkiem przez konserwatorów? Ciała z aren zazwyczaj bardzo szybko znikają. Ciężko znaleźć chociażby jedno, nawet jeśli szuka go kilka osób. Trudno mi wierzyć, że ktoś był w stanie zupełnie przypadkowo trafić na zwłoki Kapelusznika. Tym bardziej, że wchodzenie na arenę było bezcelowe, jeśli mieli tylko zatankować. Albo namieszali konserwatorzy, albo ktoś zabił numer jeden, wykorzystując grę jako przykrywkę.

Zapadła cisza. Jestem pewna, że każdy z nas myślał o tym samym, jednak nikt nie chciał się odezwać. Najważniejsze z pytań niemo wisiało w powietrzu, aż ktoś w końcu odważył się, by je zadać.

- Co się teraz stanie z Plażą?

- Nie powiemy ludziom. Byliby wstrząsnięci. - Mira odezwała się swoim głosem wiedźmy.

- Jako numer jeden przejmę władzę. - mój ulubiony okularnik wystąpił, patrząc obojętnie przed siebie.

- Chwileczkę. Nie powinien rządzić najsilniejszy? To my zajmujemy się zdrajcami, a wciąż żyjemy w cieniu. Dość niesprawiedliwości!

Muszę przyznać, że Niragi miał mimo wszytsko trochę racji. Najłatwiej będzie rządzić komuś, kto jest lubiany, bądź zupełnie przeciwnie. Komuś, kogo wszyscy się boją. A kogo bardziej boją się gracze, jak nie frakcji wojskowej?

- Po śmierci numeru jeden każdy dostaje numer wyżej. Ustalaliśmy to. - okularnik wciąż trwał przy swoim.

- Snobistyczny dyktator nie żyje. Pozmieniało się. Posłuchajmy głosu większości. Demokratycznie. Kto jest za tym, żeby rządził Aguni? - nastała cisza.

Nikt nie podniósł ręki. Ledwo powstrzymałam się od śmiechu.

- Nieładnie. - Niragi rozejrzał się skrzywiony. - Last Boss. Twoja kolej.

Wytatuowany psychol wyciągnął miecz i powoli przyłożył go do szyi Ann.

- Powtórzę pytanie. Kto jest za tym, żeby rządził Aguni? - Ann podniosła rękę z westchnięciem.

- Tu nie decyduje większość. - chyba po raz pierwszy widziałam na twarzy Miry zawahanie i niepewność.

- A jednak. W końcu możesz zagłosować. - Niragi poszedł do niej i przystawił lufę karabinu tuż pod jej brodę.

Mira podniosła rękę.

- A nasz były numer dwa? Co postanowisz?

Mężczyzna również podniósł rękę.

- A ty? - tym razem karabin został wycelowany w blondyna, stojącego obok mnie. - Gradzisz nami, Chishiya?

- Jesteście bandą debili. - tym razem nie zdążyłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, za co spadły na mnie groźne spojrzenia wojskowych.

- Wnerwiasz mnie, jak się tak gapisz. - Niragi jak gdyby nigdy nic kontynuował grożenie blondynowi. - Tak protekcjonalnie.

- Głosuję na Aguniego. - Chishiya podniósł obie ręce do góry i spojrzał na chłopaka z uśmiechem. - Chcesz stracić cenny głos?

- A ty co tak stoisz? - chyba przyszła kolej na mnie. - I co jest takie zabawne, że co chwilę się śmiejesz?

- Ty jesteś zabawny. - lufa karabinu znalazła się jakieś dziesięć centymetrów od mojego obojczyka. - Próbujesz mi tym grozić? Lepiej daj sobie spokój, bo zdążysz zginąć trzy razy zanim ten karabin wystrzeli.

Otóż Niragi nawet nie trzymał palca na spuście. Złapał broń tak, że jakbym naprawdę spróbowała go zabić, nie zdążyłby w porę zareagować.

Nie minęła jednak chwila, a od razu pożałowałam swoich słów. Brunet uderzył mnie w twarz tak mocno, że Chishiya musiał mnie podtrzymać, żebym nie upadła.

- Czy teraz byłem wystarczająco przekonujący? - odwróciłam wzrok i podniosłam dłoń, głosując na Aguniego.

Po chwili wszyscy zagłosowali.

- Ale jaja. Nagle wszyscy za Agunim. Czyli klamka zapadła.

- Wszystko w porządku? - Chishiya zapytał cicho, patrząc na mnie ze zmartwieniem.

Pokiwałam głową w odpowiedzi, jednak mimo to chłopak wciąż mnie nie chciał puścić.

- Kapelusznik by na to nie pozwolił. - Mira przerwała chwilę ciszy. - Nie dopuściłby do tego, gdyby żył.

- Ale nie żyje. Martwi nie czają co się dzieje. - Niragi podszedł co ciała Kapelusznika i uderzył go kilka razy kanabinem w głowę. - Widzisz?

- Dość. - Aguni odezwał się pierwszy raz odkąd weszliśmy do tej sali. - Od dziś to ja władam Plażą.

- Cudownie, prawda? - Niragi zaczął klaskać, ale gdy nikt nie dołączył, przestał. - Czas oficjalnie przejąć tron. Otwórzmy czarną kopertę.

- Za dwie godziny wszyscy mają być w odpowiednim miejscu. Rozejść się. - Aguni odszedł zaraz po wydaniu swoich pierwszych rozkazów, jako numer jeden.

Nie spiesząc się zbytnio wróciłam do swojego pokoju. Jak zwykle był już pusty. Kuina zawsze wychodziła około dziewiątej i nie wracała aż do zakończenia gier.

Położyłam się na łóżku i wpatrzyłam się w sufit. Po chwili usłyszałam, jak drzwi powoli się otwierają i ktoś wchodzi do pokoju. Podniosłam się do siadu.

- Nic ci nie jest? - chłopak usiadł obok mnie i przyłożył mi do policzka zimny okład. - Przepraszam, nie chciałem tak mocno cię uderzyć.

- Nie szkodzi, to nie twoja wina. Wykonałeś swoją robotę. Miało wyglądać wiarygodnie i tak było.

- Ale wcale nie musiałem - przerwałam mu od razu.

- Daj spokój. Sama cię prosiłam, żeby zrobić tę szopkę, prawda?

Promise Me ×Alice In Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz