Po skończeniu rozmowy z Chishiyą, udałam się na basen w poszukiwaniu Rina. Niestety ledwo zdążyłam wyjść z budynku, a ponownie zostałam zatrzymana.
- Hisako, idziesz dzisiaj zagrać? - Niragi uśmiechnął się, gdy do mnie podszedł.
- Nie, nie mam zamiaru grać w najbliższym czasie. A co, stęskniłeś się i chciałeś ze mną spędzić czas?
- No chyba śnisz. - prychnął urażony.
- Aż tak dziwnych snów to ja nie mam. A teraz wybacz, ale idę zrobić przesłuchanie. - minęłam go i poszłam szukać Arisu i jego koleżanki.
Na basenie jak zwykle było głośno i tłoczno. Westchnęłam. Zdecydowanie nie było to moje ulubione miejsce na spędzanie wolnego czasu.
- Ano... Tanaka? - odwróciłam się do osoby, która najwyraźniej chciała zwrócić moją uwagę.
- Oh, Arisu. Nie spodziewałam się, że wiesz jak się nazywam. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Jeden z tych kolesi z sali mi powiedział. Mniejsza, chciałem tylko... Um... - odwrócił wzrok i podał mi okulary, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - Upadły ci w trakcie gry, a ja zapomniałem oddać wcześniej...
Uśmiechnął się niezręcznie, co mnie rozbawiło. Co prawda miałam zapasowe okulary, więc nie były mi jakoś bardzo potrzebne, ale miło, że pamiętał.
- Dziękuję Arisu. Jak tu trafiliście?
- Karube znalazł krótkofalówkę, przez którą ktoś powiedział, że odpowiedzi znajdziemy w Plaży. Tak więc przez jakiś miesiąc szukaliśmy tego miejsca, aż w końcu znaleźliśmy.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie ma tu znajomego Arisu. Wolałam jednak nie pytać, bo najprawdopodobniej blondyn po prostu nie przeżył. Zresztą Arisu grał w grę kier o wysokim poziomie trudności. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się jakie były konsekwecje tej gry.
- Cieszę się, że dotarliście tu cali. Co macie zamiar zrobić, skoro już znaleźliście odpowiedź?
- Będę szukał kolejnych. Chcę wiedzieć kto stoi za tym szaleństwem. Kim jest morderca moich przyjaciół. I... Chcę spróbować uciec razem ze wszystkimi. A jeśli to niemożliwe to niech chociaż Usagi się uda.
- Szlachetnie. Ale to tylko marzenia. Żeby stały się rzeczywistością, musiałbyś sprawić, że ta twoja koleżanka zostanie numerem jeden. Albo zdradzić Plażę, czego raczej nie polecam. W końcu zdrajcy karani są śmiercią. - spojrzałam na niego poważnie. - Dam ci radę. Nie twórz planów wybiegających daleko w przyszłość. Świat, w którym przyszło nam żyć jest okrutny i może zniszczyć wszystko w momencie, w którym najmniej będziesz się tego spodziewał. Także żyj teraźniejszością.
Uśmiechnęłam się i pożegnawszy się, weszłam do budynku Plaży. Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju, rozmawiając z Kuiną. Naprawdę miła z niej dziewczyna mimo, że czasem zachowywała się dość dziwnie.
Wieczorem, gdy praktycznie wszyscy wyjechali grać, a budynek opustoszał, udałam się na basen. Było już dość ciemno, ponieważ większość świateł była zgaszona, by nie marnować prądu. Muszę przyznać, że było tu całkiem przyjemnie, kiedy było tak cicho i pusto.
Usiadłam na krawędzi i spuściłam nogi do wody. Była już chłodna, przez spadek temperatury na dworze. Nic dziwnego - lato już się skończyło i nastała jesień. Od teraz miało być tylko coraz chłodniej. Westchnęłam i spojrzałam w niebo. Chyba jedynym plusem całego tego szalonego świata było właśnie niebo. Zazwyczaj wyblakłe, nijakie, a teraz - gwiazd było widać tak wiele, że nie wiadomo było na której się skupić. Księżyc również wydawał się być jaśniejszy niż zwykle.
Po chwili usłyszałam jak ktoś idzie wzdłuż basenu i siada koło mnie.
- Jak to się stało, że zostałaś tu sama? Ten twój znajomy postanowił, że dzisiaj nie będzie cię już dręczył?
- Poszedł grać. Zresztą, wcale nie jest tak denerwujący jak twierdzisz. Sam jesteś czasem bardziej upierdliwy od niego, Chishiya.
- Daj spokój, jestem o wiele bardziej wspaniały niż on. - uśmiechnął się pod nosem.
- Tak, tak. Po co tu w ogóle przyszedłeś? Też chcesz mnie podręczyć, czy po prostu tak szybko się stęskniłeś?
- No jasne, jak nie widzę cię zbyt długo, to aż czuję się jak kwiat bez wody. - teatralnie złapał się za serce i skrzywił się jakby cierpiał katusze.
- Czyli już wiem, dlaczego przyszedłeś na basen, zwiędły kwiatku.
- Boże, z kim ja żyję. - westchnął lekko rozbawiony.
Nastała cisza. No prawie. Mimo, że lipiec przeminął już dawno temu, jakimś cudem tutaj cykady wciąż były w stanie żyć i dawać swoje koncerty. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jak widać nawet tutaj natura nie stosowała się do żadnych zasad.
Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, który oparł głowę o moje ramię i spojrzał smutno w wodę.
- Myślisz, że uda nam się stąd wydostać?
- Oczywiście, że tak. Jesteśmy zbyt wspaniali, żeby miało nam się nie powieść. - objęłam go ramieniem, żeby go choć trochę pocieszyć.
Ostatnio coraz częściej miewał taki humor. Zresztą, co się dziwić. Był już tutaj od ponad dwóch miesięcy, a wciąż nie byliśmy nawet blisko celu. Co gorsze - nadal nie byliśmy pewni, jak osiągnąć ten cel.
- Co, jeśli Kapelusznik ma rację i tylko jedna osoba może opuścić to miejsce, po zebraniu całej talii?
- A od kiedy ty słuchasz tego starego dziada?
- Jest tylko dwa lata starszy od ciebie, wiesz? - uśmiechnął się rozbawiony.
- Ale wygląda na więcej i tego się trzymajmy.
- Jasne, jasne. Staruszko. - podniósł głowę i spojrzał się na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Nie denerwuj mnie, bo skończysz w basenie, biedny, zwiędły kwiatku.
CZYTASZ
Promise Me ×Alice In Borderland×
Fanfiction- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wy...