- Rany, Tanaka nie wygląda to dobrze... Mogę jakoś pomóc? - spojrzałam zaskoczona na zmartwioną twarz Kitagawy.
Co jak co, ale nie spodziewałam się, że ktoś będzie się aż tak martwił i chciał mi pomóc. Byłam przyzwyczajona raczej do ignorowania mojej osoby i omijania mnie szerokim łukiem.
- Właśnie, gdzie mieszkasz? Zabiorę cię tam. - uśmiechnął się jeden z braci. Wydaje mi się, że był to Rin.
- Naprawdę nie trzeba, dam sobie radę.
- Daj spokój, nie dasz rady dojść do domu choćbyś mieszkała i po drugiej stronie ulicy. Poza tym jeśli teraz pogorszysz stan tych ran, to pewnie nie będziesz mogła chodzić przez najbliższy tydzień. A chyba nie masz tyle czasu? - z niezadowoleniem przewróciłam oczami.
- Tanaka pozwól mu pomóc. - odezwała się cicha dotąd Hibi.
Odwróciłam wzrok i zauważyłam apteczkę w pomieszczeniu. Z pomocą braci zatamowałam krwawienie bandażami, ale nie pozwolili mi założyć butów.
Naprawdę nie chciałam, żeby Rin niósł mnie do domu, ale nie miałam wyboru. Jedyne co mogłam zrobić to pokierować go do mieszkania mojej matki, ponieważ było zdecydowanie bliżej niż budynek, w którym mieszkała Haru.
W niecałe pięć minut dotarliśmy pod drzwi mieszkania na pierwszym piętrze. Podziękowałam chłopakowi z uśmiechem, jednak on uparł się, że skoro już tu jest to zaniesie mnie do łóżka, żebym nie musiała chodzić. Westchnęłam zrezygnowana. Podałam mu klucze i pozwoliłam by zaniósł mnie do mojej sypialni, a następnie położył na łóżku. Byłam trochę zażenowana sytuacją, więc jedynie podziękowałam po raz kolejny i grzecznie wyprosiłam go z domu.
Zanim usnęłam, rozejrzałam się jeszcze po pokoju. Mimo, że nie byłam do niego jakoś bardzo przywiązana, poczułam się nostalgicznie.
Błękitne ściany, ciemne, brązowe meble, szeroki parapet i ułożone na nim poduszki. Jasnofioletowa pościel na łóżku, kilka maskotek i białe zasłony w oknie. W tym właśnie pokoju spędziłam większość swojego życia.
Usnęłam wyjątkowo łatwo i szybko. Pewnie za sprawą zmęczenia jak i panującej wokół ciszy.
Następne dwa dni spędziłam w samotności, głównie śpiąc, jedząc potrawy instant i czytając książki zalegające w moim pokoju. W pewnym momencie nawet sięgnęłam po notatki z wykładów co chyba było już złym znakiem. To nie tak, że normalnie nie lubiłam się uczyć. Wręcz przeciwnie. Nauka często była moją ucieczką od wiecznych kłótni z siostrą. Gdy się uczyłam, nikt nie śmiał mi przerywać. Jednak teraz Ichiki tu nie było, a przeglądanie tych notatek wydało mi się bezcelowe.
Westchnęłam ciężko. Jaka by nie była moja rodzina - teraz powoli zaczynałam za nią tęsknić. Chociaż może po prostu już mi się w głowie namieszało przez tą ciągłą samotność.
Trzeciego dnia mogłam już normalnie chodzić, jednak z bieganiem jeszcze bym nie ryzykowała. Właśnie tego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiona i trochę zaniepokojona, podeszłam do nich i uchyliłam je, żeby móc spojrzeć kto za nimi stał.
Gdy tylko zobaczyłam Rina w zakrwawionej koszulce - od razu otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Wszedł ze spuszczoną głową i usiadł na kanapie. Jego ramiona drżały.
- Co się stało? - zaczęłam delikatnie. Nie zareagował. - To twoja krew?
Wskazałam na jego koszulkę, ale on jedynie pokręcił głową.
-Eiji... - wymamrotał.
Miałam bardzo złe przeczucia, ale nie chciałam go męczyć dodatkowymi pytaniami. Stwierdziłam, że gdy będzie czuł się na tyle dobrze, żeby mi powiedzieć to to zrobi. Narazie zaprowadziłam go do pokoju Ichiki i dałam mu odpocząć. W tym czasie poszłam do sklepu, po coś z czego mogłabym przygotować jakiś obiad.
Gdy wróciłam i odłożyłam 'zakupy', poszłam się jeszcze zdrzemnąć. Wstałam po jakimś czasie i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Ugotowałam ryż, podgrzałam ryby z puszki. Wyjęłam też jakieś konserwy zalegające na półkach. Między innymi imbir, kiełki fasoli i kimchi. Nie był to najlepszy posiłek, jednak bez świeżych produktów niewiele mogłam zdziałać.
Kończyłam sprzątanie po 'gotowaniu', w momencie, w którym do kuchni - połączonej z salonem - wszedł Rin, przecierając oczy. Uśmiechnął się do mnie słabo, co odwzajemniłam i podałam mu miskę z ryżem. Spojrzał na mnie z wdzięcznością i zabrał się za jedzenie. Zrobiłam to samo, ponieważ zdążyłam już porządnie zgłodnieć.
- Chcesz mi opowiedzieć co się stało w nocy, czy... - zapytałam, gdy już odłożyliśmy naczynia do zlewu. Szatyn pokręcił głową. - Rozumiem. W takim razie, jeśli nie masz gdzie iść możesz zostać u mnie.
Może i go nie znałam, ani do końca mu nie ufałam, ale wątpiłam żeby był w stanie zrobić w najbliższym czasie coś, przez co pożałuję swojej decyzji. Chłopak był słaby i bardzo zbladł odkąd go ostatnio widziałam, co uwydatniło szare cienie pod oczami. Wyglądał jakby nie spał od kilku dni.
- A właśnie, jaki nosisz rozmiar? - spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - No wiesz, rozmiar ubrań. Skoro masz tu zostać to przejdę się do sklepu i załatwię Ci jakieś ciuchy.
Chłopak zapisał rozmiary na kartce, po czym mi ją podał. Wzięłam szybki prysznic, a wychodząc z mieszkania zaproponowałam jeszcze Rinowi by się odświeżył i odpoczął. Chętnie przystał na moją propozycję i ruszył w stronę łazienki.
Bez żadnych problemów wzięłam kilka bluzek, par spodni i bielizny dla Rin'a, po czym zaczęłam się rozglądać za kilkoma rzeczami dla mnie. Pomyślałam, że przyda mi się kilka dodatkowych bluzek i para wygodnych butów.
Gdy wróciłam do domu, zastałam Rina siedzącego na kanapie i czytającego jakieś stare gazety. Przywitał się ze mną, jak tylko mnie zauważył, a ja podałam mu ubrania dla niego. Te dla mnie zostawiłam w mojej sypialni i wróciłam do salonu, by dotrzymać znajomemu towarzystwa.
- Słuchaj, bo jestem ciekaw... - zaczął, by zwrócić na siebie moją uwagę. - Jakim cudem wciąż masz wodę w mieszkaniu?
CZYTASZ
Promise Me ×Alice In Borderland×
Fanfiction- Patrz jak łazisz! Ugh świetnie, moja nowa bluza nadaje się do śmietnika dzięki tobie pokrako. - niewiele wyższy ode mnie chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, wskazując na swoją białą bluzę. Teraz ubranie przyozdobione było kwiatem z kawy, który wy...