23

995 59 36
                                    

Na dworze ponownie zebrał się tłum. Gracze wracali z aren, by świętować kolejne zwycięstwa. Znowu zrobiło się głośno, jasno i kolorowo.

Wkurzające.

Stanęłam z Chishiyą gdzieś z tyłu, żeby szalony tłum nas nie stratował. Rozejrzałam się i zauważyłam Arisu i Usagi siadających na leżakach przed nami. Po chwili podeszła do nich też Kuina.

- Twoja dziewczyna?

- Co? Nie! - Usagi od razu zaprzeczyła.

- Dogadujecie się. Weźcie się spiknijcie. Nie wiadomo kiedy dopadnie was śmierć.

- Oi, Kuina. W takim razie czemu ty dalej nie jesteś z Rinem? Przecież się dogadujecie. - usiadłam obok Usagi na jednym z leżaków.

- To co innego. - dziewczyna speszyła się i od razu zmieniła temat. - Moja mama leży w szpitalu. Beze mnie nawet się nie wypróżni, a jednak już przy niej nie jestem. Chcę wrócić. Dlatego rzuciłam palenie. Wcześniej nie potrafiłam, ale bez kondycji tu nie przeżyję. Przetrwam i wrócę do rzeczywistości.

- Wyłącz to rzępolenie! - ckliwą historyjkę dziewczyny, przerwał krzyk Niragiego.

Wojskowi właśnie wkroczyli i zepsuli wszystkim zabawę.

- To frakcja wojskowa. Jeśli chcecie tu spokojnie żyć, nie zbliżajcie się do nich. - Kuina mruknęła do Arisu.

- No cóż, chyba za późno, bo najwyraźniej mają do was jakąś sprawę. - zmierzyłam wzrokiem Aguniego.

Mężczyzna podszedł do nas z poważną miną.

- Co z twoim kumplem? - zapytał, patrząc na Arisu. Gdy chłopak spuścił głowę i nie odpowiedział, dodał. - Rozumiem. Nie żyje. Szkoda. Przeżyły płotki.

- Znacie się? - Kuina znowu się wtrąciła.

- Graliśmy razem w piątkę pik. - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - Berek.

Pokiwała głową ze zrozumieniem, a Aguni przeniósł wzrok na Usagi.

- Przyprowadź ją. - Niragi od razu podszedł do dziewczyny i chwycił ją za ramię.

Arisu natychmiast poderwał się do góry i odepchnął rękę bruneta, na co ten spojrzał na niego wkurzony.

- Szef chce cię posmakować. - Niragi zwrócił się do przestraszonej dziewczyny i oblizał się.

- Zrób tak jeszcze raz, a stracisz język. - wstałam i podeszłam do nich z rękami w kieszeniach.

- Jasne, jasne. - przewrócił oczami lekceważąco.

Chwilę potem zamarł, wpatrzony w ostrze praktycznie dotykające jego ust.

- Źle trafiłeś Suguru. Mam dziś wyjątkowo zły humor, więc jeśli nie chcesz za chwilę pluć krwią, to radzę ci żebyś wrócił do swoich kolegów. - odsunęłam nóż od jego twarzy, a on od razu wycofał się za swojego szefa.

- Jakiś problem? - Kapelusznik nagle wkroczył na teren basenu.

- Zażegnany. - odparłam patrząc na Niragiego z uśmiechem, po czym przeniosłam spojrzenie na Aguniego. - Przynajmniej jak narazie.

- Cofnij się Danma. Ciebie to nie dotyczy. - mężczyzna odezwał się jak zwykle z obojętnością i wrogością jednocześnie.

- Nie mogę. Jako numer jeden muszę dbać tu o porządek. Może zostawisz nowych mnie, Aguni?

Mężczyzna nie odpowiedział tylko odwrócił wzrok i zaczął wpatrywał się w tylko sobie znany punkt.

- Świetnie. Zebranie zarządu w konsekwencyjnej! - Kapelusznik odwrócił się do Arisu. - Ty też przyjdź. Ann mówiła, że masz potencjał. Za mną.

Gdy wojskowi i Kapelusznik już odeszli, podszedł do mnie Chishiya.

- Wow, jak bohatersko. Szkoda tylko, że pozwoliłaś mu odejść. Chętnie bym zobaczył jak traci język. - uśmiechnęłam się pod nosem i rozejrzałam.

- Na co się gapicie? Koniec spektaklu, rozejść się!

Wszyscy zaczęli niepewnie odchodzić w swoje strony, a my ruszyliśmy na zebranie.

- Rzeczywiście masz zły humor. Coś się stało?

- Po prostu nie znoszę tłumów. - blondyn pokiwał głową i dalej szliśmy już w ciszy.

Gdy dotarliśmy, część osób z zarządu była już obecna. Kapelusznik wygonił swoich przydupasów liczących karty i zajęliśmy miejsca. Mira zaczęła wymieniać karty, które zdobyliśmy.

- Nie znaleźliśmy żadnych figur.

- Jeśli nie występują, brakuje nam tylko dziesiątki kier. - odezwał się okularnik mądrala.

- Dziesiątka kier. Nigdy jej nie widziano.

- Bez niej nie zbierzemy talii. Może trzeba spełnić jakieś warunki? Na przykład grać poza miastem? - zamyśliła się Ann.

W tym momencie przestałam słuchać. Nie miałam zamiaru brać jakiegokolwiek udziału w kłótni o to, jak zdobyć dziesiątkę. Wyrwałam się z zamyślenia dopiero jak Mira znowu zaczęła gadać jakieś głupoty.

- W grach typu kier można bawić się uczuciami innych. Zabierz tych, którzy nie boją się śmierci, a przeżyjesz. - uśmiechnęła się w ten swój wężowaty sposób. - Jak w grze z siódemką kier, którą ukończył Arisu. Tak samo, prawda? Nawet nie trzeba było myśleć.

- Oi, Mira. Skąd wiesz, jak wyglądała ta gra? Skąd wiesz, w jaki sposób Arisu ją ukończył? - uśmiechnęłam się w jej stronę. - Czyżbyś wiedziała więcej niż nam mówisz?

- To teraz nie ważne. Ukończyłeś grę typu kier. Doradzisz nam coś, Arisu? - Kapelusznik uratował Mirę od odpowiedzi.

Jednak Arisu milczał, nie wiedząc co powiedzieć.

- Kier nie pojawi się tak łatwo. Poza tym do chwili zamknięcia rejestracji nie znamy rodzaju gry. - znów odezwała się Ann.

- Możemy to określić na podstawie prawdopodobieństwa. - mądrala jak zwykle próbował wszytsko przewidzieć.

- Jeśli figury nie występują mamy 2,5% szansy, że gra, do której dołączymy będzie dziesiątką kier. Jeśli występują mamy trochę ponad 1,9%. - westchnęłam i oparłam głowę na dłoni. - Takie prawdopodobieństwo to możesz sobie wsadzić.

- Ty serio masz kalkulator w głowie, prawda? - Chishiya nachylił się do mnie i zapytał szeptem.

- A co, też chcesz?

- Przydałby się. - uśmiechnęłam się i chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi Kapelusznik, uderzając dłonią w stół.

- Nie interesują mnie takie pretensjonalne metody. Dołączę do kolejnej gry. Bez znaczenia, kier czy pik. Ktoś taki jak ja bez trudu ją ukończy! Będę grał aż znajdę dziesiątkę kier! Nadchodzi dzień, w którym zgromadzimy całą talię! - mówił podniesionym głosem patrząc na ścianę z namalowanymi kartami, po czym odwrócił się w stronę stołu. - Zarząd zajmie się Plażą pod moją nieobecność.

Promise Me ×Alice In Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz