Rozdział 11: Że wyprowadziłeś się z pałacu wraz z dziećmi.

1.3K 85 3
                                    


Kiedy kolejne dni mijały w podobny sposób, ja traciłem cierpliwość. Harry nie odzywał się do mnie, jakby problemy, które były w kraju były moją winą. Czułem się z tak cholernie źle, płacz syna wcale mi nie pomagał. Doszło do tego, że spędzałem noce na fotelu w ich pokoju, śpiąc kilka minut albo dwie godzin, kiedy udawało mi się uśpić Nicka nad ranem. Dziękowałem wszystkim siłom, kiedy mieli drzemki w dzień, a ja mogłem usnąć na choć kilka chwil. Dwójka strażników też mi bardzo pomagała. Gdyby nie oni, umarłbym pewnie z głodu i pragnienia.

Dzień szósty milczenia i ignorowania przez Harrego, był strasznie przełomowy. Luke, jeden ze strażników, zapukał do drzwi i uśmiechnął się do mnie. Nie ruszyłem się praktycznie z fotela. Był na tyle duży, że na spokojnie mogłem tam ucinać sobie drzemki i usypiać Nicka. Nie zapominałem również do Ashley, która tak samo potrzebowała uwagi ode mnie, ale znacznie mniej niż jej brat. Widziałem, że jego nie wyrażała nic dobrego dla mnie.

— Co się stało, Luke? — zapytałem.

— Król... On... Nie wiem, jak to powiedzieć...

— Proszę, powiedz to normalne. Chcę wiedzieć — powiedziałem spokojnie, patrząc na niego z uśmiechem. — Po prostu wyduś to z siebie.

— Król myśli, że Ty... — przerwał, wahając się. Kiwnąłem głową, aby zachęcić go do mówienia. Kilka dni temu kazałem mówić sobie po imieniu. Denerwowało mnie to "wasza wysokość". — Że wyprowadziłeś się z pałacu wraz z dziećmi.

— Och woah, przypomniał sobie o mnie. Niech tak myśli. Nie wyprowadzajcie go z błędu. Niech nikt nie waży się mu powiedzieć. Ma nauczkę. Taki stary a taki głupi. Jak tylko tu przyjdzie... — mruknąłem końcówkę zdania pod nosem. — Luke, mógłbyś przynieść mi patelnie?

— Słucham!?

Parsknąłem śmiechem.

— Żartowałem. Po prostu mu nie mówcie.

Pokiwał głową i wycofał się z pokoju. Przymknąłem oczy, czując, jak sen ponownie mnie zabiera. Nicka miałem w swoich ramiona, a Ashley spała w łóżeczku. Po jakimś czasie drzwi otworzyły się z hukiem przez co podskoczyłem. Wyrwało mnie to z krótkiej, ale za to przyjemnej drzemki. Chwyciłem mocniej chłopca i spojrzałem szybko na łóżeczko. Ashley na szczęście spała. Odetchnąłem, a później doszedł do mnie zapach Harrego. Usłyszałem jego przyspieszony oddech. Bez słowa wstałem i odłożyłem śpiącego chłopca obok siostry. Obróciłem się na pięcie i założyłem ręce na krzyż. 

— Sześć dni. Myślałem, że to ignorowanie będzie jeszcze trwać. Co tak szybko? — zapytałem, a jego mina zmieniła się diametralnie. Nawet trochę się zgarbił. — Nie chcę słuchać twojego durnego wytłumaczenia. Wiem, że sprawy królestwa, watahy nie powinny mnie jeszcze obchodzić, więc po prostu się nie wtrącałem. Spędź choć trochę czasu z dziećmi. Może znowu Nick nie będzie budzić się z płaczem, a ja się wyśpię na łóżku, a nie materacu. 

— Louis... Um, ja...

— Ja naprawdę nie chcę słuchać jakiś twoich wytłumaczeń. Zależy mi na dobru dzieci.

Westchnął i przetarł twarz rękoma. Zamknął za sobą drzwi, dając znak Luke i jego koledze, aby nam nie przeszkadzali. Zmrużyłem oczy i to wszystko zaczęło mnie bardziej irytować. 

— Powinny cię takie sprawy obchodzić, bo to chodzi o nas i dzieci — powiedział i przybrał taką samą pozycję, jak ja - założył ręce na krzyż. Prychnąłem pod nosem.

— Tak? Niby co?

— Oni wszyscy chcą naszego ślubu, testów na ojcostwo i kolejnego szczeniaka. W trybie natychmiastowym. Byłem tak wściekły na to, bo doskonale wiedzieli, że najpierw chcę uporządkować wszystkie sprawy związane z królestwem. Dzieci są niezaprzeczalnie moje. Podobieństwo jest uderzające, a ich data narodzin i data połączenia na to wskazuje. Poza tym, nie zaknotowałbym cię, gdybyś był już wcześniej w ciąży. Co do kolejnego dziecka, to nie chcę cię zmuszać, a wiem, że to wywołałoby na tobie presję. Wszystko miało pójść swoim tempem i nie miało zostać narzucone z góry.

— I przez to ignorowałeś mnie, dzieci! Przede wszystkim dzieci! Sprawiłeś, że Nick ponownie nudzi się z płaczem i krzykiem! Nawet... Nawet nie obudziłeś się, kiedy Luke wparował do naszej sypialni! Nie obudziłeś się, kiedy cię budził i kiedy ja wstawałem. Gdyby nie oni... To... To pewnie nawet nic nie jadł przez te dni, bo nie mogłem ich zostawić. Nick jak nie spał i nie jadł, to cały czas płakał.

Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu przeraźliwy krzyk i płacz chłopca. Podniosłem go i bujałem na wszystkie  strony byle nie obudził Ashley.

— Mogę? Pewnie się uspokoi, kiedy poczuje moją obecność.

Podałem mu synka i minęła dłuższa chwila zanim płacz ustał. Odetchnąłem z ulgą i oparłem się o łóżeczko.

— Co ze ślubem, testami i kolejnym dzieckiem? — zapytałem, a Harry spojrzał na mnie zdziwiony. — No co? Moim obowiązkiem-

— Nie jest nic, co powiedzą tamte dupki. Właśnie o tym mówiłem, Louis. Zrobiłbyś to, nawet gdyby to nie wydałoby się dla ciebie dobre. Nie chcę robić nic pod presją z ich strony. To nasze życie. Dzieci to sprawa prywatna. Gdyby nie były moje, mój wilk wyparłby je. A pokochał je, zanim jeszcze mogłem potrzymać.

— Zróbmy to, Harry. Pobierzmy się. Może wtedy zostawią nas na trochę w spokoju. Jeśli chcą testów, to proszę bardzo. Nie mam nic do ukrycia. Bardzo się zdziwią, kiedy zgodność będzie w stu procentach. A kolejne dziecko to... No cóż, to nie koncert życzeń. Miałem gorączkę, ty miałeś ruję. Knotowałeś mnie, może coś z tego wyjdzie.

Uśmiechnął się do mnie i wyczułem niemałą ulgę. Wiedziałem, że te dupki nie odpuszczą. Na ślub mogłem się zgodzić od razu. Czekałem przecież na niego prawie dwa lata. Na testy również mogłem wyrazić zgodę. Wiedziałem dlaczego tak bardzo nalegają na to, aby je przeprowadzić. Na razie wolałem nie stresować i denerwować Harrego, szczególnie kiedy trzymał naszego synka w ramionach po sześciu dniach nieobecności.

Harry był moim jedynym. Pierwszym i ostatnim. Nadal się zastanawiam, ile siły musiałem użyć, aby opuścić go, zostawić go samego w jego hotelowym pokoju, a potem zniknąć.

Nie było też możliwości, aby kolejne dziecko mieć na już. Nie można było pstryknąć palcami. 

— Na pewno chcesz to zrobić? — zapytał niepewnie, kiedy odkładał śpiącego chłopca. — To duże obowiązki i...

— Czy mam cię siłą zaciągnąć pod ołtarz? Poproszę najbliższy termin, Harry. Czekałem na to ponad dwa lat. A całe życie, aby wziąć ślub z przeznaczonym. Chcę zostać twoim mężem. Chcę być nazywanym twoim mężem. Zgodzę się nawet na to, aby mówiono do mnie królowo czy luno. Byle byś był moim mężem, Harry.

— Zróbmy to. Pokażmy im to, że zrobimy.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz