Rozdział 29: Ale... Byłem wtedy taki przestraszony.

996 52 1
                                    


Kolejne dni były takie... Smutne. Nie wiedziałem, jak miałem je nazwać. Przetrwałem pogrzeb mamy, cały Londyn, jak nie Wielka Brytania czy cały świat, o tym mówił, a ja bardzo nie chciałem, aby ktokolwiek o niej mówił. Należał się jej święty spokój.

Harrego coraz częściej nie było w pałacu. Jeździł od spotkania do spotkania, miał czas dla rodziny tylko wieczorami, ale ja to w zupełności rozumiałem. Jeszcze nie było takiej sytuacji, aby musiał jechać gdzieś na więcej niż parę godzin. I na razie takiej wersji się trzymałem. I miałem nadzieję, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Nie wytrzymałbym, gdyby on jednak gdzieś wyjechał na więcej. To było nierealne. Szczególnie kiedy zaczynał się kwiecień, a ja czułem cholerną potrzebę trzymania go przy sobie. Za chwilę miał być maj, a ja mogłem zacząć gniazdować. Wszystko było możliwe. Szczególnie kiedy wcześniej nie gniazdowałem. A jeszcze niepokojące było to dla mnie, kiedy czułem większe mrowienie na klatce piersiowej. Zazwyczaj, kiedy organizm omegi zaczyna produkować mleko... Ona zaczyna gniazdować, aby poczuć się bezpiecznie i mieć pewność, że nic się nie stanie dzieciom, jej i pokarmowi. A ja nie chciałem tak wcześniej gniazdować. To zwiastowało poród za mniej więcej dwa miesiące. Nie mogłem urodzić w czerwcu, to byłoby dwa miesiące przed terminem. Mieli być wcześniakami, ale nie aż takimi.

Westchnąłem i spróbowałem ułożyć się wygodniej. To było po prostu uciążliwe. Nie miałem nawet głowy do tego, aby pomyśleć nad imionami dla dziewczynek czy powiadomić Nialla, że wiedzieliśmy o płci. Zastanawiałem się też chrzestnymi dla nich. Byłem niemal pewny, że będzie to Zayn, bo Niall jest już chrzestnym Ashley, a Liam, ten z laboratorium chrzestnym Nicka. Zostaje mi poprosić tylko Gemmę... Jak i Luke oraz Caluma. Pięknie. Idealnie. Zamknąłem oczy, będąc spokojny o tę jedną rzecz. Teraz zostały mi jeszcze imiona i czy Hazz robił coś w kierunku pokoju dziewczynek. Jeszcze trzeba było załatwić większe łóżeczko do mojego gabinetu i naszej sypialni. Już teraz wiedziałem, że to będzie większe wyzwanie niż bliźniaki od początku. Mimo że mogliśmy się podzielić na pół, ale... Jeśli się okaże, że jednak będę mógł karmić, to cała odpowiedzialność spadnie na mnie. Nie chciałem dawać im butelki, bo przez to spadała odporność dziecka, często płakało, bo nie miało takiego kontaktu fizycznego z matką. A to było bardzo ważne. Sam widziałem, co działo się z takim dzieckiem. Za każdym razem miałem straszne poczucie winy.

— Lou?

Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na Harrego, który nie był już w garniturze, a jego włosy były morkę.

— Już jesteś? Czy ja spałem?

— O tak. Nie obudziłeś się, jak tutaj przyszedłem, brałem prysznic. Nawet grzechotka Ashley mi spadła, a ty nic!

— I tak się nie wyspałem. Dzieciaki tak się ruszają... Wiem, że śpią, jak są kołysane, czyli jak chodzę... ale tak mnie stopy bolą. Nie wiem, czy dam radę nawet zejść na kolację.

— Przyniosę ci kolację. Dasz radę, chociaż pójść do gabinetu czy bierzesz sobie wolne?

— Muszę jeszcze pracować. Ja... Muszę, Hazz. Rząd stwierdzi, że nie nadaję się na królową — powiedziałem i spróbowałem się podnieść. To był nie lada wyczyn.

— Nie musisz się martwić jakimiś frajerami. Mogę przynieść tutaj koperty. Dać ci jakąś podstawkę, abyś mógł odpisać na listy, laptopa też ci przyniosę i wszystkie dokumenty, które masz również.

— Nie wiem, Hazz...

— I tak niedługo zaczniesz gniazdować.

— No właśnie! Niedługo! Mam tak mało czasu na pracę!

— Zrobimy tak, jak powiedziałem, a podczas gniazdowania będę się starać, abyś jak najwięcej spał, dobrze? Musisz spać i zbierać siły dla tych małych rozrabiaków.

Kiwnąłem głową i po raz kolejny tego dnia, skrzywiłem się z bólu i sapnąłem, kiedy poczułem naprawdę silnego kopniaka, a raczej dwa albo trzy. Już nie rozróżniałem, ile razy dostawałem.

— Męczą?

— Tak. Muszę trochę pochodzić. Pomożesz mi?

Podał mi rękę, a ja z wdzięcznością spojrzałem na niego. Harry miał naprawdę bardzo dużo cierpliwości. Nawet Niall uciekał na końcówce ciąży z bliźniakami. Miał dość moich humorków, zachcianek, tego ciągłego mówienia. Rozumiałem to. Naprawdę.

— Kocham cię, wiesz? Tak bardzo. Żałuję swojej decyzji. Ale... Byłem wtedy taki przestraszony.

— Też cię kocham. Nie musisz się tłumaczyć. Było i minęło. Teraz postarajmy się być obok siebie.

— Naprawdę będę obok ciebie przez cały czas.

— Wiem skarbie. Ja też będę, ale teraz musisz iść coś zjeść, a później zaprowadzę cię do gabinetu, wezmę dzieci i pójdziemy do ciebie. Co ty na to?

— Jak najbardziej.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz